Co zrobiłabym, startując od zera z biznesem w 2024 roku?
|

Podcast Oswajam Online – odcinek 20

To będzie odcinek z serii co by było gdyby! No właśnie, co by było gdybym dysponując obecnym doświadczeniem, miała startować z biznesem opartym o sprzedaż wiedzy od zera? Jeśli jesteś specjalistą w swojej dziedzinie i rozważasz wejście w działalność onlajnową, ale gubisz się w tych wszystkich poradach z serii rób rolki i jeszcze więcej rolek, to ten odcinek jest dla Ciebie.

Kliknij w odtwarzacz poniżej, żeby posłuchać dwudziestego odcinka podcastu Oswajam Online dla twórców cyfrowych, edukatorów i soloprzedsiębiorców, którzy przedzierają się przez tą internetową dżunglę chcąc zarabiać w sieci na swojej wiedzy i pasji.

Podcast znajdziesz też w popularnych aplikacjach – m. in. Apple Podcast i Spotify.

Co zrobiłabym, gdybym w styczniu 2024 chciała odpalać edukacyjny biznes online i zarabiać na produktach cyfrowych?

Myślałam o tym przygotowując się do tego odcinka i wychodzi na to, że to proces podzielony na 6 kroków. Oczywiście część z nich będzie działa się równolegle, albo kolejność będzie nieco inna, ale nad każdym z tych 6 elementów warto się pochylić planując otwarcie firmy. Zanim zacznę jeszcze mała uwaga – nie uwzględniam tutaj kwestii formalnych typu rejestracja w CEIDGu, wybór kodu PKB czy formy opodatkowania, bo to powszechnie dostępne informacje, a ja nie jestem księgową, żeby komukolwiek doradzać w tym zakresie.

Krok 1 – zastanawiam się czego tak naprawdę chcę?

To jest właściwie punkt wyjścia do wszystkiego co wydarzy się dalej. Niestety wiele osób pomija ten etap, a później frustruje się, że na swoim miało być tak wspaniale, a firma wcale nie spełnia ich oczekiwań.

Dlatego jeszcze przed rozpoczęciem działalności zastanów się czego tak naprawdę chcesz? Chcesz być przedsiębiorcą i bierzesz na klatę to, co się z tym wiąże, czy chcesz tylko uciec od wkurzającego szefa i móc robić swoją robotę w spokoju bez dziamgania nad uchem, ale wcale nie marzy Ci się prowadzenie firmy? Wbrew pozorom to dwie różne sprawy.

Weź kartkę, długopis i wypisz czego oczekujesz od bycia na swoim. Czym chcesz się zajmować, a czego nie chcesz robić. Z kim i w jakim zakresie chcesz pracować. Jak długo pracujesz i w jakich godzinach? Gdy masz to już spisane, traktuj to jak kompas przy podejmowaniu kolejnych decyzji i jeśli dochodzisz do wniosku, że ważna jest dla Ciebie maksymalna elastyczność i możliwość pracy z dowolnego miejsca na świecie, tak żeby nie ograniczały Cię strefy czasowe, to nie wprowadzaj do swojej oferty usług czy produktów opartych o spotkania na żywo w określonym czasie.

Trochę więcej o wizji firmowej mówiłam w poprzednim odcinku.

Krok 2 – określam swoje zasoby i mocne strony!

Polski system szkolny, stworzony na pruską modłę, zaszczepia w nas od dzieciaka takie poczucie, że trzeba się skupić na tym, co nam gorzej wychodzi i pakować masę czasu i energii, żeby się poprawić w dziedzinie, która sprawia nam trudności. Zamiast zaliczyć tę znienawidzoną fizykę na tróję na szynach czy dwójkę i mieć z głowy, to rodzice cisną, wysyłają na korki, Ty spać po nocach nie możesz, tonąc w poczuciu, że chyba niezbyt inteligenta z Ciebie istota, skoro nie ogarniasz wzoru na prędkość w ruchu jednostajnie przyspieszonym. A równolegle kolega, który tę fizykę ma w małym palcu, ślęczy nad poprawianiem swojej rozprawki na polski. Później idziemy przez życie z takim przekonaniem, że trzeba skupiać się na tym co nam nie wychodzi i dążyć do poprawy.

A przecież zamiast patrzeć na to, czego nam brakuje można skupić się na tym co mamy, co przychodzi nam z łatwością, daje frajdę i właśnie w tych obszarach jeszcze bardziej zwiększać swoje kompetencje i umiejętności.

Jesteśmy różni, mamy różne predyspozycje i preferencje, kręcą nas różne rzeczy, trafia do nas różny przekaz. To sprawia, że nie ma sensu być, tak jak wszyscy, albo podobać się wszystkim, bo jeszcze się taki nie urodził, co by każdemu dogodził.

Jeśli nie lubisz pisać, to nie opieraj swoich działań marketingowych o bloga. Jeśli nie cierpisz rolek, tiktoków czy innych form instant-wideo, to po prostu nie idź w ten format. Jeśli media społecznościowe Cię denerwują i sprawiają, że czujesz się gorzej, to nie planuj podboju Instagrama. W pierwszej kolejności słuchaj siebie, a dopiero później specjalistów, którzy będą Cię przekonywać, że bez publikacji dwóch rolek dziennie przez 90 dni do trendującego audio to ani rusz.

Nie musisz być jak wszyscy. Możesz działać po swojemu i na pewno znajdą się osoby, które czują podobnie i to właśnie Twój przekaz do nich trafi.

Określenie swoich mocnych stron ma znaczenie też w kwestii samego sposobu wykonywania pracy. Co przychodzi Ci łatwiej – tematy strategiczne, planowanie i układanie dużych klocków? Wprawianie projektów w ruch i generowanie pomysłów? A może cechujesz się żelazną dyscypliną i zawsze dowozisz na czas? Albo nie lubisz zmian, a powtarzalne zadania w stałym schemacie to najlepsze, co może być?

Robisz świetne zdjęcia? Pomyśl jak to wykorzystać w swojej firmie. Masz łatwość w nawiązywaniu kontaktów i znasz wiele osób? Pogłówkuj co z tym zrobić na gruncie biznesowym.

Zakładasz własną firmę po to, żeby wreszcie było po Twojemu. Zaprojektuj ją tak, żeby Twoje mocne strony miały szansę rozkwitnąć!

Jeśli nie masz pewności, w którą stronę iść, rozważ wykonanie testu Gallupa, DISC 4D lub innego badania, które pomoże Ci zrozumieć dlaczego zachowujesz się w określony sposób, a także jak wykorzystywać swoje naturalne skłonności.

Krok 3 – ustalam na czym będę zarabiać!

Określiłam już, co ma mi umożliwić założenie biznesu, a także jakie umiejętności i kompetencje mogą mi w tym pomóc. Czas pomyśleć na czym będę zarabiać kasę. Bo ustalmy sobie jedno – nadrzędnym celem biznesu jest generowanie przychodów. Inaczej to tylko kosztowne hobby.

Więc jeśli masz w głowie myśli typu “zacznę sprzedawać, jak moje konto na Instagramie będzie obserwowało 10 tysięcy osób, a teraz się skupię wyłącznie na ich pozyskaniu” to mam dla Ciebie złą wiadomość. Lajkami ZUSu nie zapłacisz. Na starcie skup się na stworzeniu oferty i sprzedaniu jej pierwszym osobom, a następnie zebraniu opinii i wprowadzeniu poprawek, żeby później wyjść do kolejnych klientów. Chcesz założyć firmę i zarabiać na swojej wiedzy, a nie być influencerem czy instagramowym celebrytą. Media społecznościowe to narzędzie, które ma wspierać Twój biznes, a nie konkurs popularności.

To jest moment, w którym odpalam Excela i sprawdzam różne możliwości, ustalam ceny, liczę ilu klientów muszę obsłużyć i ile produktów sprzedać, żeby mi się to finansowo spięło. Patrzę jak wygląda sytuacja na rynku, jakie są oferty, ile kosztują, kto z nich korzysta i jak są sprzedawane. To jest moment na pierwsze badanie potrzeb odbiorców – staram się dotrzeć do potencjalnych klientów i dowiedzieć się czego im trzeba.

Więcej o badaniach potrzeb odbiorców i testowaniu pomysłów na produkt przeczytasz w TYM WPISIE.

Od początku zaprojektowałabym strukturę ofert składającą się z produktów i usług na różnych półkach cenowych, zamiast skupiać się wyłącznie na stworzeniu i sprzedaniu jednego produktu. Oczywiście nie chodzi o to, żeby w jednej chwili wprowadzić 3 usługi i 7 produktów, ale o to, żeby najpierw przemyśleć jak może wyglądać ścieżka mojego potencjalnego klienta, czego będzie potrzebował z każdym kolejnym krokiem i odzwierciedlić to w ofertach. A później konsekwentnie tworzyć kolejne elementy, po drodze pytając obecnych klientów o ich potrzeby.

W biznesie opartym o mądry system pierwsza sprzedaż to nie jest koniec, a dopiero początek – pierwszy krok klienta. Jeśli tego nie ma, tkwisz w ciągłej gonitwie za nowym klientem, zapominając o tych, którzy już Ci zaufali.

Przemyślana drabina produktowa to serce każdej rentownej firmy! Na przełomie stycznia i lutego poprowadzę masterclassa właśnie o projektowaniu struktury ofert opartej o produkty cyfrowe. Szczegółów wypatruj w styczniu w newsletterze i na Instagramie.

Krok 4 – decyduję jak dotrę do klientów!

Na pewno od samego początku postawiłabym na newsletter (jeśli ten temat Cię interesuje to zajrzyj TU i TU), do tego dodałabym własny kanał z długożyjącą treścią – w moim przypadku byłby to blog. Jeśli Ty wolisz mówić, a nie pisać, możesz postawić na podcast lub kanał YouTube, a bloga traktować wyłącznie jako miejsce linkowania do tych materiałów i umieszczania transkrypcji lub streszczeń.

Newsletter i własny kanał stanowiłyby core mojej komunikacji. Dlaczego? Po pierwsze dlatego, że mam nad nimi kontrolę. Po drugie dlatego, że treści nie przepadają po chwili i pracują tygodniami. Po trzecie dlatego, że ludzie trafiający do tych kanałów robią to z własnej woli – albo mój newsletter zainteresował ich na tyle, że postanowili zaufać mi i dać swój adres e-mail albo trafili na bloga szukając informacji na jakiś temat w sieci. Nie wylądowali u mnie przypadkiem, a dlatego, że moje treści ich przyciągnęły.

Do tego dodałabym jeden kanał w mediach społecznościowych, kierując się przede wszystkim osobistymi preferencjami, tak żeby obecność na danym portalu dawała mi trochę frajdy, a nie była karą i kolejnym przykrym obowiązkiem do odhaczenia. U mnie byłby to Instagram, bo ma na tyle rozbudowaną strukturę, że można w nim działać w wielu formatach. Social media traktowałabym jako sposób na przekierowanie odbiorców do moich głównych kanałów, a także zbudowania z nimi relacji poprzez luźniejsze treści, pokazywanie moich wartości i zajawek.

Tematy na treści czerpałbym z produktów i usług, które zaplanowałam, tak żeby ściągać potencjalnych klientów, a nie przypadkowe osoby.

Po przygotowaniu strategii działania w tych trzech kanałach postawiłabym na reklamę. Z płatnej promocji możesz korzystać już od początku i wcale nie musisz inwestować w to ogromnych środków. Nawet przy niewielkim budżecie znacząco przyspieszysz gromadzenie odbiorców w wybranych kanałach, pod warunkiem, że podejdziesz do tematu strategicznie i w pierwszej kolejności skupisz się na kierowaniu płatnego ruchu do własnych miejsc, a nie w kanały social media, które nie należą do Ciebie, a ich działanie uzależnione jest od kapryśnych algorytmów. Zajrzyj do TEGO ARTYKUŁU i uniknij popularnych błędów, które wpędzają w poczucie, że “reklama nie działa”.

Krok 5 – uczę się tego, co wykorzystam!

Nikt nie rodzi się alfą i omegą, a nawet ci najwięksi, których dziś podziwiasz zaczynali od pierwszego subskrybenta, pierwszego followersa i pierwszego klienta. Nieustanna nauka i rozwój w różnych obszarach jest wpisana w życie przedsiębiorcy. Rozwija się dziedzina, w której się specjalizujesz, a środowisko, w którym przyszło nam żyć i pracować zmienia się bardzo dynamicznie. To co działało świetnie rok temu, dziś może nie przynosić żadnych efektów.

Te szybko zmieniające się narzędzia i pojawiające się co krok nowinki sprawiają, że łatwo wpaść w pułapkę ćpania wiedzy i kolekcjonowania kursów. Zwłaszcza, jeśli masz podobnie jak ja i uczenie się nowych rzeczy sprawia Ci frajdę.

Nie zrozum mnie źle. Zdobywanie wiedzy jest ogromnie ważne! Ale biznesowo ma sens tylko wtedy, gdy to czego się nauczysz sprawdzasz w praktyce. Najlepiej od razu.

Znany guru produktywności Stephen Covey napisał „Nauczyć się czegoś, ale tego nie robić, to tak, jakby się wcale tego nie nauczyć. Wiedzieć coś, ale nie wprowadzać wiedzy w czyn, to tak, jakby wcale nie wiedzieć.”

No i nie da się z tym nie zgodzić. Zwłaszcza w kontekście biznesowym, bo jeśli prywatnie masz ochotę uczyć się w teorii malarstwa akwarelą i nigdy nie złapać za pędzel, to nie ma sprawy, może to właśnie Cię relaksuje. Ale w biznesie takie podejście to po prostu strata pieniędzy wydanych na kurs, którego nie przełożysz na realne działanie i strata czasu, który można było przeznaczyć na coś co przyniesie realny efekt, choćby w postaci zwiększenia przychodu.

Nie bez powodu naukę nowych rzeczy, w kontekście biznesowym, umieściłam dopiero w przedostatnim kroku. W poprzednich określiłam swoje mocne strony, naszkicowałam plan działania, ustaliłam komu i w jaki sposób będę pomagać oraz jak dotrę do potencjalnych klientów. Dzięki temu wiem, gdzie brakuje mi jakichś zasobów lub kompetencji, które będą mi potrzebne i mogę się zacząć rozglądać za osobą, od której chce się tego nauczyć. Wiem czego szukam i łatwiej mi wybierać takie materiały, z których zrobię realny użytek.

Przykładowo – jeśli zdecydowałam, że chcę rozwijać newsletter, a nie mam o tym zielonego pojęcia, to zastanawiam się co z tego obszaru jest mi potrzebne. Czy muszę znać jakieś techniczne aspekty ustawiania MailerLite, GetResponse czy innego programu do wysyłki newsletterów, czy może jednak to wydeleguję, a powinnam pochylić się nad kwestiami strategicznymi, czyli jak i o czym pisać. 

Jeśli jesteś w punkcie “wiem, że nic nie wiem”, to zrób sobie listę umiejętności, które chcesz opanować, a następnie nadaj im priorytety i odhaczaj punkt po punkcie. Nie kupuj kursów czy e-booków na kiedyś tam, bo taka kupka wstydu wywołuje tylko poczucie winy. Zamiast tego skup się na rzeczach, które od razu możesz przetestować w praktyce.

A jak wybrać mentora, który przeprowadzi Cię przez dane zagadnienie? Na pewno nie kierując się wyłącznie liczbą obserwujących na Instagramie, bo to może być bardzo mylące. Większość edukatorów udostępnia bezpłatne materiały w różnych formach – możesz bezkosztowo sprawdzić czy odpowiada Ci sposób i styl przekazywania wiedzy danej osoby i czy łączą Was wspólne wartości. Zawsze możesz też zagadać do takiej osoby i upewnić się czy jej oferta to jest coś dla Ciebie. Już sam sposób przeprowadzenia tej rozmowy powie Ci wiele o tej osobie.

Krok 6 – buduję wioskę!

Poszukałabym wsparcia i to dwutorowo!

Po pierwsze takiego realnego, wykonawczego wsparcia w realizowaniu zadań i projektów. Na dłuższą metę usiłowania robienia absolutnie wszystkiego w pojedynkę nie ma sensu. Po pierwsze zajedziesz się, po drugie w pojedynkę zdziałasz zdecydowanie mniej, po trzecie inni mogą realizować zadania, których nie lubisz lub nie potrafisz zrobić zdecydowanie szybciej i z uśmiechem na ustach. Więcej o takich ukrytych kosztach przeczytasz w TYM WPISIE na blogu.

Korzystam z usług wirtualnej asystentki od pierwszego dnia działalności i gdybym miała startować od zera zrobiłabym tak samo. Na początku w mniejszym wymiarze, choćby 5h miesięcznie, później stopniowo zwiększając zakres delegowanych zadań, a także liczbę osób, z którymi współpracuję.

Podwykonawców typu wirtualna asystentka, specjalista od reklam, webmaster czy projektant graficzny nie musisz zatrudniać na etat. Masz ogromną elastyczność i możesz dopasować poziom wsparcia, którego potrzebujesz do aktualnej sytuacji. A czas zaoszczędzony na wykonywaniu tych zadań możesz przeznaczyć na to, w czym nikt Cię nie zastąpi i co generuje realne zyski, jak choćby praca dla klientów czy tworzenie produktu. O delegowaniu zadań w małej firmie dowiesz się więcej z TEGO ARTYKUŁU.

Delegowanie to pierwsza składowa w budowaniu wioski. Rozejrzałabym się także, za osobami, które są w podobnym miejscu i stoją przed takimi samymi wyzwaniami jak ja.

Uwielbiam pracę w formule mastermindów oraz warsztatów grupowych. Często już samo powiedzenie na głos o swoich wątpliwościach, otwiera nowe klapki w głowie, a jak dołożymy do tego możliwość przegadania tematu z innymi, to okazuje się, że sprawa wcale nie jest taka trudna, jak wydawało się na początku. Dodatkowo świadomość, że nie tylko ja mam wyzwania w jakimś obszarze i możliwość obserwowania jak radzą sobie inni, jest bardzo krzepiąca.

Jeśli chcesz od stycznia popracować w mastermindzie pod moim okiem, to jeszcze do 31.12 możesz zgłosić chęć udziału na oswajamonline.pl/mastemind i wkroczyć w nowy rok z własną grupą doradców. Jeśli słuchasz tego odcinka później, to pod tym samym adresem możesz zapisać się na listę zainteresowanych kolejną edycja spotkań mastermindowych.

Nie myli się tylko ten, kto nic nie robi!

Dobry plan jest ważny, ale bez idącego za nim działania, jest niewiele wart. Będziesz popełniać błędy i podejmować nietrafione decyzje – jak każdy. Daj sobie przyzwolenie na to, nie da się na starcie wiedzieć i przewidzieć wszystkiego. Odważ się i idź po swoje!

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *