Podcast Oswajam Online – odcinek 36
Przewracają Ci się bebechy na myśl o tworzeniu regulaminu albo analizowaniu ustaw czy innych zapisów prawnych, które dotyczą Twojego biznesu? Niestety są to kwestie, których nie można olewać, ale na szczęście są sposoby na to, żeby uporać się z tematem sprawnie i bez bólu.
Moją gościnią jest Judyta Sobolak, adwokatka, która wspiera przedsiębiorców prowadzących biznes online. Porozmawiamy o tym jak ogarnąć te wszystkie regulaminy, RODO i wymogi UOKiKu, żeby sprzedawać produkty wiedzowe legalnie, a przy tym nie zwariować od nadmiaru paragrafów.
Kliknij w odtwarzacz poniżej, żeby posłuchać trzydziestego szóstego odcinka podcastu Oswajam Online dla twórców cyfrowych, edukatorów i soloprzedsiębiorców, którzy przedzierają się przez tą internetową dżunglę, chcąc zarabiać w sieci na swojej wiedzy i pasji.
Podcast znajdziesz też w popularnych aplikacjach – m. in. Apple Podcast i Spotify.
Marta: Cześć Judyta, dziękuję Ci za przyjęcie zaproszenia. Zanim zaczniemy, mam do Ciebie prośbę. Powiedz kilka słów o tym, czym się zajmujesz, w czym wspierasz przedsiębiorców i gdzie w sieci można Cię znaleźć.
Judyta: Cześć, dzień dobry, witam wszystkich serdecznie. Bardzo dziękuję za zaproszenie, również jest mi bardzo miło. Kilka słów o mnie: nazywam się Judyta Sobolak, jestem prawniczką, jestem też adwokatem. Zajmuję się głównie obsługą prawną przedsiębiorców. Obsługą prawną przedsiębiorców e-commerce bardzo mocno ostatnio. Piszę regulaminy, skuteczne umowy, zajmuję się tym całym nudnym RODO.
W ostatnim czasie również mocno poszłam w działalność szkoleniową. Możecie mnie znaleźć na mojej stronie internetowej JudytaSobolak.pl, gdzie tworzę dla Was wzory dokumentów prawnych dla sprzedaży online – regulaminy polityki prywatności itd., jak również na Instagramie. Tam mocno działam i mocno edukuję, tak że zapraszam serdecznie.
Marta: Zdecydowanie polecam zajrzeć na Instagram Judyty, bo tam się dzieją bardzo fajne rzeczy i to jest taki namacalny dowód, że o trudnym i nudnym – jak sama wspomniałeś –prawie można mówić w bardzo ciekawy i nawet zabawny sposób. Ale zacznijmy od początku, bo mamy dzisiaj porozmawiać o legalnej sprzedaży produktów cyfrowych, więc zacznijmy od uporządkowania, definicji – czym w świetle prawa są w ogóle produkty cyfrowe i czy tutaj chodzi wyłącznie o te rzeczy, za które klient nam płaci pieniędzmi, czy może w świetle przepisów ta definicja jest nieco szersza…
Judyta: Dobra, to od tego zaczniemy, ale umówmy się tak, że ja nie będę podawać kodeksowych definicji. Nie będę Was również zanudzać paragrafami, tylko będę się starała wszystko tłumaczyć – jak to mówimy – z prawniczego na nasze. Na podstawie przykładów mogę Wam powiedzieć, czym są produkty cyfrowe, a w regulaminach i w prawie określane są jako „treść cyfrowa”.
Więc jeżeli gdziekolwiek w tych nudnych tematach widzicie „treść cyfrowa”, to są to produkty cyfrowe, a z kolei produkty cyfrowe to: e-booki, kursy, checklisty i te produkty, które twórcy sprzedają online. Zaczęłaś bardzo ciekawy temat już na początku i dosyć trudny, dla niektórych też kontrowersyjny – mówimy o sprzedaży tych treści. Bo często spotykamy się w internecie z tym, że niektórzy twórcy sprzedają te produkty za 0 zł i używają właśnie tego sformułowania 0 zł. Też wielu z nich używa sformułowania bezpłatnie, za darmo. Natomiast nie możemy tego w ten sposób interpretować. Dlaczego? W świetle przepisów od 1 stycznia 2023 roku (ta data prawdopodobnie dzisiaj jeszcze będzie się powtarzać) mieliśmy rewolucję w kwestiach dotyczących legalności sprzedaży online – tak zwany OMNIBUS i zmiany przepisów. Wówczas powstała nowa waluta. Nowa waluta dosłownie, dlatego że ustawodawca stwierdził, że za produkty cyfrowe możemy płacić albo pieniędzmi, albo danymi osobowymi. Bo, kiedy twórcy oferują nam zakup tych produktów czyli tzw. lead magnetów (e-booki, kursy, małe checklisty) za 0 zł – według przepisów płacimy za to danymi osobowymi. Dlatego że prawdopodobnie zapisujemy się wtedy do newslettera tych twórców i z kolei ci twórcy otrzymują nasze dane osobowe i następnie wysyłają nam, mówiąc jasno, reklamy i treści marketingowe na nasze maile. I ustawodawca stwierdził, że to nie może być coś, co jest za darmo, bo to nie jest za darmo. No i od 1 stycznia 2023 roku mówimy o tym, że płacimy danymi osobowymi, stąd posługujemy się sformułowaniem, że coś jest za 0 złotych, a nie za darmo. Mam nadzieję, że to dobrze wytłumaczyłam.
Marta: Tak, myślę że tak. Samo zwrócenie uwagi na to, że w przepisach jest to ujęte jako treści, a nie jako produkty. Myślę, że to przeciętnemu człowiekowi dość jasno obrazuje, że treść to faktycznie nie musi być to za co płaci się konkretnie monetami. A to jest prawda, że dane, a raczej możliwość wysyłania informacji na te dane, czyli to, że możemy z nimi coś robić, faktycznie są pewnym rodzajem wynagrodzenia. Tych wszystkich rzeczy pod kątem prawnym jest do ogarnięcia sporo, bo jest bardzo dużo różnych kategorii i różnych worków, z których nam co chwilę wyskakują a to jakieś regulaminy, a to polityki prywatności… To też zależy od tego, czym my się konkretnie zajmujemy. Bo biznes online to jest dość pojemne pojęcie. Czy dałoby się to jakoś tak, w uproszczeniu, podzielić na jakieś kategorie? Na przykład tutaj mamy szufladkę pod tytułem sprzedaż, tutaj pod tytułem dane osobowe, oznaczanie komunikatów promocyjnych, czyli marka własna. Jakie są podstawowe kategorie, żeby w ogóle wiedzieć, gdzie szukać i jak sprawdzić, czy mnie to dotyczy.
Judyta: Bardzo dobrze to skategoryzowałaś. Mamy sprzedaż online i wszelkie wymogi związane z obowiązkiem informacyjnym. W przepisach prawa jest napisane – teraz będę interpretować – jeżeli sprzedajesz online, to poinformuj swojego klienta o tym, o tym, o tym i o tamtym. I między innymi poinformuj swojego klienta, że ma prawo do odstąpienia od umowy w terminie 14 dni. To jest taki popularny obowiązek. Tych obowiązków jest trochę. My to robimy za pośrednictwem regulaminu sprzedaży. Więc to jest raz. W regulaminie możemy też zabezpieczyć siebie jako przedsiębiorcę, jako sprzedawcę. I warto to robić. Druga rzecz to jest worek z ochroną danych osobowych. I ochrona danych osobowych, czyli to całe RODO, które realizujemy za pośrednictwem polityki prywatności. Jeżeli chodzi o nasze strony internetowe, media społecznościowe też, bo uwaga, spółka zobowiązuje nas do tego, żebyśmy właśnie taką politykę prywatności mieli i zalinkowali ją gdzieś w naszych mediach społecznościowych. Teraz możemy dużo linków dodać na Instagramie czy na Facebooku, więc to róbmy. Czyli mamy politykę prywatności w kwestii RODO. Mamy też faktycznie oznaczanie komunikatów reklamowych.
I każdorazowo, kiedy mówimy o tym, że coś oferujemy chociażby w mediach społecznościowych, to mamy obowiązek oznaczać takie treści jako marka własna bądź jako reklama. Kolejna rzecz, która przychodzi mi do głowy to newsletter, bo tutaj faktycznie też są odrębne obowiązki. Oprócz tego, że mamy lead magnet, o którym wcześniej wspomniałam, to newsletter w świetle prawa jest usługą.
W związku z tym, że jest usługą i my ją świadczymy, to również musimy spełnić pewne obowiązki informacyjne i też mieć regulamin. Także myślę, że to te cztery takie zagadnienia.
Marta: Jeżeli chodzi o newsletter traktowany jako usługę, to czy tu jest jakakolwiek różnica, czy ja wykorzystuję ten kanał sprzedażowo i promocyjnie, czy traktuję go tylko jako treści niekomercyjne? Czy to robi różnicę, czy w obu tych przypadkach przepisy są dość podobne i wymogi musimy spełnić takie same.
Judyta: Wymogi są bardzo podobne, ale ja bym tutaj zwróciła uwagę na treść checkboxa, czyli tego kwadracika, który zaznaczamy przy zapisie do newslettera. Bo jeżeli zamierzamy udostępniać naszym odbiorcom, subskrybentom, treści marketingowe, to musimy poinformować te osoby, że zapisując się do naszego newslettera, czyli właśnie miejsca, gdzie te osoby będą odbierać jakąś wiedzę od nas, jednocześnie zapisują się do miejsca, gdzie będą odbierać treści marketingowe. Więc zaznaczmy temu naszemu subskrybentowi od razu, że on tam te reklamy otrzyma. Dlatego że według przepisów prawa, musimy mieć jasną zgodę naszych klientów, subskrybentów, użytkowników na to, żeby właśnie takie treści marketingowo-handlowe wysyłać do kogokolwiek.
Dlatego na to na pewno zwróciłabym uwagę w kontekście różnic. Chociaż szczerze mówiąc, w ostatnim czasie zapisywałam się do wielu newsletterów. Jestem ogromną fanką, dlatego że zauważyłam, że twórcy dają tam taką ogromną wiedzę, znacznie większą niż na Insta, więc warto gdzieś tam do porannej kawki sobie poczytać.
Marta: Ja też zdecydowanie jestem fanką newsletterów.
Judyta: Chciałam jeszcze dodać, że dużo wiedzy to jest raz, ale do tej pory nie zauważyłam newslettera typowo edukacyjnego, 100 % bez treści marketingowych. Więc one są przemycane. Po to to tworzymy zazwyczaj.
Marta: Tak, to ewentualnie czasami jest taki schemat, że na początku może faktycznie jest tam sama edukacja, ale zazwyczaj, nawet jeżeli tego nie planujemy intencjonalnie od początku, to najczęściej gdzieś przychodzi ten moment. Więc tak naprawdę dobrze mieć zgodę od początku tak zaprojektowaną, żeby móc wysłać i wiadomości marketingowe, i handlowe, a nie potem się zastanawiać, czy ta pula subskrybentów miała inny checkbox, to do nich już nie mogę tego, a mogę tamto, tutaj chyba lepiej po prostu dopisać te dwa zdania jakby i mieć to z głowy na przyszłość.
A jeszcze skoro tutaj wspomniałaś newsletter, to jeszcze bym się dopytała o Manychat, czyli to narzędzie, które ostatnio jest bardzo popularne na Instagramie. Automatyzacje wiadomości prywatnych, czyli najpopularniejszy schemat – skomentuj mój post jakimś hasłem, a wyślę ci coś tam. I wtedy automatyzacja na trigger z hasła wysyła wiadomość prywatną. Najczęściej jest to link, który czasem kieruje do zapisu na newsletter, na jakieś wydarzenie, czasami bezpośrednio np. do prezentu. Czy w przypadku używania Manychata też nas obowiązują jakieś dodatkowe regulacje prawne, czy to jest wszystko załatwione po stronie aplikacji i my jeżeli z niej korzystamy jesteśmy na czysto?
Judyta: No nie, tak nigdy nie jest, niestety. Ja bym tutaj wyodrębniła dwa zagadnienia. Po pierwsze ochrona danych osobowych, dlatego że w kontekście używania Manychata mamy kolejne narzędzie, które ma dostęp do danych osobowych naszych klientów. Dlatego że Manychat jest połączony z Instagramem, a tam piszą do nas klienci nasi.
Również w kontekście wysyłania im informacji, bo są to często linki do naszych sklepów internetowych. Musimy tutaj spełnić obowiązek informacyjny i chociażby wrzucić Manychat do odbiorcy danych osobowych naszych klientów jako właśnie ten podmiot. To robimy w polityce prywatności.
Po drugie dobrze by było poinformować użytkowników, że takie dane osobowe będą przetwarzane. Więc pierwszą rzeczą, którą powinniśmy zrobić, a której nie robi większość twórców – myślę, że powoli to się zmieni, szczególnie jeżeli ktoś gdzieś oberwie. Niestety tak się dzieje, że my się uczymy na błędach i będzie pierwszy podmiot, który oberwie, a potem wszyscy już będą wszystko idealnie robić.
Więc powinniśmy poinformować naszych użytkowników, że te dane osobowe będą przetwarzane przez Manychat. I to, czego dobrze, żebyśmy w kontekście używania właśnie tego narzędzia nie robili, to jest wprowadzanie użytkownika w błąd. Bo to jest często w ten sposób robione. Na przykład używamy schematu Skomentuj mój post słowem szkolenie, a otrzymasz do niego link. No i co się okazuje? Otrzymujemy ten link. Super. Zamawialiśmy tą informację handlową, ale mieliśmy go otrzymać. Taka była treść, prawda? A okazuje się, że my musimy za to zapłacić. Więc to jest trochę nie fair. Ja bym tutaj używała sformułowania typu dam ci możliwość. Dam ci możliwość uzyskania dostępu do mojego szkolenia. Jak ci dam możliwość, to tutaj może coś płatnego się pojawić.
Marta: Sformułowanie prześlę ci link do zapisu, jest OK? Bo rozumiem, że chodzi o to, żeby odbiorca miał świadomość, że czeka go jeszcze jeden krok, że to nie jest tak, że właśnie dostanie ten lead magnet, bezpośrednio plik, tylko hej, musisz się zapisać na mój newsletter, jeżeli chcesz to odebrać.
Judyta: Lead magnet to jest pół biedy, bo płatność danymi osobowymi, to jest mniejsze zło, bo możemy się zapisać, a potem możemy się szybko wypisać z tego newslettera. Natomiast schody się pojawiają wówczas, kiedy ktoś dostaje informację handlową z linkiem do zakupu. Zakupu za pieniądze. Kiedy to się okazuje dopiero w momencie, kiedy klikniemy w link, a w poście jasno było wskazane, że coś otrzymamy.
To jest trochę nie fair, tak uważam. Druga rzecz jest taka, że to są niezamówione informacje handlowe, dlatego że ta osoba się nie spodziewa, że otrzyma taką informację handlową. Nikomu dzisiaj nie przychodzi do głowy to, może nie nikomu, ale jest duża świadomość społeczna tego, że my nie możemy naszych ofert wysyłać tak po prostu randomowo do każdego, kto gdzieś tam nam przyjdzie na myśl. Skorzystaj z mojej oferty, tutaj jest link, oferuję ci to i to – Nie wysyłamy tego na maila, bo wiemy, że to są informacje handlowe niezamówione i my nie możemy tego robić. W przypadku Manychata jakimś cudem przychodzi to do głowy, podczas gdy schemat jest dokładnie taki sam. Ja bym tutaj się nie ograniczała w interpretacji przepisów prawnych w takim kontekście, że sprzedaję online, na przykład poprzez sklep internetowy i muszę mieć regulamin sprzedaży, tylko sprzedaje online ogólnie, nawet w direct message czy za pośrednictwem maila i wówczas muszę mieć ten regulamin sprzedaży. I tak samo jest z informacjami handlowymi. Nie ma znaczenia platforma przesyłu tych informacji. Po prostu zasada jest taka, że nie wysyłamy tych informacji, kiedy one nie są zamówione przez naszych użytkowników, bo też możemy mocno oberwać, kiedy ci użytkownicy się wkurzą, kiedy trafimy na taką osobę, która się zdenerwuje, czyli tzw. kosa na kamień, i wtedy jest problem.
Marta: Zdecydowanie po prostu warto być uczciwym i transparentnym w całej swojej komunikacji, niezależnie od tego, jakie wykorzystujemy narzędzia kanały komunikacji i kanały sprzedaży. W długofalowej grze to zawsze będzie przynosiło lepsze rezultaty. I redukowało też poziom stresu, no bo tak jak mówiłaś w końcu może trafić się ten któryś wkurzony, bardziej świadomy odbiorca, który po prostu wie, że tak nie wolno robić i że da się z tego wyciągnąć jakieś konsekwencje wobec takiego przedsiębiorcy, który coś próbuje w komunikacji zaciemnić.
Judyta: Chciałam jeszcze tylko dodać, że ta sprawa bardzo mocno wzrasta dzisiaj. I nasi użytkownicy i klienci dobrze znają prawo. Patrząc też w kontekście tego, jak my używamy Instagrama jako użytkownicy, też jest lekki niesmak, kiedy chcemy coś otrzymać, a tu się okazuje, że musimy za to zapłacić.
Marta: To wpływa też ogólnie na odbiór, jeżeli jesteśmy marką osobistą, a przy sprzedaży produktów cyfrowych w zdecydowanej większości to są marki osobiste. To jednak to wywołane wrażenie zostaje przyklejone do naszej twarzy i do naszego nazwiska i zawsze warto mieć to na uwadze.
Już wiemy, że tego jest dużo. Wiemy, że trzeba tego pilnować, bo różne konsekwencje – nie do końca przyjemne – mogą nas spotkać, jeżeli czegoś nie dopilnujemy. Czego pod kątem prawnym potrzebuję, żeby legalnie zarabiać na sprzedaży własnych kursów czy e-booków? I rozpatrzmy sobie tutaj dwa przypadki. W pierwszym mam już zarejestrowaną działalność, którą od jakiegoś czasu prowadzę i teraz chcę do niej dodać sprzedaż kursów czy e-booków we własnym sklepie. A w drugim przypadku załóżmy, że nie mam jeszcze działalności, będę korzystać z jakiejś gotowej infrastruktury sprzedażowej jak EasyCart czy Naffy, czyli nie będę miała własnego sklepu, nie mam zarejestrowanej działalności. Co w obu tych przypadkach? Czym muszę się zainteresować pod kątem prawnym.
Judyta: Dzięki, że o tym wspomniałaś, bo forma prawna prowadzenia sprzedaży jest bardzo istotna. Dlatego, że w Polsce jest tak, że jeżeli nasza działalność jest zarobkowa, wykonywana w naszym imieniu, jest zorganizowana, to my musimy założyć działalność. To jest zasada. Jeżeli my sprzedajemy i będziemy mieć z tego zysk, no to musi to być obrane w jakiejś formy prawne. Jak nie działalność to spółka.
Jest fajna opcja działalności nierejestrowanej na start, która może być wykonywana w większości branż. Trzeba ewentualnie zweryfikować, czy w waszej branży tak jest, ale tutaj załóżmy, że jest zasada, że większość branży może wykonywać tą działalność. Więc pierwsza rzecz jest taka, że faktycznie obieramy to w jakieś formy prawne. I niezależnie od tego, w jakich formach prawnych to prowadzimy, obowiązki będą takie same. I w przypadku pierwszym, który podałaś, i w przypadku drugim.
To nie ma znaczenia, czy my prowadzimy działalność nierejestrowaną, czy rejestrowaną. I dobrze jest oprócz tego, żeby mieć odpowiednią dokumentację: regulamin sprzedaży, politykę prywatności, gdy mamy newsletter, to regulamin newslettera i jeżeli udostępniamy opinie naszych klientów, to regulamin udostępniania opinii bądź wcielamy obowiązki związane z tym regulaminem do regulaminu sprzedaży.
Mamy te cztery dokumenty. Ale druga rzecz i najważniejsza, to stworzenie takiej ścieżki prawnej od samego początku, kiedy nasz klient wchodzi do naszego sklepu i chce się zainteresować naszą ofertą po zakończenie jego transakcji i zakup.
O co chodzi z tą ścieżką sprzedaży? Pierwsza rzecz jest taka, że te dane osobowe się odzywają, czyli spełniamy wszelkie obowiązki informacyjne względem klienta czy użytkownika w momencie, kiedy on już wchodzi na naszą stronę internetową czy sklep internetowy, bo już wtedy musimy go poinformować, że my prawdopodobnie przetwarzamy jego dane osobowe, bo jeżeli on chce na przykład się z nami skontaktować, wysyła do nas poprzez formularz kontaktowy jakieś tam informacje, przysyła nam swoje dane osobowe. Zazwyczaj to jest imię i adres e-mail. I to już są dane osobowe. To musimy go już wtedy poinformować taką tzw. klauzulą informacyjną skróconą, że takie dane będą przetwarzane. I tam jest taka informacja, że administratorem Twoich danych osobowych jest Joanna Iksińska, prowadząca działalność taką i taką. No i my tam wpisujemy swoje dane osobowe.
A więcej o tym, że przetwarzam twoje dane osobowe i w jaki sposób, przeczytasz w polityce prywatności. To jest dosyć popularne. No i wszędzie, gdzie to się pojawia, to to właśnie robimy. Druga rzecz jest taka, że są też kwestie techniczno-prawne, bo mamy na przykład pliki cookies, czyli takie małe fragmenty śledzące nasze działanie. Więc jeżeli korzystamy na naszym sklepie internetowym, na stronie internetowej z takich technologii śledzenia, no to też musimy poinformować o tym klienta. Też to robimy w polityce prywatności. Te pliki cookies muszą być odpowiednio wdrożone i o tym też pamiętajmy. Bezpieczeństwo w kontekście przesyłania danych osobowych, czyli jak ktoś do nas wchodzi na stronę to certyfikat SSL, który zapewni bezpieczeństwo danych przesyłanych przez stronę. Jeżeli ktoś podpina kartę u nas w sklepie, no to dobrze by było ten certyfikat mieć, żeby dane tej karty gdzieś nie wyleciały i nie trafiły w niepożądane ręce. No i następnie dobry opis naszych produktów, towarów. Taki, żeby po zakupie tej treści cyfrowej, produktu cyfrowego, klient się nie zdziwił, że nie ma na przykład programu do otworzenia tego pliku. On nie ma Worda chociażby. Ostatnio spotkałam się z taką sytuacją, że moja klientka nie miała programu do otworzenia moich wzorów dokumentów. Natomiast ważna informacja jest taka, że ja poinformowałam tą klientkę za pośrednictwem opisu tego mojego produktu, że ten produkt się otwiera właśnie za pośrednictwem takiej i takiej platformy. Więc to jest istotne, żeby to opisać. Co się wydarzy, jeżeli ten klient się zdziwi, a nie był wcześniej poinformowany? Może złożyć reklamację, a nawet w ostateczności odstąpić od umowy, a odstąpienie od umowy to jest tak zwany zwrot. To jest to. No i generalnie w kwestii zakupu to też pamiętajmy, że istotne są chociażby kwestie dotyczące właśnie odstąpienia od umowy.
Jest taka zasada w polskim prawie, o tym już wcześniej powiedziałam, że nasi klienci mają prawo odstąpienia od umowy, czyli zwrotu w terminie 14 dni od dnia, kiedy zawarli z nami umowę. Umowa to jest regulamin. Więc w momencie, kiedy zaakceptowali regulamin, dokonali płatności, jest zawarcie umowy z nami. I od tego momentu mają 14 dni na zwrot, na odstąpienie od umowy.
Ale jak to w polskim prawie, są pewne wyjątki i my możemy zabrać temu klientowi prawo odstąpienia od umowy. Szczególnie, że w przypadku treści cyfrowych, e-booków, kursów udostępniamy tym osobom prawdopodobnie od razu te treści. Tylko trzeba pewne obowiązki spełnić i te obowiązki są trzy. Jak to zrobić, żeby klient nie mógł nam zwrócić e-booka?
Musimy od niego uzyskać jasną zgodę na to. Robimy to za pośrednictwem zazwyczaj checkboxów, czyli tych kwadracików, które zaznaczamy przed zakupem. Tak jak robimy to w momencie, kiedy ktoś akceptuje regulamin i politykę prywatności, to tutaj musimy odpowiedni checkbox zawrzeć, w którym będzie informacja, że on wyraża na to zgodę, że my przed upływem tego terminu do odstąpienia od umowy, czyli w terminie tych 14 dni, wyślemy mu tego e-booka, najprawdopodobniej zdarzy się to natychmiastowo, bo to automat zrobi, i on wyraża zgodę na to, że on to otrzyma. Jednocześnie wie i rozumie, to jest drugi punkt, że rodzi to skutki w postaci tego, że nie będziemy mógł go zwrócić. Czyli on to rozumie i wie, jakie są skutki. Ale trzecia rzecz, jaką trzeba zrobić, i o tym, niestety, użytkownicy często zapominają, a często nie wiedzą – wysłać tej osobie potwierdzenie mailowe, że on takiego prawa nie ma i on z tego prawa zrezygnował. Czyli wysyłamy informację dosłownie taką na maila, że zgodnie z tym checkboxem utracił Pan prawo do odstąpienia od umowy i wyraził Pan na to zgodę. Pan czy Pani. I to są te trzy rzeczy, które trzeba zrobić, żeby nasz klient nie mógł zwrócić tego e-booka.
Marta: Dobra, czyli mamy regulamin sprzedaży, czyli regulamin sklepu, jeżeli mamy newsletter, to mamy regulamin newslettera, politykę prywatności. Mamy wdrożone i opisane odpowiednio ciasteczka. Szyfrowanie i zabezpieczenie strony. Czy coś jeszcze? Czy z podstawowych rzeczy tych takich must have’ów to jest wszystko?
Judyta: Wszędzie klauzula informacyjna RODO. W momencie kiedy gdzieś pobieramy dane osobowe, czyli gdzieś nasz klient musi u nas wpisać dane osobowe, to jest ta mini klauzula informacyjna. Jak tworzymy jakiś formularz, to tam na pewno coś takiego musimy dodać. Zawsze o tym pamiętajmy, że jeżeli zostawiamy taką możliwość klientowi, to on musi to zrobić. Ścieżka sprzedaży, czyli dobry opis produktów. I odpowiednie informacje po zawarciu umowy. Bo musimy klientowi udostępnić takie potwierdzenie zawarcia umowy i tych najważniejszych elementów. Pamiętajmy, żeby zawrzeć wszystkie elementy. Ich jest trochę: poinformować tego klienta, co on kupił, za jaką kwotę, od kogo on kupił. Najlepiej mu wysłać regulamin sprzedaży, który zaakceptował. I myślę, że to będą te najważniejsze aspekty.
Marta: A czy są jakieś różnice, głównie pewnie pod kątem regulaminu sprzedaży, jeżeli mam swój sklep, czyli np. WooCommerce albo jakąkolwiek inną platformę, wersus skorzystanie z gotowych rozwiązań, czyli albo sprzedaż swoich rzeczy przez platformy kursowe, które też najczęściej umożliwiają taką opcję, albo przez portale do szybkiej sprzedaży jak Naffy.
Czy to jest tak, że ja jestem tam odpowiedzialna za regulamin, czy jednak te platformy po prostu dają swój regulamin i ja mam to dzięki temu z głowy.
Judyta: No niestety tak się nie dzieje. Już tłumaczę dlaczego. Dlatego że te platformy typu Naffy, Allegro czy OLX, jeżeli tam sprzedajemy, czy Publigo czy Web2Learn, one nie wiedzą, co my sprzedajemy, a jeżeli wiedzą, to nie wiemy jakie są zasady tej sprzedaży. Nie wiedzą czy my odbieramy temu klientowi prawo odstąpienia od umowy, a jednak takie kwestie trzeba zawrzeć w regulaminie.
Platformy tego nie wiedzą, więc my musimy przygotować własny regulamin. Co też istotne, to te platformy są gotowe do tego, żeby udostępnić u nich ten regulamin i go zalinkować. Prawdopodobnie większość jest na to gotowych, Allegro akurat nie za bardzo, ale można wrzucić link w opisie, że jednocześnie kupując akceptujemy ten regulamin i jest to jednoznaczne.
I to musimy dostosować technicznie do danej platformy. Natomiast w kontekście danych osobowych te platformy nie wiedzą, jakie dane osobowe przetwarzamy i gdzie my potem je przesyłamy, a po to mamy politykę prywatności, żeby klienta o tym poinformować. Więc musimy mieć też swój własny dokument.
Te platformy trochę obowiązków z nas ściągną chociażby ciasteczka czy certyfikat SSL, ale to bardziej są takie kwestie organizacyjno-prawne, techniczno-prawne, niżeli spełnienie obowiązków informacyjnych. Bo pamiętajmy, że w przepisach prawa nikt konkretnie o kwestiach technicznych nigdzie nie pisze. Jest napisane jasno – jeżeli sprzedajesz na odległość, czyli jeżeli sprzedajesz online, to musisz poinformować klienta o tym i o tym. I koniec kropka. Nikt nie napisał niestety, czy to jest Allegro, czy to jest sklep, czy to jest Instagram.
Marta: Dobrze mieć tą świadomość, że zawsze odpowiedzialność będzie ciążyć na przedsiębiorcy i to zarówno w kwestiach księgowo-podatkowych i tych typowo prawnych. Jak coś gdzieś pójdzie źle, ktoś na przykład będzie miał jakieś pretensje, gdzieś nas zgłosi z powodu niedotrzymania tego obowiązku, to tutaj nie ma takiej opcji, że my się wybronimy. Zawsze finalnie odpowiedzialność jest po naszej stronie, no i warto mieć taką świadomość. A dołóżmy sobie do tych naszych dwóch przypadków jeszcze taki trzeci, który myślę, że niestety jest bardzo powszechny i popularny. Sytuacja wygląda tak: sprzedaję swoje produkty wiedzowe od jakiegoś czasu, mam sklep, wysyłam newsletter, ale podeszłam do tematu „na yolo”. Nie zajmowałam się za bardzo tymi prawnymi aspektami. Zrobiłam coś, żeby było cokolwiek zrobione, czyli np. jakiś przypadkowy regulamin skopiowany od koleżanki, plus polityka prywatności też z niewiadomego źródła, może gdzieś tam posklejana z różnych rzeczy z Internetu. I wreszcie do mnie dotarło, że trzeba by to było uporządkować. Jak to wyprostować, jak już mamy sporo rzeczy wrzuconych? Od czego w ogóle zacząć takie sprawdzanie i jak się za to zabrać? Bo wiadomo – najłatwiej jest robić dobrze od zera, od początku. I to jest dużo łatwiejsze niż sprzątanie tego bałaganu, który już się ma. No ale życie jest życiem i też na pewno ze swojej praktyki wiesz, że często tak bywa. Więc jak to ogarnąć?
Judyta: To jest absolutnie bardzo proste. Tamte regulaminy i dokumenty do kosza i trzeba tworzyć nowe. Nie ma innej opcji. Chyba że chcesz siedzieć i je poprawiać. Ale tworzenie tych dokumentów od początku zajmie mniej czasu. Po prostu. Ale w związku z tym, że uderzyłaś stół, to nożyce się będą odzywać i kopiowanie regulaminu to jest temat, który mrozi krew w moich żyłach. Pamiętajmy, że nie powinniśmy kopiować cudzej twórczości. Nikomu nie przychodzi do głowy, żeby kopiować czyjeś grafiki. Już raczej wiemy o tym, że się tego nie robi. Czy kserowanie książek? No, nie robimy tego. Nie kopiujemy tego typu treści czy elementów, które ktoś stworzył.
Ale w przypadku tekstów i regulaminów to nam to jednak do głowy przychodzi. A to jest cudza twórczość. I być może dzieje się tak, jeżeli kopiujemy właśnie taki regulamin, że naruszamy czyjeś prawa autorskie do tej twórczości. Więc twórca tych regulaminów, czyli tak jak ja na przykład tworzę swoje wzory, może mieć roszczenie o odszkodowanie i zadośćuczynienie właśnie do takiej osoby, która skopiowała mój wzór regulaminu. Miałam już taką sytuację, bardzo ciekawą, ale dogadałam się z tym twórcą i poprosiłam o zapłatę pewnej kwoty, to było 500 złotych, na wskazany przeze mnie cel społeczny. I uświadomiłam bardzo mocno wówczas tego twórcę, że nie powinien ode mnie kopiować. Dowiedziałam się oczywiście o tym przypadkowo od swojego innego klienta. Kolejna rzecz jest taka, że możemy powielać błędy w tych regulaminach, czyli klauzule niedozwolone, nieodpowiednie zapisy. Prócz tego mogą się tam znaleźć rzeczy, które nas kompletnie nie dotyczą. Na przykład będzie informacja, że my nie udostępniamy prawa do odstąpienia od umowy i klient może zwrócić e-book kupiony w naszym sklepie. Czy też jakieś inne elementy, które kompletnie nie są związane z naszą działalnością.
Czasami przychodzi nam do głowy, żeby kopiować regulaminy dużych sklepów, bo one przecież mają dobrze zrobione, prawdopodobnie od prawnika. No to weźcie pod uwagę to, że takie sklepy mają rezerwę finansową na karę. I może się to po prostu opłacać. To dryfowanie na granicy prawa, albo że jest to niestety z prawem niezgodne, dane regulacje, które są ujęte w ich regulaminach. Natomiast my jako mniejsi twórcy możemy nie mieć rezerw finansowych w postaci kilkudziesięciu tysięcy złotych na takie kary.
Szczególnie, że musimy wiedzieć, że UOKiK stworzył swoją taką sztuczną inteligencję, narzędzie, które wyszukuje postanowień niedozwolonych w regulaminach. I dzieje się za pośrednictwem technicznych narzędzi, więc uważajmy naprawdę.
Dobra, co ta osoba ma zrobić, jak to kopiowała?
Marta: Jak uporządkować?
Judyta: Ta osoba musi wdrożyć zdecydowanie całą ścieżkę prawną. Spokojnie, niech ta osoba zacznie przede wszystkim od przygotowania odpowiedniej dokumentacji. Jak to można zrobić? Są trzy na to metody. Usiąść do przepisów i samodzielnie poczytać regulaminy innych sklepów i napisać to od A do Z po swojemu, dla swojej działalności. Zlecić prawnikowi czy osobie, która się na tym dobrze zna. Natomiast taka usługa indywidualna troszkę kosztuje, więc domyślam się, że na początku nie będzie to odpowiednie. Ale jest też masa sklepów, w których są wzory dokumentów. To działa w ten sposób, że kupujemy taki wzór i dostosowujemy go do własnych potrzeb. Uzupełniamy go na podstawie komentarzy pozostawionych przez prawnika. I chyba to bym rekomendowała, bo to zajmie najmniej czasu, a też to jest koszt kilku stów zazwyczaj na sam start i może nam dać wiele.
Oprócz tego, że kupimy taki wzór i go uzupełnimy w miejscu, gdzie nasz prawnik każe nam wpisać np. domenę internetową czy wybrać jakiś tam element, to dobrze by było przeczytać ten regulamin, bo my musimy go znać. Bo w momencie, kiedy klient do nas przyjdzie i powie, że on ma roszczenie takie i takie, a my mu napiszemy, że nie, a w regulaminie napisaliśmy, tak, bo nam tak stanowi prawo, to dobrze by było też wiedzieć, co tam jest i jak to działa.
Więc wdrażamy sobie po kolei powolutku dokumentację. I to nie jest taki diabeł straszny. Ja bardzo często mam taki feedback ludzi, że oni zostawiają sobie, jeżeli chodzi o sprzedaż online, te kwestie prawne na sam koniec. Bo to jest najtrudniejsze, najgorsze i to jest taki słoń, którego nie mogą zjeść. I zostawiają go gdzieś tam z tyłu, z tyłu i w końcu robią to byle jak. Natomiast w mojej ocenie, w związku z tym, że ja uważam, że to jest fundament sprzedaży online, taki który jest gdzieś tam na dole i jak on padnie, no to runie wszystko, to dobrze jest od tego zacząć. Bo wtedy na samym początku odhaczamy te aspekty prawne i skupiamy się już naprawdę z taką dużą ulgą na marketingu czy jakichś innych kwestiach typu budowanie strony, sklepu i się tym cieszymy. Tak że to jest to i powolutku sobie wdrażamy tą ścieżkę prawną, właśnie takie kwestie techniczne, certyfikat SSL, to czym mówiłyśmy wcześniej. Czyli podzielmy sobie to raczej na małe kroki i wtedy będzie nam łatwiej. Tak jak mówię, feedback mam taki od klientów, że to naprawdę nie było takie straszne, to naprawdę nie jest takie trudne.
Marta: Czyli tak naprawdę jeżeli mamy bałagan to najszybciej i najbezpieczniej będzie to po prostu zaorać i postawić od nowa tak jak powinno być od zera, zamiast próbować reanimować trupa i tracić na to nie wiadomo ile energii. Częściowo odpowiedziałaś też na pytanie które chciałam ci zadać jako kolejne, czyli skąd wziąć te wszystkie dokumenty.
No bo możemy to zrobić sami ale po pierwsze większość z nas na pewno nie będzie się czuła kompetentna, żeby to zrobić. Po drugie, czas i energia, którą trzeba na to przeznaczyć, przerobić wszystkie te przepisy prawa, żeby mieć pewność, że jesteśmy na bieżąco, zazwyczaj to się po prostu nie kalkuluje. Tak jak wspomniałaś, indywidualna usługa i obsługa kancelarii, to już są koszty, na które niewielu mikroprzedsiębiorców na start będzie sobie mogło pozwolić. I wspomniałaś o szablonach stworzonych przez prawników, które są takim złotym środkiem. Ty też takie szablony oferujesz. Powiesz krótko jak to wygląda? Kupuję taki szablon i co dalej? Co ja tam muszę z nim zrobić?
Judyta: Najłatwiej mi będzie oczywiście powiedzieć to z mojej perspektywy, jak to wygląda u mnie i co ja daję od siebie. Natomiast macie różne opcje. Ja sobie zdaję sprawę, że ja zupą pomidorową nie jestem, nie wszyscy mnie lubić będą, nie wszyscy będą kupować u mnie, ale podobny jest schemat u innych sprzedawców. Wygląda to w ten sposób, że kupujecie gotowy dokument i na przykładzie regulaminu sprzedaży – on u mnie jako wzór ma 28 stron i to już na sam start jest przerażające. Ale to nie jest tak, że po prostu w każdej linijce musicie to uzupełniać.
To działa w ten sposób, że kupujecie wzór, otwieracie sobie w edytorze tekstu i uzupełniacie go na podstawie komentarzy, które ja Wam zostawiam. Czyli jest na przykład komentarz do dokumentu, danej linijki, gdzie trzeba uzupełnić Waszą domenę strony. Wasze dane osobowe. Opisać jaką Wy macie ścieżkę sprzedaży. I na przykład ja tam mam napisaną taką typową ścieżkę sprzedaży, czyli że klient jest zobowiązany do tego, gdy chce coś kupić, żeby dodać do koszyka. To tak łopłatologicznie trzeba opisać. Dodać do koszyka, potem wpisać swoje dane osobowe, przycisnąć przycisk „Kup teraz” i na przykład Wasz przycisk się nazywa „Kupuję z obowiązkiem zapłaty”. No to to też musicie zmienić. Krok po kroku sobie uzupełniacie. Wybieracie odpowiednie elementy, na przykład czy jesteście podatnikami VAT czy nie jesteście, i sobie to wdrażacie. Nie jest to takie straszne. Jeżeli czegoś nie wiecie, jeżeli macie pytania, to ja akurat u siebie w ramach usługi daję możliwość skontaktowania się ze mną za pośrednictwem maila. Więc jeżeli macie jakiekolwiek pytania to wrzucacie to w maila i ja Wam odpowiadam. Do momentu, kiedy będziecie wiedzieć, co tam uzupełnić i jak to zrozumieć. Udostępniam też nagranie, w którym pokazuję jak ja to uzupełniam. Więc macie drugą opcję zweryfikowania tego, czy to w odpowiedni sposób zostało wdrożone u Was. Rzecz trzecia jest taka, że prawo się często zmienia. Możecie dzisiaj kupić dokumenty, a one jutro już nie będą aktualne i nas w sejmie po prostu zaskoczą, bo o północy jakaś ustawa wejdzie w życie. Więc w związku z tym, że wiem, że takie sytuacje w Polsce mają miejsce, udostępniam usługę aktualizacji przez cały rok. Kiedy u mnie zakupicie dokumenty, to ja przez cały rok Wam gwarantuję, że będę Wam wysyłać aktualizacje. Dzisiaj zaszły zmiany w prawie – ja Wam dzisiaj wysyłam odpowiednio zredagowane dokumenty pod nowe przepisy.
Po roku możecie kupić aktualizacje na dalszy czas. Zazwyczaj klienci to robią, dlatego że te aktualizacje się pojawiają i jeszcze do tej pory nie zdarzyło mi się, żeby w przeciągu jakiegoś roku ich nie było. Czasami są większe, czasami mniejsze, ale niestety tak się dzieje. Dlatego uważam, że wzory są najlepszą opcją. Nie namawiając nikogo, ja bym je kupiła na pewno.
Marta: Ja będę namawiać. Sama korzystałam właśnie z takiej opcji wzorów i tak jak mówisz, to jest naprawdę najprostsza rzecz, bo wszystkie zapisy regulaminu, prawne formułki – tekst „po prawniczemu” – dostajemy gotowe i we wskazanych miejscach tylko podmieniamy rzeczy, które nas dotyczą albo nie dotyczą, podajemy swoje dane, wywalamy ewentualnie jakieś paragrafy, które nie mają zastosowania u nas, bo na przykład nie świadczymy tego rodzaju usług. I mamy gotowy dokument. Plus aktualizacje, o których wspomniałaś, bo zmiany przepisów nagłe, niespodziewane i wywalające wszystko do góry nogami są u nas na porządku dziennym. Tak że opcja kupienia takiego szablonu jest naprawdę super sprawą dla małego przedsiębiorcy.
Ty mocno siedzisz w internetowych klimatach, sama też jesteś po obu stronach, bo jesteś też autorką i twórczynią. Masz różnych klientów. Z twojej praktyki, z twojej obserwacji, jakie błędy najczęściej popełniają autorzy produktów cyfrowych w kontekście niedopełnienia obowiązków nakładanych przez prawo? Co się notorycznie powtarza?
Judyta: Właśnie dotknęłaś fajnego tematu, bo faktycznie to jest tak, że ja jestem po dwóch stronach, więc ja bardzo dobrze znam problemy moich klientów, bo ja sama ich doświadczam. Największym błędem i najbardziej kosztownym jednocześnie jest niewdrożenie tych aspektów prawnych wcale, albo wdrożenie byle jak. Bo wtedy mamy takie szablony, które w ogóle są nam do niczego niepotrzebne, takie dokumenty.
I czym to może skutkować? Z mojego doświadczenia wynika, że prędzej czy później to się odbije negatywnie czkawką. Dlatego że ci klienci, którzy nie kupią u mnie wzorów za kilka stów, przyjdą do mnie i zapłacą kilka tysięcy za prowadzenie sprawy, w której mają problem z klientem. Taka skrajna sprawa, którą znam, to jest zwrot usługi dietetycznej za cały rok współpracy.
To akurat nie jest sprawa mojego klienta, ale taka bardzo ciekawa, gdzie słyszałam od osoby, która tego doświadczyła, że klient miał roszczenie o zwrot. Zakupił usługę dietetyczną na cały roku danego dietetyka i niestety nie był zadowolony z efektów. I w związku z tym, że nie był zadowolony, ponieważ nie udało mu się schudnąć, zwalał, że tak powiem brzydko winę na tego dietetyka. Cały rok współpracy i nie udało się. Szukał wymówki do tego, żeby otrzymać zwrot finansowy. I zaczął się czepiać aspektów prawnych. Zaczął mieć roszczenia o zwrot pieniędzy, jednocześnie informując, że nie ma wdrożonego RODO, nie ma wdrożonego regulaminu sprzedaży, że według przepisów prawa nie został poinformowany o prawie do odstąpienia od umowy. I widać, że się konsultował z jakimś prawnikiem albo się mocno rozczytał. Ponieważ jeżeli sprzedawca nie informuje o prawie od odstąpienia od umowy, wtedy klient zyskuje dodatkowy rok na odstąpienie od umowy, więc to jest rok i 14 dni wówczas. No i ten dietytyk się ugiął i zwrócił jakieś 300 złotych razy 12. Więc tak skrajnie może to wyglądać i tego możecie doświadczyć. I wtedy udajemy się od razu do prawnika z wielkim stresem. Co tu zrobić, jak tu zrobić… I może być sytuacja, że to nam się bardzo czkawką odbije. Więc to jest taka najbardziej stresująca rzecz, jaka może się wydarzyć. Jakie błędy jeszcze ja widzę? Kopiowanie – to jest nagminne i bardzo często się zdarza. I tę konsekwencję myślę, że już opisałam.
Marta: A kwestie oznaczania treści reklamowych?
Judyta: Zdecydowanie! Twórcy zapominają oznaczać treści reklamowe w internecie, a mamy taki obowiązek. Jest nawet taki superdokument Urzędu Ochrony Danych Osobowych. On jest w PDF-ie, w bardzo fajnej, przystępnej formie przygotowany właśnie przez UOKiK. UOKiK wskazuje, w jaki sposób oznaczać treści reklamowe. Możecie sobie to pobrać z tej strony internetowej . Przy okazji polecam profil UOKiK na Instagramie, bo dobrze to prowadzą.
W tym dokumencie znajdujemy informacje, w jaki sposób oznaczać treści reklamowe. Idea jest taka, żeby nasz użytkownik, na przykład na Instagramie – bo my się tutaj mocno poruszamy na Instagramie, więc na podstawie tego opowiem – wiedział, kiedy my sobie luźno o czymś rozmawiamy, o pogodzie i o jakiś fajnych rzeczach, a kiedy przemycamy reklamę. Żeby on wiedział, że tu się zaczyna reklama. I był jasno o tym poinformowany, a nie, że ktoś poleca na przykład dany produkt, bo go używa i jest fajny. Więc kiedy zaczyna się reklama powinniśmy treści reklamowe oznaczyć jako reklama bądź jako marka własna. I to dotyczy marek osobistych i kont, które tworzą właśnie tego typu treści. Jeżeli mamy konto naszego sklepu internetowego, czyli jankowalski.pl i tak naprawdę tam się poruszamy tylko w treściach reklamowych, to nie ma takiego obowiązku.
Dobrym przykładem często podawanym jest MamaGinekolog, która na swoim profilu MamaGinekolog powinna oznaczać te treści, ale już na profilu swojego sklepu Roger Publishing nie musi w ogóle oznaczać jako treści reklamowe, bo tak naprawdę ten profil jest jedną wielką, można powiedzieć, reklamą. To są reklamy.
Jeżeli chodzi o współpracę, może też tak szybko, bo często jako marki osobiste współpracujemy z innymi podmiotami, z innymi markami. No to oczywiście te treści też oznaczamy jako reklamę. Najgorszym błędem jest oznaczanie jako współpraca, bo nie jest to wystarczające. UOKiK jasno wskazał, że współpraca nie jest odpowiednio dobrym oznaczeniem. Ewentualnie wchodzi w grę współpraca reklamowa. Czyli współpraca reklamowa, reklama. Jeżeli dostajemy prezent od marki, no to prezent.
Marta: Jeszcze chwilę przy błędach zostańmy w kontekście newslettera. Może coś ci przychodzi do głowy? Poza brakiem czegokolwiek, czy są takie rzeczy, które się powtarzają, może też wynikają z nieświadomości, bo pewnie w większości tych błędów tak jest, że my po prostu nie wiemy, a nie znajomość prawa szkodzi. To nas nie usprawiedliwia w żaden sposób.
Judyta: Jak najbardziej. Często w dzisiejszych czasach spotykam się z takim formularzem zapisu do newslettera, gdzie jest tylko konieczność wpisania imienia i adresu e-mail bez czegokolwiek. Już nie mówię o tym, że nie ma regulaminu, ale nie ma żadnego checkboxa, który informuje, co to będzie i gdzie my się zapisujemy. Druga rzecz, bardzo, bardzo ważna. I dzisiaj nawet dostałam newsletter niezamówiony. Czyli ja do tego newslettera na pewno się nie zapisałam. Dlatego że byłam klientem tej osoby i zostałam automatycznie wrzucona do treści marketingowych. To jest absolutny błąd. My możemy dać opcję klientowi przy zakupie, że będzie wrzucony do tego worka newsletterowego, ale to się nie może dziać z automatu. Druga ważna rzecz, nie możemy wymusić zgody zapisu do newslettera, uzależniać możliwości zakupu od zapisu do newslettera. Czyli ten checkbox zapisu do newslettera jest obowiązkowy. Absolutnie nie można tego zrobić. Kolejna rzecz to utrudnianie subskrybentom wypisania się z newslettera. Powinniśmy mieć opcję wypisania się z newslettera jednym kliknięciem. Kiedy wysyłamy do kogoś newsletter, to w stopce powinna być jasna informacja, że zapisał się do newslettera takiego i takiego i w każdej chwili może się wypisać i link, który może w każdym momencie sobie kliknąć. A nie że klika i jeszcze musi się gdzieś zalogować, coś zrobić, porzuca to i tak naprawdę nie wypisuje się z newslettera. No i obowiązkiem też nie jako takim, bo to nie jest jasno wskazane w przepisach prawa, ale dobrą praktyką jest stosowanie tak zwanego double opt-in, czyli podwójnego potwierdzenia zapisu. Więc jeżeli nasi użytkownicy zapisują się do newslettera, to otrzymują też jednocześnie informacje na maila, żeby potwierdzili ten zapis. Mamy tutaj jasno wskazane, że oni na pewno chcą się zapisać, a druga rzecz, no też eliminujemy taką sytuację, gdzie ktoś podał maila nieprawidłowego. On się może zorientować dzięki temu, że nie otrzymał maila potwierdzającego, że być może coś źle wpisał, czy też skontaktować się z wysyłającym newsletter, no i też boty, które mogłyby wpadać i nam zanieczyszczać skrzynkę.
Marta: Bez double opt-in nie będziemy w stanie wykazać, że klient udzielił nam świadomej zgody, bo dowolna osoba mogła po prostu wpisać jego adres z palca i my nie mając tego potwierdzenia, nie jesteśmy w stanie tego zweryfikować. Jeszcze na szybko dopowiem, że podwójna zgoda to jest ten mechanizm, w którym ktoś wypełnia formularz, zapisuje się na webinar, pobiera lead magnet, czy po prostu zapisuje się do newslettera i najpierw dostaje na skrzynkę maila Tutaj jeszcze musisz kliknąć, potwierdź, że to jesteś naprawdę ty i naprawdę ty tutaj świadomie dajesz mi swój adres do bazy, klika i dopiero od tego momentu my mamy jego zgodę na to, żeby mu komunikację swoją wysyłać.
Dobrze, że zwróciłaś na to uwagę, bo to faktycznie jeszcze się zdarza – czasami się wkrada taka pokusa, że jest tyle niepotwierdzonych adresów, a ja tutaj taki potencjał tracę… Zazwyczaj gra jest niewarta świeczki, zwłaszcza w przypadku ataków botów, o których wspomniałaś. Bo atak botów wygląda tak, że nagle do bazy zapisze się na przykład 500 jakichś przypadkowych adresów. Więc po pierwsze trzeba za to dodatkowo płacić, bo w większości programów jest tak, że płacimy za pakiety zależnie od liczby zapisanych adresów. Po drugie, lecą nam na łeb na szyję statystyki. Kolejna rzecz to jest nasza reputacja jako nadawcy. No i na końcu usuwanie tego ręcznie. Naprawdę, jak ktoś ma bazę kilku tysięcy osób, to przeskrolowanie tego i wydedukowanie czy ten adres to jest bot czy może po prostu klient, który się świadomie zapisał to jest katorga. Zdecydowanie double opt-in warto stosować.
Mam na koniec ostatnie pytanie do ciebie. Może trochę straszak, takie trochę na mocne zamknięcie tematu. Już troszkę się gdzieś tam przewijało w trakcie tej rozmowy.
Jakie konsekwencje, konkretnie, co nas może spotkać w przypadku niedopełnienia tych konkretnych obowiązków, np. brak regulaminu sklepu albo jakieś rażące błędy w tym regulaminie, czy też brak odpowiedniego oznaczenia treści jako reklama czy marka własna. Jakie kary czy jakieś inne sankcje są zapisane w prawie, co potencjalnie może się wydarzyć?
Judyta: To sankcje ze strony urzędów i organów. Możemy je podzielić na te związane z regulaminami i z polityką prywatności. Zawsze będzie tutaj ten podział. Więc w kontekście ochrony konsumentów mamy Urząd Ochrony Konsumentów – UOKiK. I prezes UOKiK może wszcząć postępowanie przeciwko nam.
W zależności od tego, jakie jest przewinienie, to sankcje mogą być bardzo różne. Zazwyczaj to są sankcje do 10 % obrotu zeszłorocznego. Policzmy sobie, jaki mieliście obrót, czyli te wszystkie pieniądze, które wpłynęły Wam do firmy przez cały rok i wyciągniecie z tego 10%. I czy to jest dla Was dużo?
Marta: Czyli obrotu, a nie dochodu.
Judyta: Tak. Tak że… no, może się zrobić niefajnie. Nie będę ukrywać, że to nie są milionowe kary. Milionowe kary otrzymują, Allegro, OLX i nimi się straszy. Ale nie ukrywam, że w przypadku mniejszych przedsiębiorców będą to mniejsze kwoty, ale też mocno potrząsną naszą kieszenią.
Jeżeli chodzi o ochronę danych osobowych i tutaj coś się wydarzy złego, na przykład wyciekną nam jakieś dane, bo nie zachowamy zasady bezpieczeństwa typu ten certyfikat SSL czy też w ogóle nie poinformujemy naszych klientów o tym, że przetwarzamy dane osobowe, no to mamy prezesa UODO, który może też wszcząć postępowanie przeciwko nam i tutaj dalej podobne kary mogą się pojawić.
Ci prezesi siedzą i oglądają sklepy i Instagrama? Nie, nie robią tego. Takie postępowania dzieją się na zgłoszenie. I na przykład na swoim profilu na Instagramie UOKiK jasno wskazuje bardzo proszę, jeżeli widzisz jakieś zawinienie, to wyślij do mnie informację na maila, my coś tym zrobimy. Więc szukają donosów, a donosy się zdarzają. Od lat, od zawsze. Słyszymy o donosach do Urzędu Skarbowego, do ZUS-u, więc to będzie taka kolejna moda, która wejdzie pewnie w życie. Szczególnie w kontekście klientów niezadowolonych z usług i takich bardziej mściwych, którzy te donosy będą stosować. W międzyczasie inne konsekwencje, które opisałam, jak roszczeniowy klient czy boty w naszym newsletterze.
Jest tego sporo, dlatego trzeba zadbać o te aspekty. I zdecydowanie nie zgadzam się z tym, co wiele osób mówi, że do legalnej sprzedaży wystarczy regulamin i polityka prywatności, bo to jest za mało. To jest super start, ale to jeszcze nie wszystko. Zresztą rozmawiamy o tym godzinę.
Marta: Tych aspektów trochę jest, a jeśli chodzi o konsekwencje, to tak naprawdę jeszcze trzeba tutaj wkalkulować stres. Ogromny po prostu stres, no bo jak UOKiK do ciebie puka i mówi Hej coś tu było nie halo albo nie daj Boże urząd skarbowy albo jakiś inny organ. No to właśnie stres, pieniądze potem włożone w próbę odwrócenia tego, czyli chociażby inwestycja w usługę prawnika, która już tutaj najprawdopodobniej będzie konieczna. No i trzecia rzecz, czyli po prostu uszczerbek na naszym wizerunku, który w przypadku marki własnej jest istotnym zasobem. Bo takie rzeczy, zwłaszcza w przypadku donosów, o których wspomniałaś, ma to do siebie, że to się lubi nieść, bo nic się nie niesie w sieci tak dobrze jak gówno burze i właśnie jakieś afery. Dlatego dobrze to mieć na uwadze.
Judyta: Niektórzy zwracają mi uwagę, że przecież takie rzeczy się nie dzieją. Nie ma tych kontroli. Tylko zwróćmy uwagę na to, że ci przedsiębiorcy, którzy doznają takiego problemu prawnego, raczej się tym nie chwalą w internecie. Oni raczej o tym nie mówią. Oni mówią o tym, że mieli fajną sprzedaż, że się super dzieje, ale o tym, że ktoś tam za rogiem czyha… po prostu tym się nie chwalimy. I to wie tylko prawnik, którego zazwyczaj tajemnica adwokacka czy radcowska obowiązuje i nie może o tym jasno mówić, że iksiński doznał tego i tego. Więc nie, takie rzeczy się dzieją, więc uważajmy. I też taka konsekwencja jeszcze jedna mi przyszła na myśl. Mniej prawna, ale jak wiemy bardzo wartościowe są dziś dla nas media społecznościowe i być może dla Was są jedynym kanałem sprzedażowym, a też spółka Meta za brak oznaczeń reklam, czy też za nielegalne konkursy, ale o tym chyba już dzisiaj nie będziemy mówić, może ograniczyć lub zablokować nasze konto w mediach społecznościowych, bądź w ogóle je usunąć. Takie rzeczy się dzieją dosyć często.
Być może słyszycie o tym, że gdzieś tam komuś coś zablokowali. Czasami tutaj kwestie typowo prawne wchodzą w grę, a to już jest naprawdę duża konsekwencja. Ja czasami sobie myślę, że chyba wolałabym mieć gdzieś tam na pieńku z jakimś urzędem niż stracić konto w mediach społecznościowych.
Marta: W przypadku tych wszystkich kwestii prawnych i legalnych zdecydowanie najlepiej iść według zasady, że lepiej zapobiegać niż leczyć. I to wychodzi w rozrachunku zdecydowanie na plus.
Dziękuję Ci, Judyta, bardzo za to, że nam tutaj odczarowałaś temat legalnej sprzedaży produktów cyfrowych i przetłumaczyłaś z prawniczego na nasz. Myślę, że to było bardzo wartościowe dla wielu osób. I też troszkę, no właśnie, odczarowało to, że to nie jest takie straszne, takie trudne, że są przystępne sposoby, jak można to zrobić, mieć temat z głowy i po prostu czuć się w tym swoim biznesie bezpiecznie.
Judyta: Ja też bardzo dziękuję za zaproszenie i za miłą rozmowę.
Judyta, jeszcze raz dziękuję Ci za rozmowę! A jeśli Ty, droga osobo czytająca ten wpis, chcesz zacząć swoją przygodę ze sprzedażą produktów wiedzowych, to koniecznie zajrzyj na oswajamoline.pl/plan gdzie znajdziesz realny i sprawdzony plan działania, który możesz realizować w swoim tempie, bez wsparcia zespołu specjalistów i worka złota na start, zamknięty w kursie „Własny produkt cyfrowy – plan działania krok po kroku”. Bonusem do kursu jest e-book „Legalna sprzedaż produktów cyfrowych” autorstwa Judyty, a do końca sierpnia możesz skorzystać z wakacyjnej promocji i dołączyć na pokład za jedyne 87 zł!
O jakie elementy musisz zadbać planując kampanię sprzedażową kursu lub e-booka?
Poznaj 4 filary udanej kampanii:
1️⃣ Stworzenie strony sprzedażowej
2️⃣ Ułożenie harmonogramu działań dzień po dniu
3️⃣ Przygotowanie maili i postów sprzedażowych
4️⃣ Wykorzystanie płatnej promocji
To są absolutne „must have”, a braki w którymś z tych obszarów położą sprzedaż nawet najlepszego kursu czy programu. Potrzebujesz wsparcia przy pracy nad ofertą?
Zamiast błądzić po omacku i wymyślać koło na nowo, skorzystaj ze sprawdzonego procesu zamkniętego w Projekcie Kampania! Dołącz na pokład i odbierz natychmiastowy dostęp do wszystkich materiałów. Kliknij w poniższy banner, by sprawdzić szczegóły.