Podcast Oswajam Online – odcinek 7
Kliknij w odtwarzacz poniżej, żeby posłuchać siódmego odcinka podcastu Oswajam Online dla twórców cyfrowych, edukatorów i soloprzedsiębiorców, którzy przedzierają się przez tą internetową dżunglę chcąc zarabiać w sieci na swojej wiedzy i pasji.
Podcast znajdziesz też popularnych w aplikacjach – m. in. Apple Podcast i Spotify.
W poprzednim wpisie pisałam o tym czym jest mastermind i na czym polega praca w takiej grupie. Wymieniałam szereg korzyści i zalet tej formy wsparcia. Ale czy zawsze jest tak różowo? Czy każda stworzona grupa od pierwszego spotkania nadaje na tych samych falach i dowozi swoje cele szybciej niż w pojedynkę?
Oczywiście, że nie! Choć ja sama jestem fanką tej formy współpracy to wiem, że są tu też pewne wady, o których mówi się znacznie mniej niż o korzyściach.
W dzisiejszym wpisie postanowiłam się rozprawić z dwoma kwestiami – po co płacić za mastermind, skoro można go stworzyć za darmo i jakie zagrożenia może nieść praca w takiej grupie.
Ciemne strony masterminda.
Zacznijmy od przeanalizowania wad masterminda. Właściwie bardziej są to zagrożenia niż wady, bo znając je wcześniej możemy znacznie zredukować ryzyko ich wystąpienia. Części z nich doświadczyłam na własnej skórze, inne poznałam w czasie rozmów z klientami.
Co pojawiało się najczęściej?
Zły dobór uczestników. Bardzo często jest tak, że grupa zawiązuje się, bo inicjator opublikował post na Facebooku w jakiejś (mniej lub bardziej) tematycznej grupie, zgłosiło się czterech chętnych i oto mamy masterminda. Po pierwszych spotkaniach okazuje się, że:
- macie kompletnie rozbieżne cele i trudno Wam wspierać się wzajemnie w ich realizacji;
- stanowicie dla siebie bezpośrednią konkurencję, więc nie ma mowy o otwartości, bo konkuruje o tych samych klientów w danym obszarze;
- nie wszyscy jesteście tak samo zmotywowani – niektórzy tylko chcieli sprawdzić “z czym to się je”, a gdy przychodzi do regularnych spotkań to okazuje się, że nie potrafią na nie wygospodarować czasu;
- zwyczajnie, po ludzku nie ma między Wami chemii i spotkania są przykrym obowiązkiem do odhaczenia;
- jesteście biznesowo zbyt daleko od siebie i nie macie podobnych wyzwań (wyobraź sobie grupę złożoną z właściciela firmy budowlanej realizującej kontrakty w sektorze państwowym, dietetyczkę działającą wyłącznie online, właścicielkę salonu fryzjerskiego i trenera psów – naprawdę trudno byłoby znaleźć wspólny kierunek dla takiej grupy)
- jesteście na zupełnie innym etapie rozwoju swojego biznesu, przez to jedna osoba jest przez pozostałych stawiana w roli mentora wbrew własnej woli, bo przecież chciała nie tylko dawać, ale i brać, a nie ma od kogo;
W jednym ze swoich mastermindów wylądowałam w roli takiego mentora, szybko zrozumiałam, że daje od siebie bardzo dużo, ale nie dostaję propozycji rozwiązań moich problemów, bo po prostu nikt z grupy nie mierzył się z czymś podobnym. I choć dzielenie się wiedzą i wspieranie innych w ich działaniach biznesowych daje mi ogrom satysfakcji to w grupie szukałam wsparcia merytorycznego także dla siebie.
Dwa z mastermindów, w których brałam udział rozpadły się przez ciągłe odwoływanie lub przekładanie spotkań. Po pierwszych tygodniach entuzjazm niektórych członków grupy nieco opadał, a brak dwóch osób z czterech paraliżuje pracę w ramach masterminda. Wiem, że jest to bardzo częste zwłaszcza przy pierwszych mastermindowych doświadczeniach.
Kompletny brak struktury to druga z najczęściej wymienianych wad. Gdy nikt nie poczuwa się do roli organizatora grupa najpewniej szybko się rozpadnie. A jeśli ktoś się do niej poczuwa szybko może się wypalić, gdy okazuje się, że wszystkie formalne kwestie (organizacja, dobieranie terminów, przekładanie spotkań, zapewnienie przestrzeni do spotkań itd.) ciążą tylko na jednej osobie, która poświęca zdecydowanie więcej swojego czasu i energii niż pozostali uczestnicy. Jeśli zdarzy się, że część uczestników nadaje na podobnych falach mastermind może przerodzić się w pogaduchy o tylnej części Maryny. W grupie mogą zdarzyć się osoby z różnym charakterem i temperamentem – jednym buzia nie będzie się zamykać, inni będą mieli opory przed dołączeniem do żywiołowej dyskusji. To może rodzić frustrację, bo rzadko znajdzie się chętny, by wyjść przed szereg, przerwać pozostałym ploteczki i zawrócić spotkanie na odpowiednie tory, a czas przecieka przez palce.
Tak właśnie wyglądał mój pierwszy mastermind, który potrafił trwać ponad 2h, chociaż grupa była trzyosobowa. Nawiązała się między nami nić sympatii, wszystkie byłyśmy w podobnym wieku i po prostu fajnie nam się gadało. Szkoda tylko, że te pogaduchy w czasie pracy nie były szczególnie konstruktywne przez co rosła we mnie frustracja spowodowana poczuciem trwonienia czasu. A do tego trudno było to zakończyć ostrym cięciem, bo przecież się lubimy, a nie określiliśmy żadnej cezury czasowej naszych spotkań. Przejście do kolejnej grupy, w ramach której od początku mieliśmy ustalony program spotkania, było wielką zmianą pod kątem produktywnego korzystania z masterminda. Dodatkowo wyrobiło we mnie nawyk cotygodniowej refleksji nad wydarzeniami mininego tygodnia przed mastermindem, bo wiedziałam, że będę przechodzić przez kolejne punkty “raportu”. To świetna sprawa, bo powodowała, że potrafiłam się zatrzymać i docenić rzeczy, które udało mi się zrealizować, a normalnie gdzieś umknęłyby mi bez większej refleksji w pędzie życia.
Nadszarpnięte zaufanie. Od jednej z klientek usłyszałam przykrą historię o jej mastermindzie, na którym boleśnie się sparzyła. Trzy przedsiębiorczynie spotykały się na żywo (wynajmowały lokale w jednym budynku i tak się poznały) – działały w różnych branżach, łączyło je to, że wszystkie pracowały w jakimś stopniu online. Często na spotkaniach (gdzieś “w tle”) był partner jednej z nich, który nie brał czynnego udziału w dyskusji. Po kilku miesiącach okazało się, że otworzył konkurencyjną dla mojej klientki działalność i zaczął realizować pomysły, o których opowiadała na spotkaniach. Do tego stopnia, że w negocjacjach z dostawcami powoływał się na jej warunki cenowe, marże itd. To dość dramatyczna historia i na pewno nie zdarza się często, ale pokazuje dobitnie, że wypracowanie zasad współpracy, może nawet podpisanie kontraktu, to bardzo ważny aspekt. Dzięki temu wszyscy członkowie grupy mogą czuć się w niej bezpiecznie.
Po co płacić za mastermind?
Skoro jesteś już w tym miejscu to zapewne odpowiedź na pytanie “po co płacić za mastermind” nasuwa Ci się sama. Właśnie po to, by uniknąć zagrożeń wymienionych wyżej!
Płacisz za czas poświęcony przez organizatora na stworzenie grupy i dobranie jej członków – często wiąże się to z wieloma rozmowami z poszczególnymi kandydatami i wygląda trochę jak układanie puzzli. Z artykułu “Mastermind biznesowy” wiesz już, że dobór członków grupy jest kluczowy i dobieranie ich wyłącznie według kryterium “kto zgłosił się pierwszy” to nie jest najlepsza droga do stworzenia skutecznego masterminda (choć oczywiście czasem zdarzy się ”miłość od pierwszego wejrzenia”).
Płacisz za przygotowanie struktury, po to żeby przyjść na gotowe i czerpać z udziału pełnymi garściami nie zaprzątając sobie głowy formalnościami. Nie musisz myśleć o zabezpieczeniu kwestii związanych z poufnością, konstruowaniu kontraktu (czyli takiego wewnętrznego regulaminu, czy może bardziej kodeksu, grupy). Nie musisz także inwestować w żadne narzędzia (np. płatną wersję zooma czy innej platformy do spotkań) – po Twojej stronie zostaje jedynie kliknięcie w odpowiedni link o umówionej porze i zjawienie się z otwartą głową na spotkaniu. Nie zaprzątasz sobie głowy ustalaniem terminów Waszych spotkań ani upewnianianiem się czy na pewno nikt nie zapomniał, że dziś mastermind.
Płacisz za moderację spotkań, bo dzięki temu masz pewność, że nie zamienią się one w wielogodzinne pogaduszki. Oczywiście w takich towarzyskich plotkach nie ma nic złego, pod warunkiem, że nie uprawiasz ich w trakcie pracy, a właściwie zamiast niej. Mastermind ma być dla Ciebie katalizatorem rozwoju, a nie kolejnym pożeraczem czasu. Jeśli okazuje się, że macie wyjątkowo fajny wspólny flow i nie możecie się nagadać, to dobrym wyjściem będzie zorganizowanie co jakiś czas luźnego spotkania na pogaduchy, żeby wyraźnie rozdzielić kiedy spotykamy się na gruncie towarzyskim, a kiedy na zawodowym.
Płacisz za stworzenie procesu, który przechodzi grupa oraz za konsekwentne prowadzenie do realizacji celów. Dzięki temu unikasz tego, że cel z którym wchodzisz do grupy gdzieś się rozmywa, bo zapominacie o śledzeniu postępów i raportowaniu, gdy pojawiają się na tapecie bieżące sprawy do omówienia.
Płacisz za dostęp do mentora i możliwość korzystania z jego wiedzy i doświadczenia – najczęściej za ułamek kwoty, którą trzeba byłoby zapłacić za proces indywidualny. Często to jedyna opcja tak bliskiej współpracy z osobami, które mają kalendarz wypełniony na wiele tygodni do przodu. Oczywiście nie każda z płatnych grup mastermind zakłada udział mentora, niektóre objęte są wyłącznie opieką organizacyjną, dlatego przy wyborze oferty warto zwrócić uwagę na ten aspekt jeśli jest to dla Ciebie istotne.
Płacisz, bo to wzmaga poczucie obowiązku! Tak po prostu – trudniej olać opłacone spotkanie, niż takie które Cię nic nie kosztuje. Pojawia się element straty i większa motywacja do tego, żeby tak poukładać pozostałe sprawy w kalendarzu, żeby nie kolidowały z mastermindem. To tak samo jak z przerabianiem kursów płatnych i bezpłatnych. Te darmowe często leżą i kurzą się zapomniane w czeluściach dysku, a do tych, za które trzeba było zapłacić (często niemałe pieniądze) jakoś łatwiej usiąść.
Mastermind - warto czy nie?
No pewnie, że warto! Teraz, gdy znasz już zagrożenia jakie mogą pojawić się na Twojej mastermindowej drodze wiesz na co zwrócić uwagę i czego unikać od samego początku. To zdecydowanie zwiększa szansę na produktywną pracę w ramach grupy.
Na koniec chciałam zwrócić Twoją uwagę na jeszcze jeden aspekt – w mastermindzie Twoje podejście jest kluczowe! Grupa nie zrobi niczego za Ciebie. Może Cię zainspirować, podpowiedzieć, zmotywować, wesprzeć na duchu, podesłać przydatny kontakt albo narzędzie czy dać wirtualnego kopa na rozpęd, ale ostatecznie to Ty decydujesz co z tym zrobisz. Samo pojawianie się na spotkaniach do dopiero początek, prawdziwa praca dzieje się pomiędzy nimi!
Jeden komentarz