Produkty cyfrowe - hit czy kit?

Podcast Oswajam Online – odcinek 13

Produkty cyfrowe – hit czy kit? Jak zwykle w takich przypadkach krótka odpowiedź na to pytanie brzmi “to zależy”, ale zgaduję, że raczej Cię to nie satysfakcjonuje. Dlatego w dzisiejszym odcinku zanurkujemy w ten temat głębiej.

Kliknij w odtwarzacz poniżej, żeby posłuchać trzynastego odcinka podcastu Oswajam Online dla twórców cyfrowych, edukatorów i soloprzedsiębiorców, którzy przedzierają się przez tą internetową dżunglę chcąc zarabiać w sieci na swojej wiedzy i pasji.

Podcast znajdziesz też popularnych w aplikacjach – m. in. Apple Podcast i Spotify.

Kwestia tworzenia i sprzedaży produktów cyfrowych to temat rzeka, ale w sieci spotykam dwie główne narracje.

W pierwszym przypadku masz wiedzę i doświadczenie w jakiejś dziedzinie, zazwyczaj jest to działka, którą zajmujesz się zawodowo i na której zarabiasz, np. poprzez świadczenie usług albo jest to obszar, w którym nie działasz zawodowo, ale pasjonujesz się nim i wiesz naprawdę dużo. Chcesz się podzielić tym z innymi i pomóc im w jakichś trudnościach. Te trudności może zabrzmiały trochę górnolotnie, ale równie dobrze może to być nauczenie kogoś gry na ukulele albo robienia przetworów. To jest pierwsza grupa – czyli coś wiem i umiem. Widzę, że inni mają wyzwania w tym obszarze i chcę ich wesprzeć. Szukam więc sposobu jak to zrobić i okazuje się, że świetnym pomysłem są produkty wiedzowe typu jeden do wielu czyli np. e-booki, kursy, warsztaty online itd

Druga grupa ma nieco inną motywację. Dochodzą do wniosku, że produkty cyfrowe to łatwy zarobek, bo właściwie co to za sztuka zrobić jakiegoś ebooka czy nagrać wideo, a później puścić reklamę. Ale nie mają żadnej konkretnej grupy odbiorców ani pomysłu komu ani w czym produkt miałby pomóc. Chcą po prostu zarabiać na sprzedaży swoich produktów i to jest ich główny cel. Zwykle nie ma tu mowy o budowaniu relacji z odbiorcą ani o jakimś szczególnym zaangażowaniu.

Mnie zdecydowanie bliższe jest to pierwsze podejście i jeśli Tobie coś podobnego w duszy gra to prawdopodobnie nadajemy na tych samych falach. Możesz śmiało rozgościć się u mnie na dłużej. Jeśli zaliczasz się do tej drugiej grupy to w internecie znajdziesz wiele osób, które hołdują takiemu podejściu, ale mój punkt widzenia jest inny.

Wróćmy zatem do tytułowego pytania – produkty cyfrowe hit czy kit?

Aktualnie mój biznes opiera się niemal całkowicie na produktach cyfrowych – skalowalnych lub półskalowalnych. Skalowalnych czyli takich typowych jeden do wielu jak ebook albo kurs VOD – czyli produkt tworzę raz, a później sprzedaję go bez ograniczeń i nie jestem zaangażowana w sam proces pracy klienta z produktem. Półskalowalne to te produkty, w których jako autorka jestem zaangażowana na bieżąco, ale pracuję z grupą osób, a nie 1:1. Czyli wszelkiego rodzaju mastermindy i programy grupowe.

Oczywiste jest więc, że dla mnie odpowiedź na tytułowe pytanie brzmi hit.

Widzę kilka kluczowych zalet biznesu online opartego o sprzedaż wiedzy. To nadal jest praca jak każda inna i w niektórych gorących okresach zapierdzielasz jak mały samochodzik. Tyle, że masz znacznie większą swobodę decydowania o ramach tej pracy.

Po pierwsze – swoboda

Nie ogranicza Cię lokalizacja, o ile tylko masz dostęp do sieci i jesteś w stanie poradzić sobie z różnicą czasową. To może być wyzwaniem jeśli Twoje produkty opierają się o spotkania na żywo, a Ciebie i Twoich kursantów dzieli 8h różnicy czasu, ale przy odpowiednim planowaniu da się ogarnąć i to.

Jeśli marzy Ci się życie cyfrowego nomada spędzającego zimę na Bali albo podróżującego przez pół roku kamperem po Ameryce to pakuj laptopa i w drogę. Pamiętaj jednak, że od czasu do czasu trzeba jednak tego kompa otworzyć i popracować, bo to nie jest tak, że leżysz do góry brzuchem i tylko patrzysz jak Ci się w sklepie licznik kręci po wrzuceniu do niego pierwszego e-booka. Niemniej tę pracę możesz wykonywać z dowolnego miejsca na świecie, o ile dociera tam przyzwoity internet.

Ta swoboda to nie tylko podróże lub życie w różnych zakątkach świata. Ja na przykład nie licząc wakacyjnych wypadów siedzę na tyłku w Polsce i pracuję z domu. Nie zamieniłabym tego na nic innego. Doceniam to, że dres to obowiązujący dress code w mojej firmie.

Godziny mojej pracy wyznacza czas, który moje dzieci spędzają w przedszkolu, więc są to dość standardowe godziny – pracuję zazwyczaj od 10 do 15. To mi odpowiada, bo też w tym przedziale przypada prime time dla mojego mózgu. Moje złote godziny to 10-13 i w tym czasie jestem w stanie zrobić najwięcej, zwłaszcza w obszarze pracy kreatywnej. Pisanie czegokolwiek albo układanie planu działań strategicznych wieczorem to dla mnie droga przez mękę, bo o tej porze mam już kalafiora zamiast mózgu, a mój zegar biologiczny wyraźnie daje znać, że to nie ma sensu.

Ale Ty wcale nie musisz tak mieć. Jeśli najlepsze flow do pracy masz po północy, a (parafrazując klasyka) siódma rano to dla Ciebie noc to nie ma problemu, żeby dostosować pod te preferencje działanie swojego biznesu. Jeśli w dni robocze masz inne zobowiązania to nie ma żadnego problemu, że swój produkt cyfrowy tworzysz w weekendy.

Nie ograniczają Cię godziny biurowe – to jest wielki plus!

Po drugie – równe szanse

W Internecie wszyscy jesteśmy równi. Takie same szanse na sukces w biznesie online ma mieszkaniec stolicy i osoba z maleńkiej wsi. Nie ma już znaczenia czy w Twoim miejscu zamieszkania są siedziby wielkich korporacji i jacy pracodawcy działają na lokalnym rynku.

Nieważne czy łączysz się z Gdańska, Wiednia, Tokio czy ze Zgierza. Czy poruszasz się rowerem, samochodem czy komunikacją miejską. Również osoby z niepełnosprawnościami startują z równej pozycji z innymi!

Dojście do sieci wyrównuje szanse edukacyjne i zawodowe, zapewniając podobny dostęp do wiedzy i umiejętności, bez względu na pochodzenie społeczne, miejsce zamieszkania czy status finansowy.

Internet całkowicie zmienił świat pod tym kątem!

Ta równość w dostępie do zasobów w sieci działa na korzyść nie tylko twórców, ale także klientów, którzy nie muszą rezygnować z nauki szycia, gry na ukulele, języka chińskiego czy projektowania ogrodu warzywnego, bo akurat nie ma takich zajęć w ich miejscowości, a dojazdy są kosztowne i trudno je wcisnąć w codzienną logistykę. 

Dziś wystarczy znaleźć odpowiedni produkt edukacyjny w wydaniu online! W wielu branżach czy obszarach tematycznych odbiorcy mają spory wybór i mogą wybrać autora, który im odpowiada pod różnymi względami, a także wybierać z szerokiej półki cenowej i znaleźć coś na swoją kieszeń. Znika już ten problem, że w mojej miejscowości są tylko jedne zajęcia z rysunku i to ołówkiem, a ja marzę o akwarelach, co prawda prowadząca mnie irytuje, ale albo idę tam, albo nie mam dostępnej alternatywy.

Ta powszechna dostępność jest ogromną zaletą edukacji w wydaniu online.

Po trzecie – niska bariera wejścia

By sprzedawać produkty cyfrowe nie potrzebujesz siedziby firmy ani magazynu. Ba! Na start nie potrzebujesz nawet zarejestrowanej działalności gospodarczej! Możesz działać w ramach działalności nierejestrowanej dopóki nie przekroczysz progu przychodów. A jak zaczniesz go przekraczać to rejestrujesz firmę, ale masz już pewność, że jesteś w stanie zarabiać i nie martwisz się, że ZUS Cię zje na dzień dobry.

Sklep możesz wyklikać samodzielnie, albo skorzystać z platformy w abonamencie. Możesz również zainwestować w wynagrodzenie specjalisty, który postawi Ci Twój własny sklep – ceny zaczynają się od 2 tysięcy. Ale zacząć możesz bez sklepu – są platformy do szybkiej sprzedaży, tzw. serwisy 1click (np. easycart, naffy.io, czy 1koszyk) – możesz tu ustawić koszyk dla jednego produktu, a cały proces zakupu realizowany jest przez zewnętrzną platformę. Wszystkie ustawienia i pobieranie płatności jest po stronie serwisu, który pobiera prowizję od Twojej sprzedaży. Nie potrzebujesz własnej strony, sklepu ani konta u operatora płatności. 

Za cenę prowizji dostajesz pełne zaplecze techniczne umożliwiające sprzedaż i przyjmowanie szybkich płatności bez sklepu. Większość z tych serwisów można zintegrować z programami do fakturowania i automatycznie generować dokumenty. To fajna opcja na start jeśli nie chcesz od razu inwestować we własny sklep.

Inna niskokosztowa opcja to serwisy typu PayPal i Stripe –  operatorzy płatności, którzy po założeniu konta umożliwiają wygenerowanie przycisku sprzedażowego “kup teraz” lub linku do płatności i pobieranie opłat od klientów, w zamian za prowizję od transakcji.

Zaletą jest to, że możesz założyć konto bez zarejestrowanej działalności gospodarczej, a sam proces weryfikacji jest dość krótki. Promocja i stworzenie strony sprzedażowej, a także podpięcie przycisku do płatności zostaje po Twojej stronie.

Więcej o tym jaki sklep internetowy wybrać do sprzedaży produktów cyfrowych pisałam w tym artykule.

Nie musisz inwestować na start setek tysięcy złotych, żeby zbudować własne studio telewizyjne. Zacznij od sprawdzenia zasobów, którymi już dysponujesz – komputer, telefon, słuchawki, może aparat fotograficzny, albo kamera internetowa?

Twoim zadaniem nie jest zrobienie hollywoodzkiej produkcji, a zapewnienie użytkownikowi komfortowego odbioru tego co chcesz mu przekazać.

To w co warto zainwestować w przypadku kursów wideo to mikrofon. 

Jeśli kursant nie rozumie co mówisz, to nie skorzysta z Twojej wiedzy i poczuje się rozczarowany zakupem. Widzieć Cię nie musi, ale słyszeć owszem. Odpowiedni mikrofon kupisz już za 300 zł, także nie trzeba sprzedawać nerki, żeby mieć przyzwoite audio w swoich materiałach. 

W przypadku e-booka nie rezygnuj z profesjonalnej redakcji i korekty. To ma ogromy wpływ na odbiór końcowy produktu, podobnie jak dźwięk w przypadku kursu. Warto zainwestować we wsparcie profesjonalnego korektora. Czasem osoby, które uczą innych korektorów zawodu szukają dla swoich kursantów tekstów do opracowania. Ty dzięki temu masz korektę i redakcję za ułamek ceny lub całkiem bezpłatnie, a początkujący korektor zdobywa wprawę w zawodzie i zyskuje kolejne elementy w portfolio i opinie o swojej pracy.

Tak jest niemal z każdym elementem, naprawdę możesz zacząć tworzyć produkty cyfrowe bez znacznych kosztów na start.

Po czwarte – działasz we własnym tempie

Sprzedaż produktów online wcale nie musi być Twoim głównym źródłem dochodu, na którym opierasz działanie całej firmy.

Możesz te pieniądze traktować jako dodatek do pensji etatowej albo zmienić trochę strukturę przychodów w swojej firmie i dzięki zarobkom z gotowych produktów zmniejszyć ilość godzin poświęconych na świadczenie usług klientom. Możesz zmieniać ten układ stopniowo i we własnym tempie nadal przez 4 dni przyjmując pacjentów w gabinecie czy świadcząc jakieś usługi indywidualne klientom, a 5 dzień poświęcić na rozwój biznesowej nogi opartej o sprzedaż produktów cyfrowych. A jak Ci się spodoba to powoli będziesz zmieniać te proporcje i robić coraz więcej produktów skalowalnych, czyli takich jeden do wielu.

Możesz zacząć działanie w obszarze produktów cyfrowych przeznaczając na to 1, 2, 3h dziennie i łączyć to z opieką nad dzieckiem.

Ale to wcale nie musi być element Twojej drogi zawodowej. Możesz tworzyć produkty związane z tym co Cię na maksa kręci, z Twoją pasją. Masz całe morze możliwości!

Nie musisz nagle skakać na główkę do zbiornika pełnego rekinów. Możesz zacząć od moczenia stóp w stawie siedząc na pomoście. I czerpać z tego dziką satysfakcję!

Możesz działać po swojemu, we własnym tempie, tak jak pozwala Ci aktualna sytuacja.

Po piąte – skala

Jeśli jesteś dobrym specjalistą i pracujesz wyłącznie 1:1 to w końcu walniesz w szklany sufit. Chętnych do współpracy z Tobą będzie więcej niż możesz przyjąć, a doba nie jest z gumy. Możesz oczywiście podnieść ceny i tym samym zwiększać przychody, ale nie zwiększysz już liczby obsługiwanych klientów. Największą wadą tego sposobu monetyzowania swojej wiedzy jest to, że zarabiasz tylko wtedy kiedy pracujesz. Wymieniasz swój czas na pieniądze klienta. Gdy jedziesz na urlop lub masz przymusową przerwę w pracy z powodów zdrowotnych kurek z pieniędzmi zostaje zakręcony.

W przypadku produktów cyfrowych działa to inaczej. Produkty skalowalne tworzysz raz, a później możesz je sprzedawać nieograniczonej liczbie klientów. Nie musisz się w to nawet angażować na bieżąco, bo z powodzeniem możesz zautomatyzować ten proces. Na początku jest sporo pracy, bo musisz dobrze przygotować sam produkt i wszystkie pozostałe elementy niezbędne do sprzedaży, a następnie skonfigurować cały ten system i poskładać do kupy, ale jak już puścisz machinę w ruch i odpowiednio skalibrujesz to ludzie będą kupować Twoje produkty nawet, gdy Ty akurat bujasz się w hamaku albo śpisz. 

Dlatego właśnie świetnie sprawdza się łączenie usług i różnych typów produktów, bo to zapewnia Ci bezpieczeństwo finansowe nawet gdy przez jakiś czas nie możesz pracować z klientem 1:1. Dodatkowo dzięki temu uszczelniasz swoją ofertę, bo nie odsyłasz z kwitkiem osób, które przychodziły z zapytaniem, ale nie decydowały się na współpracę bo np. cena była dla nich zbyt wysoka albo były jeszcze na niższym poziomie zaawansowania tylko oferujesz im na start swój kurs.

Jak widzisz tych zalet jest całkiem sporo, ale doskonale rozumiem, że czujesz przytłoczenie na myśl o ogarnianiu tylu nowych rzeczy. Prawda jest taka…

Wszystko jest trudne, zanim stanie się łatwe!

Każdy kiedyś zaczynał. Nawet te osoby, które teraz obserwujesz z podziwem miały kiedyś 0 subskrybentów i 0 obserwujących na Instagramie. Robiły różne rzeczy po raz pierwszy, zaliczały fuckupy i porażki. To normalny element tego procesu.

W marketingu i sprzedaży zawodowo siedzę już ponad dekadę i zęby zjadłam na temacie komunikacji w sieci, to gdy zaczęłam działać na swoim jako Oswajam Online wiele rzeczy było dla mnie nowością.

Nigdy wcześniej nie produkowałam własnych materiałów wideo, nie mówiąc o wystąpieniach online na żywo (tych offline akurat miałam kilka na koncie). Owszem organizowałam z zaplecza nagrania dla innych marek, ale nagrywanie samej siebie było dla mnie czymś zupełnie nowym – w boju uczyłam się konfiguracji OBSa, podłączenia dźwięku, ustawienia oświetlenia i finalnie montażu.

Ilość podejść, poprawek, dubli i brzydkich słów w trakcie (“ku**a! jeszcze raz!”), była ogromna. Miałam ubaw z siebie przeglądając po latach te surowe materiały, nawet chodzi mi po głowie, żeby zrobić rolkę z tych moich nieudanych ujęć. Nagranie pięciu krótkich filmików zajęło mi wtedy kilka dni!

Ale po montażu kurs wyszedł naprawdę dobrze i zebrał sporo ciepłych słów! Myślę, że nikt nie powiedziałby, że to debiut zarówno przed jak i za kamerą. Uważam, że na tamten moment zrobiłam to najlepiej jak mogłam. I to zupełnie wystarczyło.

Bez tych pierwszych prób nie byłabym teraz tu gdzie jestem

Gdy w lutym przygotowywałam pierwsze materiały do Strefy Twórców Online w ciągu jednego przedpołudnia byłam w stanie nagrać trzy kursy (oczywiście scenariusze do nich gotowe były wcześniej)! Aktualnie dużą część szkoleń nagrywam w jednym podejściu bez żadnych powtórek.

Jaki z tego wniosek?

Nic nie wydarzy się jeśli nie zaczniesz!

Idealne nie istnieje, ale wraz z każdą kolejną próbą zauważysz mega progres! Nikt nie startuje z pozycji doświadczonego wymiatacza, to droga którą trzeba przejść.

Nic nie zastąpi doświadczenia i podejmowanych prób – w ubiegłym tygodniu poprowadziłam pięć lajwów! Lekko, gładko i bez stresu 🙂

Ale nie zawsze poprowadzenie lajwa jawiło mi się jako coś przyjemnego i prostego! Przed pierwszą transmisją na żywo pół nocy nie spałam stresując się jak to będzie.

I wiesz co?

Już na samym początku zaliczyłam mały fuckup!

Połączyłyśmy się z moją gościnią na próbnej transmisji live (IG dawał taką możliwość, nie wiem czy nadal istnieje), wszystko poszło OK, ale… za cholerę nie mogłam przełączyć nas na publiczne nadawanie! Ziściły się moje nocne obawy!

Przyznam, że nieźle mnie to wtedy zestresowało, na szczęście jestem jedną z tych osób, które takie sytuacje mobilizują do działania, a nie paraliżują. Po prostu rozłączyłyśmy się i włączyłam nową, publiczną transmisję już bez problemów technicznych. To była świetna rozmowa, w którą zaangażowało się sporo widzów! Część z nich została moimi klientami 🙂

Nie wydarzyłoby się to gdybym spękała i odwołała lajwa przy pierwszych trudnościach, albo wcale nie odważyła się zaproponować wspólnego wystąpienia.

Jeśli dopadają Cię różne obawy i zastanawiasz się czy nie odpuścić wyobraź co najgorszego może się wydarzyć, gdy zdecydujesz się działać i wypłynąć na szerokie wody internetu. Zwykle, gdy to wyartykułujesz, to albo przestaje być aż tak straszne albo w Twojej głowie od razu pojawią się możliwe rozwiązania. Tak jak z trudnościami technicznymi przy moim pierwszym lajwie. Co zrobię, gdy coś się nie uda? Zacznę od nowa. 

Dlatego dziś zostawiam Cię z myślą:

Bój się i rób!

A jeśli wiesz już, że produkty cyfrowe to coś dla Ciebie to zapraszam Cię do Strefy Twórców Online – platformy dla autorów produktów wiedzowych. Za 77 zł miesięcznie dostajesz dostęp do obszernej bazy wiedzy pełnej materiałów przygotowanych przez ekspertów – praktyków. Znajdziesz w niej wszystko czego potrzebujesz żeby przygotować produkt, a także jego promocję i sprzedaż. A jeśli utkniesz gdzieś na trasie to w każdym miesiącu dwa razy spotykamy się na żywo – możesz wpaść i przegadać ze mną albo jednym z ekspertów swoje aktualne wyzwania.

Drzwi do Strefy Twórców Online otwierają się tylko dwa razy w roku – we wrześniu i w marcu. Między 21 a 26 września masz ostatnia szansa, by dołączyć w tym roku! Ze wsparciem Strefy Twórców Online nawet jeśli startujesz od zera już na początku nowego roku możesz zarabiać na swoim produkcie.

Szczegóły znajdziesz na TUTAJ. Dziękuję Ci za spędzenie ze mną tego czasu i do zobaczenia gdzieś w onlajnie!

Podobne wpisy

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *