Tytuł podcastu
|

Podcast Oswajam Online – odcinek 32

Jak sprawdza się bieżna pod biurkiem? Z jakich narzędzi korzystam na co dzień w biznesie? Bez czego nie wyobrażam sobie swojej pracy? Bardzo często dostaję różne pytania o narzędzia i sprzęt, których używam, zatem dzisiejszy odcinek będzie swojego rodzaju narzędziownikiem. Bardzo subiektywnym oczywiście, bo nie mam zamiaru tutaj robić żadnych rankingów tylko opowiedzieć Ci, co u mnie się sprawdza w codziennej pracy.  

Kliknij w odtwarzacz poniżej, żeby posłuchać trzydziestego drugiego odcinka podcastu Oswajam Online dla twórców cyfrowych, edukatorów i soloprzedsiębiorców, którzy przedzierają się przez tą internetową dżunglę, chcąc zarabiać w sieci na swojej wiedzy i pasji.

Podcast znajdziesz też w popularnych aplikacjach – m. in. Apple Podcast i Spotify.

Miejsce pracy

Pracuję z domu, mam osobny gabinet. Jak wygląda aktualnie mój setup? Mam regulowane biurko, podnoszone automatycznie, fotel, składaną bieżnię, a w sezonie jesienno-zimowym ten setup uzupełnia podgrzewacz do stóp z masażerem.

Zawsze najwięcej pytań pojawia się o bieżnię, więc od tego zacznę. Bardziej to jest chodzieżnia, niż bieżnia. Mam model WalkingPad A1, półtora roku temu zapłaciłam za nią około 2000 zł. Kupowałam nową, używane teraz pewnie można upolować taniej. Biegać to się na niej raczej nie da, ale nie po to ją kupiłam. W piwnicy mam też pełnowymiarową bieżnię typowo pod bieganie, ale ona z kolei nie nadaje się do pracy. Ta w gabinecie jest dość mała i lekka – to po prostu sam pas, składany na pół. Stoi złożona pod biurkiem. Gdy chcę zmienić pozycję do pracy to po prostu podnoszę biurko, jedną ręką rozkładam bieżnię, odpalam z pilota i idę. Najczęstsze pytania jakie się pojawia w tym kontekście – jak dajesz radę iść i pracować i czy da się pisać idąc. Daję radę bez problemu, niektóre zadania wręcz lepiej robi mi się w ruchu.

bieżnia pod biurko

Mój mózg tak działa, że najlepiej pracuje właśnie w ruchu. Zawsze najlepsze pomysły wpadają mi do głowy podczas biegania, jazdy na rowerze czy spaceru. Jak ciało jest zajęte jakimś powtarzalnym ruchem, to mózg wchodzi na jakieś inne rejestry. Dlatego ja uwielbiam pisać podczas chodzenia. Większość newsletterów, wpisów na bloga czy scenariuszy do szkoleń powstaje właśnie na bieżni. Pewnie gdyby była grafikiem i musiała bardzo precyzyjnie operować myszką, to mogłoby być ciężko podczas chodzenia, ale jeśli chodzi o pisanie, to jest tak samo wygodnie czy siedzę czy idę. Nie miałam żadnego etapu nauki czy adaptacji. Zakochałam się od pierwszej próby.

Nie korzystam z bieżni podczas spotkań, bo po pierwsze słychać ją, nie jest to jakieś walenie ani dudnienie ale szum jest słyszalny i mógłby przeszkadzać, po drugie, wyobrażam sobie, że widok mojej podskakującej przy każdym kroku głowy, mógłby rozpraszać rozmówcę. Jak wspomniałam bieżnię mam około półtora roku, przez ten czas jeszcze się nie zepsuła (odpukać) ani mi się nie znudziła. Zwykle chodzę około 40 minut do godziny. Czasem w ciągu dnia robię dwie takie sesje. Czasem żadnej, nie mam tego wyznaczonego jakoś bardzo na sztywno. Na pewno częściej korzystam w sezonie jesienno-zimowym, bo trudniej wtedy o ruch na zewnątrz – często pogoda nie zachęca, szybko robi się też ciemno, więc wtedy bieżna jest w ruchu częściej. Latem trochę mniej intensywnie, bo analogicznie – mam dużo ruchu na zewnątrz.

Niestety mój gabinet jest na poddaszu, nie mam klimy w tym pomieszczeniu (pluję sobie w brodę! pewnie prędzej czy później przeciągniemy ją i tutaj). Ale póki co klimatyzacji nie ma, więc w upalne dni w gabinecie bywa bardzo gorąco. Ale tak czy siak bardzo się cieszę, że mam ten sprzęt i mogę się poruszać w trakcie pracy. Sama zmiana setupu zajmuje może minutę – wciskam przycisk, biurko jedzie do góry, ja w tym czasie rozkładam jednym ruchem bieżnię i ją włączam, a krzesło na kółkach odsuwam do tyłu. Chodzę zwykle na prędkości 3,5. To dla mnie jest komfortowe tempo, nie ślimaczę się za bardzo, ani nie pędzę tak, że muszę się skupić na stawianych krokach, zamiast na pracy. 

Biurko kupowałam na Allegro, wybrałam jakiś niedrogi model, bodajże w firmy Spacetronic (pod koniec 2022 roku zapłaciłam około 1200 zł). Biurko jest małe – 120 cm x 60 cm. Kupując je, chciałam jeszcze mniejsze, ale nie było takiego w ofercie. I całe szczęście, bo z perspektywy czasu wolałabym, żeby było jednak ciut dłuższe. Nie chodzi mi o sam blat, bo tu wymiary mi wystarczają, ale o rozstaw nóg. Teraz bieżnia i krzesło obok wchodzą mi na styk, takie dodatkowe 10 cm sprawiłoby, że korzystałoby mi się z tego układu wygodniej. Ale na szczęście i tak się wszystko mieści, choć ciaśniutko.

Co ciekawe – nie pracuję przy nim na stojąco, wyłącznie idąc. Bo o ile chodzić lubię, o tyle stać nie cierpię. Samo biurko poza organizerem na kable, którego używam też do przechowywania pilota od bieżni, żeby nie zginął, i automatycznym podnoszeniem nie ma żadnych dodatkowych bajerów. Ot blat na ruchomych nogach. Póki co działa sprawnie i jestem zadowolona z tego setupu.

Od jakiegoś czasu myślę o dokupieniu monitora zewnętrznego, bo pracuję na laptopie i w pozycji stojącej wymusza to pochylenie głowy. Na co dzień na biurku mam tylko laptopa, kubek i notesy, więc nie zajmuje to dużo miejsca. Jak nagrywam podcast to też bez problemu mieszczę się z mikrofonem i kabiną akustyczną, więc myślę, że dodatkowy monitor też się zmieści i nie będzie mi przeszkadzał. Choć znowu te dodatkowe 10 cm pewnie by się przydało. Ale gdy kupowałam biurko jeszcze tego nie wiedziałam.

Więc rada ode mnie, jeśli rozważasz taki zakup, zastanów się jak w przyszłości może się zmienić Twoje stanowisko do pracy i jeśli masz miejsce na ciut większe biurko to może warto się na to zdecydować.  

Fotel to jakiś niedrogi model z Ikei, rozważam przesiadkę na coś wygodniejszego. Jeśli masz jakiś fajny model godny polecenia, to koniecznie daj mi znać! Chociaż muszę przyznać, że daleko mi do klasycznej pozycji na fotelu, raczej siedzę powyginana w chińskie osiem, często z nogami pod sobą, więc nie wiem, czy przy tym sposobie używania jakość fotela ma jakiś ogromny wpływ na mój osobisty komfort.  

Jak wcześniej wspomniałam – w chłodne dni ten setup uzupełnia masażer do stóp z podgrzewaniem. I to jest taka rzecz, której sama bym w życiu nie kupiła, ale dostałam go w prezencie od męża, też około półtora roku temu i okazało się, że to był strzał w dziesiątkę.  Korzystam z niego właściwie codziennie, gdy jest zimno. To takie ustrojstwo z dziurami na stopy, można sobie wybrać jeden z 3 rodzajów masażu, ustawić moc i dorzucić podrzewanie. Ja jestem zmarzluchem, więc to dla mnie super sprawa. Mój jest z firmy Medivon, ale nie wiem ile kosztował, bo tak jak mówiłam był to prezent. 

Jeśli chodzi o miejsce do pracy to z takich mniej typowych elementów, które mam w gabinecie wspomnę jeszcze o piance akustycznej – jeśli widziałaś jakiekolwiek moje nagranie wideo, szkolenie, rolkę czy webinar, to pewnie kojarzysz takie charakterystyczne żółte sześciokąty w tle. To właśnie panele akustyczne. Kupiłam je razem z klejem na Allegro za jakieś niewielkie pieniądze. Montaż zajął mi z pół godziny, wiszą już ponad dwa lata, więc mogę polecić to rozwiązanie. Bardzo fajnie niwelują pogłos, a dodatkowo stanowią element dekoracyjny, który dla wielu osób jest już rozpoznawalny. Nieprzypadkowo wybrałam je w kolorach mojej marki.

Pianka wygłuszająca dźwięk naklejona na ścianie.

Jak zaczynałam z Oswajam Online i zaadaptowłam pokój na gabinet to był on prawie pusty i pogłos był mocno słyszalny, dlatego kombinowałam jak się go pozbyć. Poza panelami na ścianie dokupiłam dywan, później doszło trochę więcej mebli i rolety w oknach, więc dźwięk jest zdecydowanie lepszy. To było dla mnie ważne, bo tworzenie materiałów audio i wideo to jednak spora część mojej pracy.

To tyle jeśli chodzi o moje miejsce pracy.

Jakiego sprzętu używam?

Ja akurat jestem team Apple. Pierwszego MacBooka kupiłam jakoś na studiach, nigdy nie miałam latopa na Windowsie, ze stacjonarnego kompa przeniosłam się na białe jabłuszko i tak już zostało. Teraz mam MacBooka Pro z 2021 roku, z którego jestem zadowolona. W zupełności wystarcza do moich potrzeb. Chyba najbardziej wymagającą rzeczą jest montaż wideo i spokojnie ten sprzęt daje radę. Jeśli nie zlecam montażu, to korzystam z darmowego oprogramowania dla maca iMovie. Do maili też wykorzystuję systemowy macowy program, który się synchronizuje między urządzeniami. Niedawno przesiadłam się z iPhona 12 Pro na 15, głównie ze względu na lepszą jakość wideo i większą pamięć, ale 12 też była spoko. Mam mały mikrofon krawatowy z którego nagrywam dźwięk np. do rolek, ale muszę zmienić przejściówkę po przesiadce na 15, bo ona ma inne wejście.

Bardzo lubię wygodę, która się wiąże z korzystaniem z urządzeń Apple. Nie mam zewnętrznej kamery, korzystam albo z tej wbudowanej w laptopie, która jest przyzwoita do materiałów typu gadająca głowa, albo podłączam smartfona jako kamerę, bo obiektyw naprawdę daje super jakość. MacBook automatycznie bez dodatkowego oprogramowania wykrywa iPhone’a jako kamerę albo mikrofon.

Z innych rzeczy, które są fajne przy urządzeniach z jednaj stajni to kopiowanie między nimi. Piszę coś na kompie, zaznaczam, robię command+v, a na telefonie klikam wklej i przenosi mi treść między urządzeniami. Bardzo często z tego korzystam np. podczas publikacji na Instagramie – piszę sobie wygodnie na klawiaturze, a później kopiuję bezpośrednio do otwartej edycji posta w apce na telefonie. Tak samo działa to z iPadem, mam jakąś wersję sprzed 2 lat + pencil. Do tego case z klawiaturą i touchpadem od Logitecha i tworzy się fajny zestaw do zabrania np. na jakiś wyjazd zamiast kompa. Zwłaszcza gdy wiem, że będę miała coś do napisania, albo inną pracę, do której telefon nie wystarczy. Jakieś pół roku temu kupiłam na niego szkoło Paperlike i super mi się to sprawdza, bo iPada do pracy wykorzystuję właściwie głównie do pisania odręcznego. Rozpisuje jakieś mapy myśli czy lejki, a ta naklejka na ekran daje wrażenie pisania po papierze, nie ma tego stukania w szkło, czuć pewne tarcie. Bardzo fajna sprawa.

Od jakiegoś czasu chodzi mi po głowie, żeby notatki ze spotkań mentoringowych czy mastermindów zacząć robić na iPadzie odręcznie i jakoś je usystematyzować, bo póki co korzystam do tego celu z notesów, a później zdarza się, że wertuję je w poszukiwaniu czegoś ze spotkania sprzed miesiąca.

O ile iPad to akurat u mnie raczej nice to have niż must have, o tyle słuchawki to już konieczność. Mam AirPodsy. Dostałam je w prezencie i w pierwszej chwili byłam zdegustowana. Bo przecież jak to tak, bez kabla… zgubię je, jak to ma się w uchu trzymać? Szybko zmieniłam zdanie i teraz nie wyobrażam sobie życia bez nich. Duży komfort pracy przy spotkaniach z klientem. Kocham tryb redukcji hałasu, który wycisza otoczenia – mega się sprawdza np. przy pracy z kawiarni albo innego miejsca, gdzie są ludzie. Dźwięk ma spoko jakość, łączy się bez problemu z pozostałymi urządzeniami, bateria jest całkiem wydajna. Nie mam porównania z innymi modelami bezprzewodowymi, bo jak wspomniałam takie akurat dostałam i jestem bardzo zadowolona, mimo początkowego sceptycyzmu. A tyram je ostro, bo korzystam z nich codziennie, także poza pracą, nawet na treningach, przy bieganiu siedzą stabilnie. 

Jeśli chodzi o dodatkowy sprzęt do pracy to nie mam go wiele – dwie lampy ledowe + statywy, ale raczej staram się nagrywać przy dziennym świetle, więc korzystam z nic sporadycznie. Do tego mikrofon Samson Q2U. Używam go też do webinarów czy szkoleń.

domowe-studio-podcastowe

Gdy nagrywam podcast, to zakładam dodatkowy popfiltr, czyli taką siateczkę, która niweluje głoski wybuchowe i takie nieprzyjemne pykanie, które z nich czasem wybrzmiewa. Rozstawiam też małą kabinkę akustyczną, też kupioną na Allegro. To taki rozkładany panel z pianką w środku, otaczam nim mikrofon, żeby zniwelować pogłos.

Aplikacje przydatne w pracy

Solowe odcinki podcastu nagrywam w programie Audacity, do odcinków z gośćmi wykorzystuję Riverside. Korzystam z wersji bezpłatnej tej aplikacji. Ona ma dwie główne zalety. Nagrywa ścieżki lokalnie, czyli nawet jeśli komuś w trakcie rozmowy internet zamuli, to i tak nagranie będzie OK, bo zapisywane jest na urządzeniach nadawców, a dopiero później przesyłane do narzędzia. Dodatkowo automatycznie tworzy transkrypcję rozmowy w podziale na osoby i muszę przyznać, że jest ona całkiem dokładna. Dzięki temu nawet wywiady z podcastu są również na blogu w formie tekstowej.

Do nagrywania materiałów wideo korzystam z OBS od samego początku i jakoś nie czuję potrzeby zmiany i testowania innych opcji, choć jest ich całe mnóstwo. Wydarzenia na żywo od dłuższego czasu robię przez ClickMeeting, z niego też korzystam gdy prowadzę jakieś sesje grupowe czy indywidualne mentoringi z klientami.

To właściwie tyle jeśli chodzi o sprzęt, jak widzisz nie ma tego dużo. Jeśli chodzi o oprogramowanie i narzędzia to poza tymi wspomnianymi wcześniej w kontekście nagrywania najważniejsze są dwa: ekosystem Google – korzystam z dokumentów, arkuszy i ankiet. No i oczywiście samego dysku. Bardzo łatwe i intuicyjne, super do pracy w zespole. Korzystam z bezpłatnej wersji i póki co w zupełności mi wystarcza.

Do tego Asana do zarządzania projektem. Tam rozpisuję zadania, wyznaczam terminy i przydzielam odpowiednim osobom. Do umawiania spotkań korzystam z Zencala, wcześniej używałam Calendly, ale w bezpłatnej wersji Zencal dalej więcej możliwości i bardzo ułatwia ustalanie terminów. 

Poza tym jest jeszcze inFakt, który cenię za wygodę, bo jego funkcjonalności sprawiają, że nie ginę w fakturach. Nic nie muszę wysyłać księgowemu, od razu jak dostaję fakturę, a u mnie 100% dokumentów przychodzi mailem to odsyłam ją na dedykowany adres mailowy i mój księgowy już ją ma. Jedyne papierowe faktury to te za paliwo i tu odpalam apkę, robię zdjęcie i mogę zapomnieć o sprawie. Wszystkie faktury za zakupy w sklepie generowane są automatycznie, więc też nie zawracam sobie tym głowy.

Tak to u mnie wygląda w skrócie. Jestem ciekawa jak Ci się podobał odcinek w formie narzędziownika. Będzie mi miło jeśli zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza do tego wpisu.

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *