1-5tygodniowy rok. rozmowa z Kasią Borkowską
||

Podcast Oswajam Online – odcinek 39

Czy w 12 tygodni możesz osiągnąć więcej niż inni w rok? Autorzy metody 12-tygodniowy rok twierdzą, że tak. Dziś weźmiemy ten sposób planowania pod lupę wraz z moją gościnią Kasią Borkowskąspecjalistką od czułej produktywności w biznesie online. 

Kliknij w odtwarzacz poniżej, żeby posłuchać 39 odcinka podcastu Oswajam Online dla twórców cyfrowych, edukatorów i soloprzedsiębiorców, którzy przedzierają się przez tą internetową dżunglę, chcąc zarabiać w sieci na swojej wiedzy i pasji.

 

Podcast znajdziesz też w popularnych aplikacjach – m. in. Apple Podcast i Spotify.

Marta: Cześć, dzięki za przyjęcie zaproszenia. Powiedz krótko, co robisz w sieci, gdzie cię można znaleźć i w czym pomagasz.

Kasia: Dzięki bardzo za zaproszenie do rozmowy. Mam na imię Kasia, zajmuję się czułą produktywnością i usprawnianiem biznesu online. Głównie pracuję z przedsiębiorczymi kobietami, które potrzebują wsparcia w wyznaczaniu i w osiąganiu swoich własnych biznesowych celów.

Bardzo często pracuję z kreatywnymi duszami, które są multipasjonatkami, które prowadzą dużo różnych projektów, mają dużo różnych pomysłów i ciężko jest im samodzielnie dowieźć te pomysły, bo bardzo dużo rzeczy realizują w głowie, wymyślają sobie i te pomysły bardzo rzadko widzą światło dzienne. I ja pomagam w tym, żeby te pomysły rozbić na konkretne osiągalne cele. Żeby dowieźć te cele, żeby pracować bardziej systematycznie. Z elementami usprawniania biznesu, automatyzacji, tak żeby działać według mojej ulubionej zasady 3Z – zrób, zautomatyzuj, zapomnij. Wróć za jakiś czas, żeby ten biznes był czymś takim, co może nie jest w jakiś super sposób pasywne, ale właśnie bardzo automatyczne.

Żeby po prostu jak najmniej czasu spędzać na tych rzeczach, na których nie chcemy, które nie wymagały jakiejś uwagi. Tym się zajmuję. Pracuję w swoim flagowym programie indywidualnym Rok w 12 tygodni. Wtedy w 12 tygodni tworzymy ścieżkę do osiągnięcia biznesowych celów. Mam też taki program miesięczny, subskrypcyjny Habit queen, w którym klientki pracują nad swoimi nawykami. Tutaj w odróżnieniu do dwunastotygodniowego roku skupiamy się na mniejszych działaniach, na systematycznym działaniu.

Bo ja również wierzę w to, że takie małe elementy dają nam z czasem duże rezultaty. To, co zrobimy w swoim biznesie, jakie będziemy miały nawyki, jakie będziemy miały małe elementy, pokaże nam, gdzie jesteśmy ze swoim biznesem na przykład za kilka miesięcy, za pół roku.

To są dwie główne formy współpracy ze mną. A drugą odnogą biznesu jest moje wsparcie dla wirtualnych asystentek. Ja sama wychodzę z tej branży, bo byłam na początku wirtualną asystentką, więc wspieram też wirtualne asystentki w WA kolektyw.

Marta: Zdecydowanie jesteś odpowiednim człowiekiem na odpowiednim miejscu do rozmowy o planowaniu i o tym szczególnym typie planowania, jakim jest metoda dwunastotygodniowego roku. Ale zanim przejdziemy do konkretów, to jak jest u Ciebie? Jakim Ty sama jesteś typem? Czy jesteś człowiek plan, czy może jednak yolo i spontan?

Kasia: Generalnie jestem człowiek plan, aczkolwiek mam bardzo często też tak, że lubię iść w nieznane. Na zasadzie mam plan, staram się go realizować, ale też jestem otwarta na inne rzeczy, które się pojawiają ja jestem z tych, którzy planują, ale też bardzo często modyfikują te swoje plany po drodze.

Marta: Czyli jednak plan, ale z przestrzenią na elastyczność.

Kasia: Tak. Kiedyś byłam zamknięta na to. Po prostu jest plan, mój idealny plan i nie daj Boże ktoś mi ten plan zepsuje. To po prostu jest masakra. Wtedy czułam też bardzo duże obciążenie tym, że sobie narzucałam jakieś takie ramy, które bardzo źle na mnie działały w długoterminowym układzie. Kiedy na przykład miałam jakiś plan i coś się wydarzyło, że musiałam ten plan zmodyfikować i nie został zrobiony w danym dniu do końca, to rozwalał się kolejny i cały tydzień. A wtedy to już wszystko było bez sensu i tak dalej i tak dalej… taka kaskada szła. A kiedy mamy przestrzeń na to, żeby jakieś plany ewentualnie sobie zmodyfikować, to też czuję większą swobodę, jakąś taką wolność, że właściwie nie muszę iść linijka po linijce, tylko mogę wybierać to, co w tym momencie jest dla mnie odpowiednie do zrobienia.

Marta: Czyli podążasz w określonym kierunku, a już mniej sztywno trzymasz się konkretnych kroków, bo wiadomo, że ten sam cel możemy osiągać na różne sposoby. Z tego co mówisz, to dla ciebie właśnie takie planowanie z wyprzedzeniem jest domyślnym trybem. A czy uważasz, że jak ktoś siebie klasyfikuje jako ten team yolo, to da się planowania nauczyć?

Kasia: Uważam, że bardzo wielu umiejętności miękkich można się nauczyć. Czasami to wymaga większego skupienia. Myślę, że planowania można się nauczyć i jeśli mamy swój biznes, to właściwie trzeba się tego nauczyć. Bo jest to bardzo mocno związane z tym, że w jakimś kierunku nasz biznes musi podążać. Chociażby po to, żeby wiedzieć jak ustalać cele, gdzie my w ogóle chcemy iść z tym naszym biznesem. Bez tego możemy trochę kręcić się w miejscu i w sumie gubić z naszych oczu grand plan „po co ja w ogóle to robię”. Bardzo łatwo wtedy jest zagubić się, w bieżączce i reagować tylko na sygnały z zewnątrz, że robię to, co mi tam gdzieś po prostu przychodzi. A kiedy uczymy się planowania – wychodzę z takiego założenia – wtedy bierzemy większą odpowiedzialność za to, jak ten nasz biznes wygląda, w jaki sposób w ogóle my funkcjonujemy, jak żyjemy, co właściwie mamy, co robimy, co osiągamy w tym naszym biznesie i myślę, że tutaj ta umiejętność planowania naprawdę jest mega, megaważna.

Czasami jest tak, że ktoś może nie mieć takich umiejętności, ale wtedy, jeśli nawet nie mamy takich umiejętności to fajnie jest po prostu współpracować z kimś kto te umiejętności ma albo z asystentką, która może nam pomóc. Z jakąś osobą, która będzie nas wspierała w tym, żebyśmy jednak planowali. Bo czasami jest tak, że nie wszystkie umiejętności, w których jesteśmy słabi, trzeba jakoś super rozwijać, powiedzmy do jakiejś średniej półki. Jeśli jesteśmy w stanie, fajnie byłoby je rozwijać, jeśli nie, to zawsze pamiętajmy, żeby mieć wokół siebie jakąś osobę, która naprawdę robi to dobrze i żeby gdzieś tam nas trzymała.

Marta: Bardzo ważna jest w takim biznesowym kontekście przede wszystkim świadomość tych swoich braków, jakichś niedostatków i tak jak mówisz, jeżeli ktoś czuje się na siłach, to może próbować samodzielnie swoje skille podciągnąć, próbować różnych metod. Może iść za jakimś mentorem i opracować sobie system, który będzie działał u niego, a jeżeli nie chce tego robić, to zawsze są inne opcje. Można to wydelegować, można zatrudnić project managera, czy choćby wirtualną asystentkę, która będzie po prostu czuwała nad tym, żeby te nasze terminy były dowożone. No bo tak jak wspomniałaś, w biznesie bez planowania na dłuższą metę, no to się po prostu zajedziemy, bo w pewnej chwili dochodzi się do momentu, że się kręcimy w kółeczko.

Gonimy własny ogon i właściwie nawet nie mamy wskaźników, według których możemy określić, czy się rozwijamy biznesowo, czy realizujemy jakieś swoje cele. Bo jak to zrobić, skoro żadnych celów nie wyznaczamy? Od czego w ogóle powinniśmy zacząć? Od tego, że całe to planowanie jest po to, żeby nas doprowadzać w jakieś konkretne miejsca.

I nawet jeżeli ktoś w życiu prywatnym, pozazawodowym totalnie nie lubi planować, to jednak na gruncie biznesowym dobrze jest do tego przysiąść. I my dzisiaj pogadamy sobie o bardzo konkretnej metodzie planowania, czyli właśnie o tym dwunastotygodniowym roku. Z tym hasłem takim nieco clickbaitowym, czyli zrób w 12 tygodni więcej niż inni w rok.

Kiedy ty odkryłaś tą metodę?

Kasia: Książkę 12-tygodniowy rok poleciła mi moja klientka i to było w 2019 roku, kiedy jeszcze pracowałam jako wirtualna asystentka. Bo zawsze szukałam sobie sposobów na to, żeby usprawnić swoją pracę. Po prostu dla mnie produktywność własna była bardzo ważna od początku. Również dlatego, że ja w talentach Gallupa mam dyscyplinę na pierwszym miejscu. I dla mnie pewne rzeczy wydawały się oczywiste. Jak to, że słońce świeci i księżyc wschodzi. A pracowałam bardzo często z klientkami, które w ogóle były kompletnie inne.

Przez długi czas szukałam różnych metod, bo nie mogłam zrozumieć, dlaczego to tak jest, że ja ogarniam wszystko, planuję, tworzę plany, działam jakoś tak produktywnie, uczę się tego, a dla innych osób to nie jest w ogóle ważne. Co dla mnie było rozwalające głowę. I pamiętam, właśnie pracowałam z jedną klientką, która też sama była taką pasjonatką rozwoju i bardzo często się wymieniałyśmy różnymi tytułami.

Ona mówi do mnie: „Kasia, jest taka książka, możesz sobie przeczytasz?” I pamiętam, że to właśnie było gdzieś tak w 2019 roku, w pierwszej połowie i wtedy przeczytałam tą książkę, poznałam metodę, zaczęłam sobie z tym działać. Ale pracowałam jako wirtualna asystentka i moja praca polegała głównie na tym, że dowoziłam klientkom zadania. Wtedy jeszcze nie miałam żadnych swoich produktów, nie robiłam swoich rzeczy poza współpracą z klientkami.

Pamiętam, że przeszłam wtedy pierwszy taki cykl, ale nie do końca go skończyłam właśnie dlatego, że moja praca polegała głównie na tym, że ja byłam reaktywna, więc też ciężko było mi sobie zaplanować jakieś swoje działania. No więc ją odłożyłam trochę na bok.

Ale z czasem mój biznes ewoluował. W pewnym momencie wyszłam już z tej roli wirtualnej asystentki, zaczęłam pracować w innych programach. Też z Moniką, która była u Ciebie w podcaście. Mamy taki projekt Konkretna w biznesie i tam bardziej mentoringowo pracujemy z klientkami. No i tam zaczęłam właśnie zauważać, że te klientki, mimo to, że przychodziły do nas na ten proces to tak naprawdę też potrzebowały wsparcia bardziej w tym, żeby były troszkę bardziej produktywne, żeby rzeczywiście dowoziły więcej tych swoich celów.

I to nie tylko te klientki z Konkretnej, ale też takie, które przychodziły do mnie jeden na jeden. A ponieważ właśnie przypomniałam sobie, że przecież jest taka metoda, to gdzieś właśnie w 2002 do niej wróciłam i zaczęłam dla siebie działać. Byłam na etapie, w którym już miałam swoje mentoringi i swoje produkty elektroniczne, więc miałam mniej pracy, gdzie jestem reaktywna. Mogłam sobie więcej rzeczy zaplanować. Było to dla mnie łatwiejsze, więc wtedy zaczęłam też działać swoimi cyklami.

I w pewnym momencie były klientki, które potrzebowały takiego wsparcia, biznesowej menedżerki albo kogoś o ten poziom wyżej od project menedżerki, więc… Zaczęłam im to proponować i wtedy powstała moja oferta Rok w 12 tygodni. Bo ja zawsze tak działam, że oferty powstają według tego, czego potrzebują klientki. Zaczęłam przeprowadzać dosłownie w taki sam sposób, w jaki ja sama pracowałam, te moje klientki i tak to się zaczęło. Teraz jest to też moją flagową ofertą, ale sama w swoim biznesie cały czas też idę tymi cyklami, bo jest mi też łatwiej osiągać cele. Ja bardziej lubię się skupiać na tym, co jest bliżej mnie. Wtedy jestem w stanie mocniej się skupić.

Może to nie jest jakoś superpopularne, ale trochę lubię czuć taką presję, że zbliżają się terminy. To jest dla mnie wtedy bardzo motywujące. Taka dodatkowa motywacja. No i też lubię takie wyzwania. Ja trochę to traktuję, jak rywalizację sama ze sobą. I właśnie ten tryb dwunastotygodniowego roku mi w tym pomaga, bo tak też nie muszę się skupiać za bardzo na tym, co będzie się wydarzało gdzieś tam dużo, dużo dalej.

Prawdopodobnie, tak jak ty, jestem taką osobą, która wciąż ma nowe pomysły. Wstaję rano i po prostu ciągle do mnie przychodzą. Jak ja bym działała w jakiś inny sposób, to myślę, że miałabym dużo takich projektów, które się gdzieś tam zaczęły, potem coś innego przyszło i przepadły. A tak zawsze mam taki zeszycik na jeszcze niezrealizowane jakieś pomysły, które sobie czekają na kolejny cykl i po prostu w ten sposób działam.

Marta: Tak, to zdecydowanie dobrze robi na skuteczność. Bo nawet najlepszy pomysł bez realizacji nie jest zbyt wiele wart. I ja pamiętam, że jak trafiłam na tą książkę i przeczytałam ją, to po prostu byłam zachwycona. Od razu się na to rzuciłam i… totalnie położyłam ten pierwszy rok.

Największym błędem jaki zrobiłam była po prostu próba upakowania tam wszystkiego. Ja tam planowałam rzeczy osobiste i rzeczy rozwojowe nazwijmy to. I też związane z otwieraniem firmy. Bo to akurat się zbiegło w tym jak się szykowałam do odpalenia działalności. I pamiętam, że właśnie ten pierwszy dwunastotygodniowy rok koncertowo położyłam.

Potem się na miesiąc obraziłam na tą metodę, ale jak już mi się wszystko poukładało, przetrawiłam, trochę doszło do mnie co i jak, to wróciłam do tego i trzymam się do tej pory.

U mnie jest też trochę podobna historia jak u Ciebie, bo ja to też wdrażam na grunt swoich produktów. Teraz w programie Projekt Kampania też zaczniemy od warsztatów z planowania metodą dwunastotygodniowego roku, bo to naprawdę fajnie działa, ale przejdźmy do meritum. Powiedz w skrócie, na czym w ogóle polega ta metoda. O co tutaj chodzi?

Kasia: Chodzi o to, że kiedy patrzymy na nasz cały rok – od stycznia do grudnia, to kiedy planujemy klasycznie, rocznie, to mamy bardzo często tendencje po pierwsze do tego, że za dużo rzeczy sobie upychamy w poszczególnych miesiącach, a po drugie, kiedy mamy te projekty, które są gdzieś tam oddalone, myślimy, dobra coś tam się wydarzy w maju, coś tam się wydarzy we wrześniu, a tam w październiku, w listopadzie to jest bardzo odległe. My tak naprawdę nie wiemy, co wydarzy się w naszym życiu, nie wiemy co wydarzy się w naszej przestrzeni, czy my w ogóle dożyjemy po prostu do tego czasu i zakładamy bardzo optymistycznie, że te rzeczy się wydarzą.

I bardzo często jest też tak, że w trakcie trwania całego roku pojawiają się projekty poboczne, których na etapie planowania całego roku naszych założeń nie byliśmy w stanie wziąć pod uwagę. Nie wiedzieliśmy, że one się wydarzą i tego sobie nie zaplanowaliśmy.

I kiedy my wyjmiemy tę koncepcję dwunastu miesięcy i przeniesiemy ją do tych 12 tygodni i rzeczywiście zaczynamy tak na serio traktować te 12 tygodni jako takie mini 12 miesięcy, to po prostu ta skala nam się bardzo mocno zmniejsza. Zmniejsza nam się ten okres, w którym możemy osiągnąć nasze cele i dzięki temu jesteśmy w stanie bardziej skupić się na tym, co jest dokładnie przed nami. Ten przedział czasowy, to 12 tygodni, czyli około 3 miesięcy, jest dla nas bliższy, bardziej dostępny. Czujemy trochę oddech na plecach, że tak naprawdę każdy dzień się liczy.

Jeśli chcemy osiągnąć konkretne cele i działamy według strategii, które sobie ustalimy, żeby te cele osiągnąć, to w każdym tygodniu możemy sobie spojrzeć na nasz plan, zobaczyć co zrobiłam, czy idę, czy zgodnie z tym jak pracuję, jestem w stanie osiągnąć ten mój cel, czy rzeczywiście w ogóle dobrze ustaliłam ten cel.

W ciągu dwunastu tygodni jesteśmy w stanie szybciej to zrobić, bo czujemy, szczególnie jak mamy swój biznes, że to nie jest tak, że w tym tygodniu nie mam weny, to sobie nic nie zrobię, bo i tak coś muszę zrobić dopiero za dwa miesiące. Tylko ja czuję, że jeśli nie zrobię tego w tym tygodniu, to w przyszłym tygodniu będę miała dwa razy więcej rzeczy do zrobienia i być może to się w ogóle nie wydarzy.

Taka świadomość tego, że mamy mniej czasu. Oczywiście ja też jestem fanką, żeby sobie nie nakładać, tak jak ty powiedziałaś, po prostu wszystkiego w ciągu tych 12 tygodni, bo to też nie chodzi o to. Nie jesteśmy w stanie sobie zrobić wszystkiego, co sobie założymy. Natomiast tak, żeby to było wykonalne, żeby to też nas nie obciążało, żebyśmy miały takie poczucie, że te cele, które sobie tam gdzieś ustawiamy w ciągu tego 12-tygodniowego okresu są przez nas wykonalne.

One mogą być troszeczkę czymś większym niż do tej pory robiłyśmy. Mogą być czymś ekscytującym na zasadzie sprawdzę siebie czy dam radę, ale też nie mogą być przerażające, które będą nas blokowały i będą powodowały zamrożenie na zasadzie o matko ja w ogóle tego nie osiągnę.

W skrócie koncepcja dwunastotygodniowego roku sprawia, że zaczynamy traktować cały rok naszej pracy w kontekście właśnie tych dwunastu tygodni i każdy tydzień pracy się liczy, każdy dzień się liczy, każde nasze działanie jest po prostu bardziej celowe i jesteśmy w stanie bardziej skupić się na tym, co chcemy w naszym biznesie osiągnąć.

Marta: Ja uważam, że kwartał, no bo to mniej więcej tak wychodzi, jest takim optymalnym odcinkiem czasu. Bo z jednej strony w trzy miesiące można zrealizować naprawdę duży projekt. W trzy miesiące spokojnie zrobisz produkt, przygotujesz jego kampanię, odpalisz podcast na przykład albo jakiś inny kanał komunikacji.

Zakładamy, że chcemy o 10 % zwiększyć liczbę odwiedzających naszą stronę, albo popracować nad jakimś innym wskaźnikiem sprzedażowym czy marketingowym i przez te 12 tygodni jesteśmy w stanie to zrobić.

Możemy zrobić coś całkiem dużego, a jednocześnie, tak jak mówiłaś, to nie jest tak, że aaa jeszcze 11 miesięcy mi zostało, to jak nie dzisiaj, to może za dwa miesiące do tego usiądę, bo to jest jednak 12 tygodni. To jest tylko 12 tygodni, więc jak ja z tego przebimbam półtora miesiąca, no to ten mój cel już się oddala.

To ja jeszcze dopowiem tutaj dla tych osób, które być może nie znają tej metody, że ona polega na tym, że na te 12 tygodni wyznaczamy sobie cel. Jeden, maksymalnie trzy, z tego co pamiętam są rekomendowane w książce. Ten cel dobrze by było, żeby był dość konkretny. Na każdy tydzień rozpisujemy sobie taktyki, które mają nas doprowadzić do osiągnięcia tego celu. Taktyki, czyli konkretne zadania.

Czyli załóżmy niech to będzie kampania sprzedażowa do przygotowania, to sobie na poszczególne tygodnie możemy rozpisać, że tutaj mam do przygotowania webinar, tutaj reklamy, tutaj landing i osadzamy sobie to na osi czasu. Tu ważne jest to, że skupiamy się na kluczowych taktykach. Nie rozdziobujemy tego na malutkie podzadanka, tylko skupiamy się na kluczowych elementach i potem w każdym tygodniu monitorujemy sobie jaki procent naszego planu został wykonany i jak nam idzie ta droga. I to jest 12 tygodni.

A potem mamy tydzień 13, który poświęcamy na podsumowanie, na analizę, na świętowanie i później od nowa zaczyna się kolejny cykl.

Ja w ogóle lubię takie podejście cykli w biznesie i w życiu, bo jak mamy pory roku, jakąś sezonowość, to to po prostu gra.

Kasia: Ja też bardzo to lubię. Wiesz, cykl księżycowy, pory roku. Dla mnie to jest taka fajna przewidywalność. Natura nam sama mówi, że coś wydarza się po czymś, więc dlaczego my też nie mielibyśmy z tego skorzystać. Uważam, że to jest naprawdę bardzo fajny system działania.

I tak jak mówisz, w 13 tygodniu podsumowanie, często jakieś świętowanie, oddech, złapanie perspektywy, później przejście do kolejnego cyklu i znowu działanie w ten sam sposób. To znaczy każdego tygodnia realizujemy swoje strategie, wykonujemy konkretne zadania, które nas będą przybliżały do osiągnięcia naszych celów.

Ja również uważam, że mamy wtedy przewidywalny ten nasz biznes. Wiemy, co się wydarzy, wiemy, jak to wszystko będzie wyglądało, co właśnie promujemy, co sprzedajemy. Ja ogólnie jestem też fanką rutyny. Im bardziej biznes jest stały, przewidywalny, może czasem komuś by się z boku wydawało, że jest jakiś nudny, to dla mnie jest tym lepiej. Dlatego że wiem, że pewne rzeczy mają się zadziać w swoim czasie.

Marta: To daje poczucie bezpieczeństwa i moim zdaniem to jest bardzo fajna metoda dla takich osób, dla których planowanie nie jest naturalne albo gdzieś tam w toku swojego życia po prostu się tego nie nauczyły. Bo to jest coś takiego, co pozwala się utrzymać na kursie.

Mamy ten duży cel przed oczami, a jednocześnie nie wymaga to, jeżeli ktoś nie chce, schodzenia do takiego bardzo, bardzo szczegółowego poziomu i na przykład rozbijania tych zadań na poszczególne dni, bo zostajemy na poziomie tygodnia i dzięki temu mamy pewną elastyczność.

Czy ja będę miała lepszy flow do napisania czegoś tam w poniedziałek, czy może jednak usiądę do tego w czwartek. Myślę, że tu fajnie może się sprawdzić u osób, które mają ADHD trochę w kontekście tego co wspomniałaś, że z pomysłami to nie ma problemu, problem jest z tym, żeby złapać ten jeden konkretny i zrealizować go do końca nie rozglądając się na boki i nie próbując, nie rozgrzebując kolejnych piętnastu.

Bo to właśnie działa tak jak trochę taki challenge, po pierwsze jest deadline, po drugie odhaczasz sobie realizację, więc gdzieś tam dopaminka leci. To są takie zewnętrzne ramy, które trochę pomagają ukierunkować naszą energię i kreatywność, żebyśmy się w tym nie spalali, tylko faktycznie realizowali cele.

Kasia: Tak i też myślę, że to jest bardzo dobry system, kiedy ktoś działa w tym swoim biznesie i jest na przykład dobry w działaniu, ale szybko sobie wymyśla jakieś nowe koncepcje albo działa systematycznie i pewnie kiedy ma jakiś plan, kiedy rzeczywiście wie, co potrzebuje zrobić.

A kiedy jest dużo opcji, jak działamy bez celu, bo wtedy można wszystko, to dużo osób nic nie robi.

Marta: Widzisz jakieś wady tej metody albo może nawet nie tyle wady, co jakieś potencjalne pułapki albo błędy, które się powtarzają, wpływają na skuteczność?

Kasia: Tak, jeśli chodzi o takie pułapki to na pewno, tak jak powiedziałeś, zbyt duże zafiksowanie się, że coś mi się wydarzy, na przykład w konkretnym dniu, o konkretnej godzinie. To może być takim czymś. Osoby, które są początkujące w kontekście planowania i ustalania swoich celów metodą dwunastotygodniowego roku, mogą schodzić trochę za bardzo szczegółowo. Czyli planują bardzo szczegółowo i właśnie trochę fiksują się na tym, że konkretne rzeczy muszą się wydarzyć w konkretnym czasie. Ja na przykład jestem fanką tego, że na jakiś konkretny tydzień mamy po prostu pulę zadań, która musi się wydarzyć w tym danym tygodniu. A czasami ktoś, kto robi pierwszy raz dwunastotogodniowy rok, może sobie tak bardzo mocno to uszczegółowiać i jakoś tak supermocno planować na konkretne dni.

Wtedy rzeczywiście może pojawić się taka blokada, że coś się nie wydarzyło wtedy, no to już bez sensu, bo właśnie cały plan mi się rozsypał. To jest pierwsze wyzwanie, które widzę bardzo często w dwunastotygodniowym roku.

No i na pewno też reguła zaangażowania. Z mojej perspektywy 12-tygodniowy rok bardzo często, tak jak powiedziałeś, jest wystarczająco dużo czasu, żeby osiągnąć jakiś cel, ale też dosyć mało czasu tak ogólnie. Czasami mamy takie cele, w których robimy coś przez te 12 tygodni, ale tak naprawdę efekt możemy zobaczyć dopiero w tygodniu numer 13. Czasami nawet 15, bo coś potrzebuje nam się bardziej rozwinąć i nie zawsze to będzie taka natychmiastowa gratyfikacja i osiągnięcie tego konkretnego celu. Bardzo często może być też tak, że ktoś robi te rzeczy, które sobie założył i na przykład w tygodniu numer 6, czy 7, czy 8 przychodzi takie zwątpienie, a nie wiem, bo jeszcze nie widzę efektów, czy to rzeczywiście ma sens i może być blokada, że jeszcze nie widać końca tych efektów, więc zastanawiam się, czy w ogóle to wszystko ma sens.

Trzeba to przetrzymać i przejść przez ten spadek motywacji, który bardzo, bardzo często następuje, szczególnie na początkowych cyklach i zaufać procesowi.

Marta: Ja widzę to, o czym wspomniałam, ten błąd, który ja sama też popełniłam, czyli przeładowanie sobie celów. To jest jednak 12 tygodni, więc niech to będzie albo jeden duży, albo trzy, jakieś takie może trochę mniejsze, no ale zachowajmy realistyczne podejście do tematu.

I też na moim przykładzie jeszcze kwestia monitorowania wyników. Ta metoda opiera się na tym, że regularnie śledzimy nasze postępy i śledzimy je tydzień do tygodnia, a nie dopiero zaglądamy w to po trzech miesiącach. I ja za pierwszym razem pamiętam, że po prostu miałam notatnik rozpisany każdy tydzień na osobnej stronie. Tutaj znaczki, markerki pozaznaczane, fikuśnie… Bardzo się na tym skupiłam, ale u mnie się to totalnie nie sprawdziło, bo trudno mi to było w ogóle wyliczać i tak realnie na to patrzeć, chociaż bardzo ładnie to wyglądało. U mnie to zaklikało w momencie, jak przeszłam na Excela, gdzie w prostej tabelce, na podstawie odhaczonych taktyk, same mi się wyliczały procenty. To dla mnie była naprawdę duża zmiana pod kątem skuteczności.

Więc ja bym też na to zwróciła uwagę, żeby każdy sobie dobrał model monitorowania postępów pod siebie. Jestem ciekawa jak ty to robisz, jak monitorujesz postępy u siebie i klientek.

Kasia: Na początku też korzystałam z Excela. Prawie rok temu przerzuciłam się na Notion i każda z klientek, która wchodzi do procesu dostaje planner w Notion i tam mamy wszystko podlinkowane i ustawione automatyzacje na zliczanie procentów.

Marta: To kolejna wskazówka – można sobie przetestować Notion. Jeszcze w tych zagrożeniach jedna rzecz mi przyszła do głowy, trochę wynikająca z tego, co mówiłaś. Takie podejście w stylu wszystko albo nic. Czyli albo lecimy ten plan 100% idealnie z założeniem albo rzucamy to w diabły jak pierwsza rzecz się gdzieś tam rozjechała, przesunęła, no bo wiadomo, życie się po drodze wydarzyło.

A prawda jest taka, że plan zrealizowany w 80%, to nadal jest super wynik i nadal kawał roboty zrobionej przez te 12 tygodni. Więc ja bym na to zwróciła uwagę. A powiedz mi, czy ty planujesz według tej metody ortodoksyjnie trzymając się reguł z książki, czy gdzieś wprowadziłeś jakieś swoje zmiany albo usprawnienia, gdzieś to tam dopasowałaś do siebie?

Kasia: Pracuję dwutorowo. Dla swojego biznesu jadę z cyklami. Ale też prowadzę klientki, więc do tego, gdzie prowadzę klientki troszeczkę zmodyfikowałam pod ich potrzeby. Bo na samym początku, kiedy wchodzimy do procesu, mamy strategiczne spotkanie, ono jest takim wstępem. Mapujemy biznes, jak on wygląda, jakie są poszczególne elementy i oczywiście ustalamy z klientką, gdzie ona chciałaby być docelowo za jakiś czas, za 2-3 lata. Wtedy sprzężeniem zwrotnym ustalamy cele – jeśli chcesz być tam, doprowadzą Cię takie, takie i takie kroki i według tych kroków milowych wyznaczamy cele na najbliższe 12 tygodni.

Później robimy to w taki sposób, że zawsze jest jeden główny cel, który będzie z reguły trwał przez te 12 tygodni, czyli przez cały proces naszej współpracy. Jeśli klientki mają przestrzeń, to dobieramy maksymalnie 2 cele poboczne. Lubię te cele poboczne dobierać na takiej zasadzie, że one trwają mniej niż 12 tygodni. Czyli coś może trwać 6 tygodni na początku.

Pierwszy cel poboczny skończymy i zaczynamy drugi cel poboczny, który trwa na przykład kolejne 12 tygodni. Czasem jest tak, że klientki mają cel główny i tylko jakiś jeden poboczny, w zależności też tak naprawdę od potrzeb i od możliwości czasowych klientek.

Ustalam z klientkami OK to w takim razie, ile masz rzeczywistej przestrzeni na pracę nad celami, zanim jeszcze je określimy, zanim jeszcze je ustalimy, zanim sobie to wszystko rozpiszemy, zmapujemy, bo jeśli klientka na przykład mówi mi mam maksymalnie jedną godzinę dziennie, to ja w inny sposób mogę pomóc jej określić te cele i później rozpisać zadania.

A ktoś na przykład mi powie spokojnie, trzy dni w tygodniu siedzę i cisnę to bardzo dużo od tego zależy. Później, kiedy mamy ustalony cel, rozpisuję te zadania, które mają do tego celu klientkę doprowadzić i mamy pulę zadań na każdy tydzień. Spotykamy się później raz w tygodniu, żeby sprawdzić, jak wygląda wykonanie tych zadań, czy były jakieś pytania, czy ktoś zrobił wszystko, czy nie, jeśli nie, to dlaczego. Sprawdzamy sobie takie rzeczy.

Klientki sobie same tych taktyk nie tworzą. Ja tworzę te taktyki i poszczególne zadania na każdy tydzień. Ja dodałam do tego jeszcze nawyki, czyli mamy te nasze cele i w nich robimy co tydzień jakieś zadania, które są zadaniami jednorazowymi na zasadzie takiej, że jest zrobione, odhaczone, przechodzimy do kolejnego zadania. Natomiast też mamy swoje nawyki, które robimy przez cały czas trwania tego dwunastotygodniowego roku. Bo uważam, że to powinno iść ze sobą w parze.

W okolicach szóstego tygodnia, gdzie bardzo często jest spadek motywacji, wracamy do tego naszego głównego celu i sprawdzamy, rozliczamy wykonanie zadań, jak to wszystko wyglądało. Na początku klientki też wyznaczają swoją wizję, misję, jak by chciały, żeby ich biznes wyglądał docelowo. Na końcu jest podsumowanie, takie własne, gdzie odpowiadają sobie na takie pytania, co im się podobało, co by chciały zmienić, czas na refleksję.

Aby same zauważyły, co im w ogóle daje taka systematyczna praca. Bo dla większości z nich to jest pierwszy raz, gdzie pracują systematycznie nad jakimiś tematami przez określony czas, więc po prostu muszą się tego nauczyć. Generalnie nie jest to jakieś takie superortodoksyjne, czyli dokładnie takie jak metoda z książki, natomiast myślę, że jest dosyć bliskie temu, co w oryginale jest zalecane.

Marta: Dobrze, że podkreślasz element monitorowania postępów, bo myślę, że to jest właśnie kluczowe w tej metodzie i to się przekłada na jej skuteczność. A wspomniałaś też o nawykach i ja bym na chwilę przy tym została, bo przecież celem na 12-tygodniowy rok może być wypracowanie sobie jakiegoś nawyku. Wtedy w taktykach na kolejny tydzień wpisujemy sobie coś, co pomoże nam to ogarnąć.

No i właśnie, w jakich obszarach można sobie planować tą metodą? Mówiłaś, że pomagasz klientkom biznesowo, sama też planujesz swoje rzeczy biznesowe, wykorzystujesz tą metodę też w jakichś innych obszarach poza firmą?

Kasia: Nie. Dwunastotygodniowy rok tylko w swoich działaniach biznesowych, jakichś swoich celów prywatnych tą metodą nie praktykuję. Bardziej pracę z klientkami i taką swoją własną dla swojego biznesu.

Właściwie każdy z systemów można usprawnić w jakiś sposób przez właśnie tą metodę dwunastotygodniowego roku, także ma też to duże takie zastosowanie w samym biznesie.

Marta: Tak, w biznesie na pewno, poza biznesem też. Ja na przykład testowałam w kontekście nauki języka i tak trochę sportowo i to też się bardzo fajnie sprawdza pod takim warunkiem, że skupiamy się wtedy na jednym obszarze, a nie po prostu wrzucamy do tego gara wszystko, co byśmy chcieli do końca swojego życia osiągnąć. Można sobie to testować na różnym gruncie. Powiedz mi, jak ty planowałaś wcześniej, zanim odkryłaś 12-tygodniowy rok, jak to u ciebie wyglądało?

Kasia: Wcześniej planowałam rocznie. Na zasadzie, co chciałabym, żeby mniej więcej wydarzyło się w ciągu roku. Potem bardziej szczegółowo kwartalnie, czyli podobnie do 12-tygodniowego. Natomiast swoją największą uwagę skupiałam na tym, by planować sobie tak już bardziej szczegółowo z miesiąca na miesiąc. Czyli kończył się miesiąc, to zastanawiałam się nad tym, co ja bym chciała w takim razie w kolejnym miesiącu. Ale przesiadłam się na metodę dwunastotygodniowego roku, dlatego że bardzo często było tak, że miesiąc mi nie starczał na coś tam, bo jednak to jest też trochę za krótko. Potem wchodził kolejny i właściwie niby to były jakieś osobne odcinki czasu, ale czasem trzeba było coś połączyć. I później ciężko było też sobie sprawdzać, czy idziemy dobrym torem.

Marta: A jak to wygląda teraz? Bo masz swój plan na 12 tygodni, a planujesz oprócz tego też w skali roku i jeśli tak, to na jakim poziomie szczegółowości? Czy może też robisz takie plany bardzo szczegółowe na każdy dzień? Czy masz tylko ten plan ogólny 12-tygodniowy? Jak to teraz u Ciebie działa?

Kasia: To o czym mówiłyśmy, czyli sezony. Ja bardzo lubię i właściwie planuję sobie rocznie na zasadzie takiej – mam swoje produkty, wiem, że robię jakieś kampanie, więc planuję sobie takie grubsze rzeczy, czyli jakieś sprzedaże w układzie rocznym.

Teraz już będzie taki drugi rok, gdzie rzeczywiście to są takie po prostu stałe elementy. Już teraz też nie staram się jakoś super przeładowywać i zbyt entuzjastycznie tego robić. Czyli generalnie na skali całego roku wiem, co będę sprzedawała, jak będę miała kampanię to co będę chciała zrobić w konkretnych miesiącach. I potem startuję z 12-tygodniowym rokiem.

Z tym, że cykl 12-tygodniowego roku po raz pierwszy zaczęłam od moich urodzin, które są na początku maja. W ten sposób sobie liczę. Troszeczkę w innych miesiącach się odbywa. I jak mam kalendarz roczny, wiem co sprzedaję i jeśli np. jakaś sprzedaż przychodzi na kolejne cykle tego dwunastotygodniowego roku, no to super, ja sobie tam wszystko planuję tak jak ma to zostać zrobione.

Jeśli nie mam jakichś większych sprzedaży albo gdzieś jest jakaś luka, bo czasami też się tak wydarza, wtedy bardziej planuję sobie na przykład jakąś swoją flagową ofertę, czyli takie rzeczy, które idą aktywnie sprzedażowo albo wtedy po prostu wymyślam sobie jakieś takie projekty właśnie z tego mojego notesika na zasadzie zrobię kiedyś, kiedy będę miała więcej czasu.

Marta: No to u mnie to wygląda dość podobnie, bo ja też robię plan roczny tych grubych rzeczy, nazwijmy to, żeby mniej więcej wiedzieć, w jakim miesiącu będzie się coś działo, czy jakaś sprzedaż, czy jakiś nabór do programu i potem schodzę sobie do tego 12-tygodniowego roku i dopiero później w kolejnym kroku sobie to przekładam na taki bardziej szczegółowy plan.

Jak już mam rozpisane taktyki, to później sobie to przerzucam do Asany i rozbijam na jakieś mniejsze podzadania i tam wtedy dochodzą daty wykonania, ewentualnie odelegowanie komuś jakiejś części. I na tym sobie dobudowuję resztę tych rzeczy, które trzeba w pracy zrobić, a których nie ma w dwunastotygodniowym roku, bo są poza celem. Jest w robocie dużo takich rzeczy. No nie wpisujemy raczej tam wysyłania faktur albo tego typu spraw.

A komu byś poleciła takie podejście z dwunastotygodniowego roku? U kogo to może się sprawdzić naprawdę fajnie?

Kasia: Poleciłabym na pewno osobom, które do tej pory próbowały planować jakimiś innymi metodami albo właśnie takimi rocznymi czy miesięcznymi czy jakoś bardzo określnymi dziennymi i nie mogły wytrwać, bo wybrały strategię wszystko albo nic.

Bardzo polecam osobom, które są pasjonatkami, a chciałyby dać sobie przestrzeń na taki jeden cykl, skupić się na jednej rzeczy i zobaczyć, gdzie je to zaprowadzi, bo być może okaże się, że to jest naprawdę dużo, dużo lepsze niż sięganie co chwila po jakieś nowe taktyki.

Bardzo też bym poleciła osobom, które czują, że ich biznes już jest na jakimś fajnym etapie, ale dzięki temu 12-tygodniowemu rokowi mogłyby sobie naprawdę dosyć mocno podkręcić jeszcze jakieś śrubki, na które wcześniej nie było czasu.

Albo osobom, które planują rzeczy od kampanii do kampanii. Tak jak powiedziałeś, bardzo często jest tak, że te trzy miesiące to jest czas na to, by się do kampanii przygotować, zrobić on-boarding i pracować z klientami. Żeby takie osoby też weszły w tryb dwunastotygodniowego roku, ale żeby na przykład kampania kończyła się w tygodniu 6, żeby jeszcze miały trochę czasu na zaopiekowanie przestrzeni między kampaniami, między na przykład kolejnym startem. To jest bardzo często coś, co pewnie też zauważasz – ktoś sprzedaje, potem kończy sprzedawać, jest luka i w ogóle nic się nie dzieje. Po prostu nikogo nie ma i dopiero wychodzi na świat w momencie, w którym sprzedaje coś następnego. A 12-tygodniowy rok mógłby naprawdę fajnie zaopiekować właśnie ten czas między kampaniami. Tak, między kampaniami.

Polecam też 12-tygodniowy rok do pracy systematycznej. Jeśli na przykład wiemy, że potrzebujemy skupić się na pozyskiwaniu klientów, bo to jest genialny odcinek czasu. Ja uważam, że takie 12 tygodni to jest naprawdę bardzo dobry czas na to, by zbudować sobie bazę potencjalnych klientów i zacząć sprzedawać swoje usługi systematycznie. Szczególnie jeśli wchodzimy do jakiegoś nowego segmentu klienta albo mamy jakąś nową usługę.

Albo potrzebujemy wrócić z jakimiś naszymi działaniami, żeby wyrobić nawyki systematycznego sprzedawania, systematycznego marketingu docierania do nowych osób.

Marta: Zgadzam się z tobą w pełni. Myślę, że możemy skończyć z takim przesłaniem albo może bardziej zachętą. Zainteresujcie się metodą, poczytajcie, możecie przeczytać książkę albo gdzieś znaleźć podsumowanie i spróbować sobie działać według tego systemu, bo może się okazać, że efekty naprawdę są tego warte.

Dziękuję Ci, Kasia, za tę rozmowę i za przybliżenie tematu.

Kasia: Dziękuję bardzo za zaproszenie. Polecam przetestować metodę 12-tygodniowego roku. A nawet jeśli na ten moment nie możesz sobie tego wdrożyć, to chociaż zapoznaj się z nią, bo może będą tam takie elementy, które sprawią, że będziesz zaciekawiona, będziesz chciała skorzystać z tej metody. Mega, mega polecam.

Wbrew pozorom to jest metoda, która mocno uwalnia czas. Ściąga z głowy myślenie o planowaniu, na przykład każdego tygodnia czy każdego miesiąca, ponieważ robimy to raz, a potem mierzymy sobie systematycznie nasze działania i wszystko jest bardziej uporządkowane.

W świecie, w którym życie bardzo często jest nieuporządkowane, takie chaotyczne, dzieci chorują, coś tam się wysypie, to jak mamy taki plan, w którym rzeczywiście możemy wracać i on jest stały, to ja uważam, że naprawdę to jest mega, mega wartość.

Chcesz dowiedzieć się więcej o założeniach metody 12 tygodniowego roku? Zajrzyj do TEGO wpisu na blogu!

O jakie elementy musisz zadbać planując kampanię sprzedażową kursu lub e-booka?

Poznaj 4 filary udanej kampanii:

1️⃣ Stworzenie strony sprzedażowej

2️⃣ Ułożenie harmonogramu działań dzień po dniu

3️⃣ Przygotowanie maili i postów sprzedażowych

4️⃣ Wykorzystanie płatnej promocji

To są absolutne „must have”, a braki w którymś z tych obszarów położą sprzedaż nawet najlepszego kursu czy programu. Potrzebujesz wsparcia przy pracy nad ofertą?

Zamiast błądzić po omacku i wymyślać koło na nowo, skorzystaj ze sprawdzonego procesu zamkniętego w Projekcie Kampania! Dołącz na pokład i odbierz natychmiastowy dostęp do wszystkich materiałów. Kliknij w poniższy banner, by sprawdzić szczegóły.

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *