Podcast Oswajam Online – odcinek 9
W dzisiejszym odcinku zabawię się w pogromczynię mitów! Na tapet biorę 13 mitów wokół tworzenia produktów cyfrowych i zarabiania na swojej wiedzy.
Kliknij w odtwarzacz poniżej, żeby posłuchać dziewiątego odcinka podcastu Oswajam Online dla twórców cyfrowych, edukatorów i soloprzedsiębiorców, którzy przedzierają się przez tą internetową dżunglę chcąc zarabiać w sieci na swojej wiedzy i pasji.
Podcast znajdziesz też w popularnych w aplikacjach – m. in. Apple Podcast i Spotify.
Mit 1: Od początku trzeba inwestować kupę kasy w sprzęt i narzędzia. To droga zabawa.
A jaka jest prawda?
Nie musisz inwestować na start setek tysięcy złotych, żeby zbudować własne studio telewizyjne ani zdawać na wydział operatorski, żeby nagrać przyzwoite wideo kursowe. Zacznij od sprawdzenia zasobów, którymi już dysponujesz – komputer, telefon, słuchawki, może aparat fotograficzny, albo kamera internetowa?
Twoim zadaniem nie jest zrobienie hollywoodzkiej produkcji, a zapewnienie użytkownikowi komfortowego odbioru tego, co chcesz mu przekazać. Nawet najcenniejsza wiedza nie będzie w pełni wykorzystana, gdy nagranie będzie kiepsko udźwiękowione i trudno będzie zrozumieć, co mówisz. Odbiór utrudniają również różne rozpraszacze wizualne, dlatego zadbaj o dobre światło i tło, które będzie budować Twój wizerunek, zamiast odciągać uwagę.
To nie musi dużo kosztować, ale trzeba poświęcić trochę czasu żeby przygotować pomieszczenie i sprzęt którym dysponujesz.
Może Cię to zaskoczy, ale w kursie wideo najważniejszy jest… dźwięk! Jeśli kursant nie rozumie, co mówisz, to nie skorzysta z Twojej wiedzy i poczuje się rozczarowany zakupem. Jeśli masz zainwestować w jedną rzecz na start, niech to będzie mikrofon. Przyzwoity mikrofon kupisz już za kilkaset złotych, a w wersji budżetowej wystarczy inwestycja 5 dyszek w mikrofon krawatowy.
Na jakość dźwięku, poza mikrofonem, ogromy wpływ ma także akustyka pomieszczenia w którym nagrywasz.
W pustym pokoju, gdzie stoi tylko biurko, nie ma dywanów, zasłon, wielu mebli, będzie niósł się dość duży pogłos, który sprawi, że zabrzmisz jak głos ze studni. Nie musisz wygłuszać ścian profesjonalnymi panelami akustycznymi ani inwestować w ekrany, możesz zamiast tego postawić na chałupnicze sposoby tłumienia pogłosu.
Zasada jest prosta – im więcej miękkich rzeczy w pomieszczeniu, tym mniej dźwięk odbija się od ścian. Jeśli nie masz dywanów – rozłóż na podłodze koce, na biurku pod komputerem i mikrofonem rozłóż tkaninę. Twoim przyjacielem będą zasłony, firanki, rośliny, a nawet wieszaki z ubraniami lub maskotki.
Jeśli chodzi o obraz najprawdopodobniej w zupełności wystarczy Ci sprzęt, który już masz. W większości przypadków nie ma potrzeby inwestowania w kamerę cyfrową. Z powodzeniem możesz wykorzystać kamerę wbudowaną w laptopa, a jeśli jest wyjątkowo słaba to sięgnij po telefon. Dziś smartfony mają naprawdę świetne obiektywy. Jeszcze lepszy obraz uzyskasz nagrywając aparatem fotograficznym, jeśli go masz.
Klikając w poniższy banner możesz pobrać bezpłatny przewodnik „Jak stworzyć kurs online bez inwestowania milionów monet” z przeglądem darmowych albo niskopłatnych narzędzi, dzięki którym nagrasz swój kurs online bez konieczności inwestowania dużych kwot już na starcie.
Zacznij działać z tym co masz, zamiast blokować się brakiem sprzętu już na starcie.
Mit 2: To jest bardzo skomplikowane technicznie
Wszystko co nowe na początku wydaje się być trudne. A później ktoś pokazuje Ci co i jak, nabierasz wprawy i nagle staje się łatwe. Podstawowy montaż wideo na potrzeby zrobienia kursu zrobisz nawet w Canvie. Tak, w tej samej Canvie w której robisz grafiki do postów. Możesz ją wykorzystać również do nagrania materiałów w których widać prezentację i Twoją miniaturkę. Podobnie Zoom, Teamsy czy bezpłatny program OBS. Te narzędzia są dość intuicyjne, a przez to, że są popularne w sieci bez problemu znajdziesz dziesiątki samouczków i tutoriali.
Naprawdę, jeśli obsługujesz pocztę i media społecznościowe, to jesteś w stanie ogarnąć przygotowanie materiałów edukacyjnych.
Mit 3: Jest mnóstwo rzeczy do przygotowania i wszystko musisz zrobić samodzielnie
Musisz się nauczyć jak zrobić stronę internetową i sklep. Skonfigurować to z bramką płatności i platformą kursową. A do tego przygotować wszystkie grafiki promocyjne, nagrać i zmontować materiały i nie wiadomo co jeszcze.
Nie musisz robić wszystkiego samodzielnie. Często finalnej taniej będzie zapłacić za np. zrobienie strony specjaliście zamiast poświęcać 20h na nauczenie się, jak to zrobić, wcześniej inwestując w kurs, a później przez kolejne 20h próbując samodzielnie to wyklikać.
Rozsądniej te 40h przeznaczyć na pracę z klientem i zarobić na wynagrodzenie podwykonawcy. Możesz z powodzeniem wydelegować te jednorazowe kwestie.
Łatwo wpaść w taką pułapkę myślową „jeszcze nie zarabiam, więc wszystko muszę robić sam/a”. Przeszukujesz więc internet w poszukiwaniu tutoriali i instrukcji, kupujesz kolejne kursy, by dowiedzieć się, jak zrobić stronę internetową, jak nagrywać rolki, jak rozliczać działalność, jak zwiększać zasięgi, jak stworzyć karuzelę na Instagram, jak stworzyć sklep na Facebooku i co to do cholery jest CRM.
Jeśli poświęcasz czas najpierw na zdobycie nowej umiejętności (która przyda Ci się tylko raz i na której nie będziesz zarabiać), a później na wdrożenie tej nauki i np. stworzenie strony internetowej, to jednocześnie nie robisz tego, co w biznesie jest najważniejsze – nie generujesz zysku. Nie sprzedajesz i nie zarabiasz, bo w tym czasie zgłębiasz tajniki WordPressa, zamiast pozyskiwać i obsługiwać klientów.
Łatwo jest wpaść w taką spiralę „przygotowań” i wynajdywać dziesiątki tematów, które jeszcze musisz załatwić zanim wreszcie zaczniesz robić to co należy – zarabiać. Jeszcze tylko zrobię jeden kurs, jeszcze tylko poprawki na stronie, jeszcze tylko sesja zdjęciowa.
Wychodzę z założenia, że pieniądze zawsze można zarobić, minionego czasu nie odzyskasz nigdy.
Mit 4: Muszę mieć zespół, bo nie da się zrobić kampanii w pojedynkę
Czyli drugi koniec tego samego kija! No pewnie, że się da zrobić kampanię w pojedynkę lub z niewielkim wsparciem np. wirtualnej asystentki czy specjalisty od reklam.
Przy pierwszym produkcie na zewnątrz zleciłam tylko korektę i redakcję (to była kursoksiążka i e-book), a moja wirtualna asystentka zrobiła landing na podstawie przygotowanych przeze mnie wytycznych i treści, a także wrzucała do MailerLite maile z kampanii.
Resztę robiłam sama – produkt, posty, grafiki, reklamy, treści, montaż wideo i cała koncepcja kampanii.
Między tym, że wszystko robisz samodzielnie i tym, że masz stały kilkuosobowy zespół na etacie jest całe morze możliwości. Jeśli wolisz inwestować czas, a nie pieniądze, to po prostu więcej robisz samodzielnie i liczysz się z tym, że cały proces potrwa dłużej, a Ty po drodze popełnisz kilka błędów. To zupełnie normalne gdy robisz coś po raz pierwszy.
Jeśli szukasz wsparcia w procesie tworzenia produktów cyfrowych i przygotowania się do ich sprzedaży dołącz do Strefy Twórców Online, w której znajdziesz niezbędne informacje, instrukcje techniczne, a dwa razy w miesiącu możesz wziąć udział w spotkaniu na żywo i przegadać swoje wątpliwości.
Mit 5: Produkty cyfrowe to dochód pasywny
Wystarczy, że napiszesz e-booka czy nagrasz kurs wideo, a później to już tylko patrzysz jak kasa płynie na konto wartkim strumieniem. No byłoby fajnie, ale to tak nie działa. Zrobienie produktu to tylko jeden z etapów całego procesu i to wcale nie ten najtrudniejszy. Przecież jesteś specjalistą w swojej dziedzinie i mówisz o tym, na czym się znasz.
Schody zaczynają się, gdy trzeba zaplanować i skoordynować w czasie wszystkie działania marketingowo-sprzedażowe, bo przecież chodzi o to, żeby ktoś Twój produkt kupił i z niego korzystał. Biznes oparty na produktach cyfrowych to świetna sprawa, ale to praca jak każda inna. Nie robi się sama.
I oczywiście można zautomatyzować sprzedaż części swoich ofert i bardzo Ci to polecam, zwłaszcza już na pewnym etapie zaawansowania, bo to jest świetny sposób stabilizacji przychodów, ale to też nie jest tak, że lejek automatyczny wdroży się sam. Potrzeba na to dobrej strategii i sporo pracy na początku, żeby wszystko ustawiać i przetestować różne warianty zanim znajdziesz to, co zadziała u Ciebie.
Mit 6: Wszystko albo nic!
Musisz rzucić etat czy inne dotychczasowe odnogi swojej działalności i zająć się wyłącznie produktami cyfrowymi.
Nieprawda.
Twój biznes online oparty na sprzedaży produktów cyfrowych nie musi być Twoim głównym źródłem dochodu. Może być dodatkiem do etatu albo jedną z „nóg” firmy. Albo po prostu pobocznym projektem związanym z tym, co Cię na maksa kręci i nie ma żadnego związku z Twoją główną działalnością zarobkową. Nie musisz nagle skakać na główkę do zbiornika pełnego rekinów. Możesz zacząć od moczenia stóp w stawie siedząc na pomoście. I czerpać z tego dziką satysfakcję!
Mit 7: Już za późno – wszystko jest już w sieci
Nie ma sensu zaczynać, bo wszystko już jest w internecie, a konkurencja zaczęła działać w tym obszarze szybciej niż Ty i super sobie radzi, więc nie masz już czego szukać.
A tak naprawdę oznacza to tylko tyle, że jest zapotrzebowanie na rynku na takie produkty i usługi. I znajdą się osoby, które lepiej zarezonują właśnie z Tobą, a nie z konkurencją i to Twoja oferta będzie dla nich atrakcyjniejsza.
A w internecie owszem, można znaleźć wszystko, ale jak to zweryfikować i ocenić które ze źródeł jest rzetelne? I ile czasu i energii pochłonie takie samodzielne przedzieranie się przez gąszcz niezweryfikowanych treści?
Wiele osób woli zainwestować w sprawdzony i przetestowany proces i dostać najskuteczniejsze rozwiązania na tacy zamiast szukać go samodzielnie, brnąc przez odmęty sieci.
Bez konta poniżej 10 000 obserwujących to nawet nie ma co podchodzić do tematu.
Bzdura!
Jest wiele kont, które mają po kilkadziesiąt tysięcy obserwujących, a sprzedaż idzie marniutko. I drugie tyle tych małych, które sobie świetnie radzą ze sprzedażą swoich produktów cyfrowych. Liczba obserwujących na Insta czy fejsie nie jest żadnym wyznacznikiem.
W dniu założenia firmy, 3 miesiące przed pierwszą kampanią, miałam okrągłe zero subskrybentów newslettera i ze 200-300 osób, które mnie obserwowały na Instagramie. Do dnia startu tej kampanii w obu tych kanałach zgromadziłam mniej więcej po 1000 osób, a produkt wygenerował sprzedaż na około 11,5 tysiąca zł. Przyznasz, że to całkiem przyzwoity start przy tak małym gronie odbiorców.
Zresztą nawet dziś, gdy to nagrywam moje konto na Insta nie przekroczyło 5 tysięcy followersów, a ja nie mam tego nawet na liście marketingowych celów.
Youtube, Tiktok, Instagram, Facebook, a do tego blog i podcast. No i newsletter. Oczywiście codzienne stories po kilkanaście kafelków, łącznie z weekendami i codzienne posty na każdej platformie to podstawa. Do tego dwa razy w tygodniu grubsze treści.
Serio nie. A już na pewno nie na początku.
W zupełności wystarczy Ci newsletter i systematyczna rozbudowa bazy mailowej. Do tego jeden wybrany kanał w mediach społecznościowych i jeden kanał długożyjących treści – zależnie od Twoich preferencji może to być wideo, tekst albo audio.
Można zarabiać na produktach cyfrowych w ogóle nie prowadząc aktywnej komunikacji w mediach społecznościowych. Mówiłam o tym sporo w 3 odcinku podcastu.
Jaka jest prawda? Sprzedaż ograniczona czasowo w kampaniach sprzedażowych to tylko jedna z możliwości i jak wszystko ma zarówno wady jak i zalety.
Główna zaleta jest oczywista – dużo kasy w krótkim czasie! Zastrzyk kilkunastu czy kilkudziesięciu tysięcy w ciągu tygodnia to wspaniała sprawa. Ale sprzedaż w kampaniach, zwłaszcza w modelu okienkowym, gdzie przez tydzień chcesz zrobić obroty na cały kwartał jest bardzo energochłonna. Pożera także sporo zasobów – czasu i pieniędzy, a także wymaga dobrego planowania.
No i umówmy się – nie da się robić epickiej kampanii co miesiąc, bo zamęczysz i siebie i odbiorców.
Dlatego warto łączyć ze sobą różne modele sprzedażowe i tak projektować swoją drabinę produktów, żeby sprzedawać je w różnych trybach. Więcej mówiłam o tym w odcinku o różnych modelach sprzedażowych.
Przez to, zamiast wypuścić go w świat, wprowadzasz wciąż kolejne poprawki. Po pierwsze perfekcyjne nie istnieje. Po drugie perfekcyjny dla kogo? Dla Ciebie czy dla odbiorcy? Bo z perspektywy odbiorcy on ma być skuteczny i zrealizować obietnicę złożoną w ofercie. Ma mu pomóc przejść z punktu A do punktu B w optymalny sposób.
Produkty cyfrowe są niezwykle wdzięcznym tematem właśnie dlatego, że możesz je ulepszać na bieżąco. I te ulepszenia nie biorą się z powietrza, a z rozmów z osobami, które już przerobiły produkt i mogą Ci powiedzieć, czy czegoś im brakowało albo czy coś było niejasne. Dzięki temu dodajesz treści uzupełniające albo poprawiasz dotychczasowe i w efekcie Twój produkt staje się coraz lepszy z każdą edycją.
Nie osiągniesz tego bez wypuszczenia czegokolwiek do testów. Wstrzymywanie się z wydaniem produktu, żeby dopieścić grafiki w PDFach albo zmontować ładne plansze wideo czy jakieś inne wodotryski, które nie mają wpływu na to, jak klient korzysta z produktu, nie ma sensu. Takie ostatnie szlify możesz wprowadzać w kolejnym kroku, gdy produkt jest już na rynku.
Czyli totalne zaprzeczenie poprzedniego mitu. Prawda jak zwykle leży po środku. I ani genialny produkt, o którym nikt nie wie, ani jakiś świetnie opakowany sprzedażowo kiepski produkt nie sprawią, że będziesz stabilnie i przewidywalnie zarabiać na sprzedaży swojej wiedzy.
Tak, to prawda, że w przypadku produktów wiedzowych klient kupuje kota w worku i dopóki nie zapłaci, to nie wie w 100% co otrzyma, nawet jeśli widział bezpłatny rozdział czy moduł kursu. Dlatego to jak prowadzisz komunikację sprzedażową jest mega ważne.
Ale koniec końców, gdy klient już kupi, to powinien być początek waszej wspólnej przygody, a nie pierwszy i ostatni raz. Jeśli nie dowozisz obietnicy złożonej w ofercie, to prawda szybko wyjdzie na jaw. Pamiętaj, że niezadowolony klient jest sto razy bardziej skory do wylania publicznie swojej frustracji niż ten zadowolony do podzielenia się pozytywną opinią.
A zdobycie nowego klienta jest kilkukrotnie droższe i znacznie trudniejsze niż sprzedanie kolejnego produktu dotychczasowemu. Dlatego warto dbać o jakość produktu i budować długofalowe stosunki z klientem, myśleć z wyprzedzeniem o jego kolejnych krokach i tak projektować swoją ofertę, żeby z jednego produktu naturalnie przechodził do zakupu kolejnego.
Żeby zarabiać na swojej wiedzy, potrzebujesz minumum 20 lat doświadczenia i najlepiej tytuł profesora zwyczajnego. Inaczej ekspert z Ciebie jak z koziej pupy trąbka.
Zwłaszcza wśród kobiet pokutuje ten mit, co bardzo dobitnie pokazuje raport przygotowany przez Olę Gościniak, z którego wynika, że aż 60% ankietowanych kobiet uważa, że ma niewystarczające wykształcenie do tego, żeby dzielić się wiedzą, chociaż aż 90% z nich ma wykształcenie wyższe w obszarze, z którego chce edukować!
Naprawdę papierki to nie wszystko! Oczywiście jest wiele branż, gdzie wymagane jest jakieś konkretne poświadczenie kompetencji, żeby móc wykonywać zawód, i absolutnie nie namawiam Cię do udzielania porad prawnych, jeśli nie jesteś prawnikiem, ale nie zawsze dyplom jest gwarantem tego, że ktoś jest specjalistą w danym obszarze albo nim nie jest.
Często jest tak, że to osoba, która w danym temacie jest zaledwie kilka kroków przed Tobą, będzie lepszym wsparciem na trasie, bo żywo pamięta miejsce, w którym Ty jesteś teraz, więc skuteczniej do Ciebie trafi i przeprowadzi Cię swoją drogą. Prostą i skuteczną. Wcale nie przedstawiając Ci przy tym całego spektrum możliwości, które tylko przyprawiłyby Cię o zawrót głowy.
Dobry edukator potrafi ocenić, czego potrzebujesz na danym etapie, żeby zrobić kolejny krok, i tak układa proces, żeby Cię przez niego przeprowadzić, a nie zostawić na starcie z poczuciem „tego jest tyle, że nigdy nie ogarnę, poddaję się”.
To tak jak w sporcie – wybitni trenerzy nie zawsze byli wybitnymi zawodnikami. I w drugą stronę – wielu z tych najlepszych, regularnie zdobywających medale, totalnie nie nadaje się do tego, żeby trenować innych.
Tych mitów na pewno jest sporo więcej, ale na dziś stawiam kropkę. Daj znać jak podobała Ci się taka formuła i czy któryś z tych mitów siedział w Twojej głowie.
Bardzo dobrze się słuchało, niby wiedziałam o większości, a jednak nie do końca wierzyłam 🙂 dzięki za podsumowanie 🙂