Dywersyfikacja przychodów w małym biznesie.
|||

Podcast Oswajam Online – odcinek 28

Jak działać, żeby biznes online dawał poczucie bezpieczeństwa i był odporny na okoliczności zewnętrzne i wypadki losowe, nawet jeśli działa się w pojedynkę? O dywersyfikacji przychodów w małym biznesie rozmawiam z Agnieszką Skupieńską, przedsiębiorczynią edukatorką i właścicielką sklepu internetowego.

Kliknij w odtwarzacz poniżej, żeby posłuchać dwudziestego ósmego odcinka podcastu Oswajam Online dla twórców cyfrowych, edukatorów i soloprzedsiębiorców, którzy przedzierają się przez tą internetową dżunglę, chcąc zarabiać w sieci na swojej wiedzy i pasji.

Podcast znajdziesz też w popularnych aplikacjach – m. in. Apple Podcast i Spotify.

Marta: Cześć, Agnieszka, cieszę się na naszą rozmowę, bo temat jest i ważny, i megaciekawy. Ale zanim przejdziemy do meritum, powiedz proszę pokrótce, co ty w tych internetach robisz i jak w ogóle zaczęła ta twoja historia z biznesem online, bo ona już trochę trwa. No i gdzie można cię teraz w sieci znaleźć?

Agnieszka: Cześć, dzień dobry, jestem Agnieszka Skupieńska. Możecie mnie znaleźć w sieci na blogu To się opłaca, w podcaście To się opłaca, gdzie opowiadam o tym, jak prowadzę biznes, jak prowadzi się mały biznes, jak ja na tym małym biznesie zarabiam. No i tak jak powiedziałaś, moja historia z biznesem online i w ogóle prowadzeniem firmy troszeczkę już trwa, czyli 15 lat będzie w tym roku. Zaczynałam jako copywriterka, freelancerka. Zaczynałam od pisania prostych tekstów na potrzeby internetu dla różnych mniejszych podwykonawców czy potem dla różnych agencji. Współpracowałam z agencjami jako freelancerka.

Potem założyłam blog To się opłaca  i założyłam też blog z przepisami na drinki – od tego się zaczęła moja druga noga w biznesie. W pewnym momencie oprócz tego, że przyjmowałam zlecenia i szukałam różnych sposobów na zarabianie na stronach internetowych na blogu, to wpadłam na pomysł, że napiszę książkę z przepisami na drinki, wydam ją sama i tak się stało. Książka Proste drinki ukazała się w 2015 roku.

I od tego zaczął się mój sklep internetowy. W tej chwili zarabiam na dwa sposoby. Mam sklep internetowy z akcesoriami dla domowego barmana i tam właśnie sprzedaję między innymi moje książki, ale też różne inne akcesoria, które są potrzebne do przygotowania drinków w domu. A druga sprawa – w ramach marki To się opłaca – mam produkty edukacyjne: kursy online, e-booki, narzędzia, książki. Można się ode mnie sporo nauczyć, sporo dowiedzieć właśnie jak ja ten biznes prowadzę i nie tylko jak ja prowadzę, ale w ogóle takie różne wskazówki dla osób, które zaczynają, chciałyby prowadzić własny biznes, zacząć biznes, albo go rozwinąć.

Marta: Miałyśmy całkiem podobne początki, bo ja też 14 lat temu zaczynałam właśnie jako copywriterka na freelansie.

Agnieszka: No proszę, taki zbieg okoliczności…

Marta: No dobra, my dzisiaj będziemy sobie gadać o dywersyfikacji przychodów. To jest takie duże słowo, może być dla niektórych lekko przerażające, więc zacznijmy od początku. O co chodzi z dywersyfikacją. Kto w ogóle powinien się zainteresować tym tematem?

Agnieszka: No faktycznie słowo dywersyfikacja może brzmieć tak bardzo skomplikowanie. Trudne długie słowo, ale tak naprawdę chodzi tutaj o to, żeby budować więcej niż jedno źródło przychodu. I tak naprawdę można to rozumieć jeszcze trochę szerzej. Nie tylko budowanie jednego źródła przychodu w sensie takim jak ja to mam, czyli mam dwa sklepy internetowe, ale budowanie różnych odnóg w ramach jednego biznesu, w ramach jednej nawet bardzo małej firmy. Bo może to być na przykład oferowanie różnych usług, które będą skierowane do różnych grup docelowych. Powiedzmy mamy fotografa i ten fotograf na co dzień zajmuje się reportażem ślubnym. No ale wiadomo, że sesje ślubne są organizowane wtedy, kiedy są śluby, czyli najczęściej latem. Potem mamy taki sezon, kiedy sesji ślubnych nie ma, więc ten fotograf ślubny może mieć sesje z jakiejś zupełnie innej beczki, na przykład robić sesje produktowe albo sesje rodzinne, albo współpracować z agencjami, z magazynami, na przykład jakimiś magazynami modowymi i robić sesje modowe. Z jednej strony ma klientów indywidualnych, czyli te sesje ślubne, a z drugiej strony ma klientów korporacyjnych, jakiś dom mediowy, który go wynajmuje do sesji zdjęciowych, do jakiegoś tam magazynu o modzie.

Więc tutaj mamy dywersyfikację rozumianą jako posiadanie różnych usług skierowanych do różnych grup odbiorców. Możemy dywersyfikację rozumieć jako różne źródła dochodu, takie zupełnie niezależne od siebie, czyli mamy dochody w postaci usług, ale mamy też dochody w postaci sprzedaży produktów. Czyli ten fotograf oprócz tego, że ma usługę fotografii dla klientów, to może mieć też usługę albo produkt związany z nauką tej fotografii, czyli ma warsztaty fotograficzne, które się dzieją na żywo, albo nawet produkt cyfrowy, bo sprzedaje jakieś materiały, które przydadzą się innym fotografom, którzy chcieliby się rozwijać w tym biznesie. Także dywersyfikacji nie należy się bać, bo to jest coś, co nam w tym biznesie może bardzo, bardzo pomóc i pomóc nam tak naprawdę wtedy, kiedy może się zadziać coś złego. Pewnie jeszcze będziemy mówić dlaczego to jest ważne, ale w każdym biznesie, czy małym, czy dużym, czy jesteśmy jednoosobową firmą, czy jesteśmy firmą większą, ta dywersyfikacja ma sporo sensu.

Marta: Ja się z tobą zgadzam. I tutaj często mam takie wrażenie, że jest takie przekonanie na właśnie skojarzenie z hasłem dywersyfikacja przychodów, że to oznacza, że my powinniśmy działać w różnych branżach, czyli żeby dywersyfikować przychody, to ja tutaj mam jakiś core swojej działalności, ale po godzinach sprzedaję superodkurzacze albo ultradrogie roboty kuchenne. Albo tu się zajmuję jedną rzeczą, a tutaj buduję totalnie inne źródło przychodów, w sensie kompletnie różne tematycznie, a to wcale tak nie jest, nie?

Agnieszka: Nie, zupełnie! Można w ramach jednej działalności, jednej branży, zbudować wiele różnych źródeł przychodów, właśnie opierając się na tej jednej branży, naszej znajomości dogłębnej tej branży. Ja tutaj podam taki przykład, mam takiego znajomego, który prowadzi komis samochodowy i sprzedaje używane samochody. I teraz tak, pierwszy poziom dywersyfikacji jest taki, że sprzedaje używane samochody osobowe, więc ma klientów indywidualnych, ale sprzedaje też używane samochody dostawcze, więc ma klientów, którzy poszukują samochodów dostawczych. Czasami sprzedaje więcej niż jeden, czyli sprzedaje jakąś tam flotę tych samochodów, więc tu już jest dywersyfikacja na poziomie typu klienta. Ale oprócz tego, że sprzedaje samochody, ma wiele usług. Jeżeli klient kupuje u niego samochód, to co musi dalej zrobić? No musi go zarejestrować, więc mój znajomy może świadczyć usługę rejestrowania tego samochodu. Może ten samochód ubezpieczyć. Może ci pomóc z finansowaniem, czyli załatwić jakiś leasing i oczywiście od tego też zarabia prowizję.

Ma cały szereg usług różnych innych związanych z kupnem samochodu albo ze sprzedażą samochodu, czyli od jakiegoś car detailingu po wypożyczenie auta zastępczego. Ma lawetę, świadczy jakąś autopomoc. Ma nawet sprzedaż opon, bo jeżeli kupujesz samochód zimą, a on jest na letnich oponach, to możesz od razu u niego kupić opony, które ci zmienią, żebyś wyjechała z tego komisu na takich oponach, jakie są akurat do tej pory roku odpowiednie. Więc jedna branża – sprzedaż samochodów – rozwinęła się w cały zestaw różnych produktów dla różnych klientów i jeszcze do tego dołożone kilka różnych usług.

To nie jest tak, że musisz oczywiście mieć wiedzę i umiejętności z każdej z tych rzeczy. On zakłada instalacje gazowe, to nie znaczy, że jako sprzedawca aut zna się na tym, jak zakładać instalacje gazowe w samochodach, ale to też nie znaczy, że nie może tego oferować. Wystarczy, że nawiąże współpracę z kimś, kto ma odpowiednią wiedzę, narzędzia, zaplecze, żeby instalację gazową zrobić. Ty kupujesz u niego samochód, mówisz: Panie Marcinie, ja chcę mieć tutaj instalację gazową… i on tą instalację założy. Doliczy sobie pewnie jakąś prowizję, żeby na tym zarobić, ale klient, który do niego przychodzi ma cały wachlarz usług i jest zaopiekowany na różne sposoby. I myślę, że tak należy myśleć o dywersyfikacji, to znaczy mam tego jednego klienta i:

  • co ja mogę zrobić, żeby tym klientem się lepiej zaopiekować?
  • czego on jeszcze potrzebuje?
  • czego on potrzebował zanim do mnie przyszedł?
  • czego będzie potrzebował jak skończymy współpracę?

Jak ja mogę jeszcze na tym kliencie zarobić, ale jednocześnie jak mu jeszcze mogę pomóc, żeby on był jeszcze bardziej zadowolony z tej naszej współpracy. Taka dywersyfikacja, tutaj w ramach jednej branży. Naprawdę myślę, że w każdej branży można znaleźć wiele różnych sposobów, wiele różnych pomysłów. I wcale nie trzeba myśleć o tym tak, że ja po pracy będę sprzedawała te odkurzacze, czy te pojemniki, czy te maszynki kuchenne do gotowania obiadu.

Marta: Tak, to jest takie właśnie kompleksowe podejście do potrzeb klienta. Ja też na przykład obserwuję rękodzielnicze biznesy, które są świetne w to, bo robią bardzo dużo rzeczy. Robią przede wszystkim to rękodzieło, czyli ten produkt, ale jest też noga edukacji i to dwutorowo, bo to często są warsztaty stacjonarne, gdzie się spotykamy i robimy sobie razem coś fajnego, ale jest też wersja online, jakieś e-booki, tutoriale. A  do tego na przykład sklep, w którym są już produkty fizyczne, które są jakimiś półfabrykatami wykorzystywanymi właśnie w tym rękodziele. I to jest cały czas ten jeden obszar, a opiekuje różne potrzeby klientów na różnym etapie. Ktoś chce kupić coś gotowego, spoko, ktoś chce się nauczyć, też spoko. I wszystko można dostać u tej jednej osoby.

Powiedziałaś trochę o tym, jakie są korzyści i jakie są zalety. A tak naprawdę dlaczego warto się tym zainteresować? Jakie są zagrożenia opierania się na jednym źródle przychodów? Bo póki jest dobrze, to czy jest faktycznie sens szukać czegoś więcej, kombinować? No jest OK, jakoś idą te usługi. Gdzie są te zagrożenia?

Agnieszka: To wszystko zależy od tego, jakim jesteś człowiekiem. Bo jeżeli jest ci dobrze i wygodnie z tym, że masz te jedne usługi i masz to jedno źródło przychodów, to w porządku. Ja uważam, że pracę należy dostosowywać do siebie, ponieważ jesteśmy tymi freelancerami, przedsiębiorcami i mamy te swoje własne biznesy, no to róbmy je tak, żeby nam służyły, żeby nam było wygodnie.

No ale trzeba pamiętać o tym, że są różne rzeczy, na które my nie mamy wpływu i różne zewnętrzne czynniki, które się mogą pojawić, które mogą sprawić, że my tego dochodu nagle nie będziemy już mieć. Najprostsza taka sytuacja to jeżeli jesteś freelancerem na samozatrudnieniu i świadczysz usługę dla jednego klienta. Chyba już nie jest to jakoś specjalnie często spotykane. Raczej jak już jesteś freelancerem, to masz więcej klientów niż jednego, no ale jeżeli masz jednego klienta albo jednego głównego klienta, a oprócz tego jakieś tam dodatkowe ci wpadają zlecenia i ten główny klient zrezygnuje ze współpracy z tobą, to ty zostajesz z dnia na dzień z niczym. Jeżeli jesteś na etacie, no to masz okres wypowiedzenia, masz jakąś czasami odprawę, a w najgorszym razie po prostu kończysz etat. Jesteś bezrobotna, idziesz się zarejestrować w urzędzie i pewnie przez parę miesięcy możesz jakiś zasiłek dla bezrobotnych nawet pobrać w różnych sytuacjach. Ale jeśli jesteś przedsiębiorcą i twój główny klient albo jedyny klient rezygnuje ze współpracy, to prawdopodobnie zrobi to z dnia na dzień. Prawdopodobnie masz taką umowę, że nie masz tam okresu wypowiedzenia, bo to się rzadko praktykuje, żeby takie umowy były. I zostajesz bez pieniędzy. To jest jedna sprawa.

Druga sprawa jest taka, że mogą zdarzyć się takie sytuacje, że po prostu twoja usługa przestanie być potrzebna. Ja na przykład jak zaczynałam jako copywriterka, te paręnaście lat temu, pisałam bardzo proste teksty na potrzeby SEO. To były takie teksty, których nie czytają nawet ludzie, tylko czytają roboty wyszukiwarek. One są gdzieś tam umieszczane na jakichś końcach absolutnych internetu, do których po prostu nikt nie dociera, oprócz robotów. I teraz tak, te 15 lat temu te teksty faktycznie były przydatne. Natomiast dzisiaj po pierwsze zmieniły się algorytmy wyszukiwarek i tych tekstów już aż tak nie potrzeba, bo te algorytmy też się zrobiły mądrzejsze i widzą, że to jest tak specjalnie napisane pod jakiś algorytm. A po drugie mamy coś takiego jak Chat GPT i inne narzędzia sztucznej inteligencji, które to, co ja robiłam za pieniądze, zrobią dzisiaj dla przedsiębiorcy za darmo i to zrobią to dużo szybciej, sprawniej. Po prostu to, co ja robiłam, na czym zarabiałam pieniądze, przestało istnieć. Ta dziedzina, ten kawałek branży, ten typ zleceń, który robiłam. I gdybym wtedy nie poszła po rozum do głowy i się nie zaczęła rozwijać, nie zaczęła zarabiać na jakiś trochę innych rzeczach, to zostałabym z niczym.

Następne zagrożenie jest takie, że pojawiają się rzeczy, na które nie mamy wpływu, takie zewnętrzne, środowiskowe jak np. lockdowny. Mamy nadzieję, że już nigdy nie przyjdzie nam przeżyć czegoś takiego jak lockdown czy czegoś takiego jak wybuch wojny w Ukrainie, ale musimy mieć świadomość, że takie rzeczy się zdarzają. Jak bym była fotografką i miała lockdown… Wyobraź sobie, że jesteś fotografem ślubnym, robisz te śluby i teraz przychodzi Ci w marcu lockdown i wszystkie śluby zostaną odwołane. I nagle zostajesz z niczym. I masz perspektywę, że kończy się twój tak naprawdę martwy sezon, bo jeżeli masz fotografię ślubną, to masz martwy sezon zimą, mamy marzec, w maju masz pierwsze komunie, pierwsze śluby w czerwcu i zostajesz z niczym. Wiesz, że lockdown ci nie pozwoli tych zleceń zrobić. I teraz co? Jak nie masz innych źródeł dochodu, no to co ty masz ze sobą zrobić?

Zresztą u nas w biznesie trochę też tak było. Mamy ten sklep z akcesoriami dla domowego barmana. Kupują od nas nie tylko ludzie, którzy sobie robią drinki hobbystycznie w domu, ale na przykład domy weselne, restauracje. I w momencie lockdownu wszystkie restauracje pozamykane, wszystkie domy weselne pozamykane, wesela odwołane i nagle było widać naprawdę tąpnięcie w liczbie zamówień. Po prostu te firmy, które musiały być zamknięte, przestały myśleć o tym, że muszą mieć asortyment, że muszą kupić syropy do drinków i tak dalej. Także tutaj są takie zagrożenia, rzeczy totalnie od nas niezależne, które mogą sprawić, że nagle po prostu przestaniemy zarabiać. Jeżeli nie mamy innych źródeł dochodu, to możemy popaść w tarapaty.

Mamy jeszcze zagrożenia, kiedy wszystkich klientów pozyskujesz z jednego źródła. To jest też bardzo ważna dywersyfikacja na poziomie sposobu pozyskiwania klientów. Jeżeli wszystkich klientów masz na przykład z Facebooka i nie masz wypracowanych innych sposobów pozyskiwania klientów i nagle ktoś włamie ci się na konto, ukradnie ci konto na Facebooku albo nie wiem, Mark Zuckerberg stwierdzi, że on już ma dosyć Facebooka i go zamknie, to zostajesz totalnie bez klientów, bo twoje jedyne źródło pozyskiwania klientów, na którym zbudowałeś swój biznes, wyschło.

I tak jest z każdym źródłem pozyskiwania klientów. Więc też tutaj mówię dywersyfikacja – fajnie żeby było więcej niż jedno źródło, kiedy coś się wysypie. My mieliśmy na przykład taką sytuację, że mamy reklamy google’owe, Google Ads i te reklamy pozyskują nam całkiem sporo klientów do sklepu. Ale zdarzają się takie momenty, kiedy coś tam w płatnościach nie przejdzie, bo na przykład przekroczysz jakiś limit, twój bank zablokuje kartę, bo stwierdzi, że za dużo już zapłaciłaś dzisiaj, więc przekroczyłaś dzisiejszy limit transakcji. No i Google wtedy blokuje ci reklamy i jak nie załapiesz tego szybko, no to może być na przykład tak, że dwa dni nie masz tych reklam włączonych i to jest dla ciebie na przykład parę tysięcy złotych straty. I to są naprawdę pieniądze, które już robią jakąś różnicę. Także dywersyfikacja na wielu poziomach jest takim ubezpieczeniem, takim spadochronem, że jak coś się złego zadzieje w którymś miejscu, w którymkolwiek miejscu w swoim biznesie. Jak masz dywersyfikację na wielu poziomach, to jesteś ubezpieczona i możesz działać dalej. I wiesz, że masz taką pewność, że jak tu nie mam klientów, to będę miała ich na pewno tutaj. Jak tu coś się zadzieje, to ja sobie poradzę, bo mam jeszcze gdzieś indziej tych klientów. Także moim zdaniem myślenie o dywersyfikacji to must have przedsiębiorcy.

Marta: To jest też trochę tak jak z umowami. Zawsze się mówi, że umowy podpisujemy na złe czasy i to jest podobny typ myślenia.  Bo nie jesteśmy w stanie przewidzieć okoliczności zewnętrznych właśnie, gdzie to się wywali, bo to może być też jakaś zmiana przepisów podatkowych i nagle się okaże, że to, co nam się kiedyś bardzo opłacało, zwyczajnie nam się już przestało opłacać.

Jeszcze kolejna rzecz, zwłaszcza w przypadku freelancerów, którzy bazują głównie na usługach, to czynnik ludzki. Czyli dopadnie cię jakaś choroba, jakaś trudna sytuacja w rodzinie i po prostu nie możesz pracować. I wtedy też pojawia się duży problem.

Agnieszka: Tak, to też miałam okazję na własnej skórze niestety przeżyć. Miałam taki moment, że musiałam się poddać operacjom oczu. To były dwie operacje, jedna po drugiej. Jedna była w jednym miesiącu, druga była w drugim miesiącu, ale po operacji oczu wiadomo, że praca przy komputerze to nie jest najlepsze rozwiązanie. Więc masz wyjęte z życia dwa, trzy miesiące, kiedy nie możesz pracować. No i teraz co? Jeżeli miałabym tylko pracę dla klientów, to co ja miałabym zrobić, prawda? Jak miałabym zarabiać pieniądze, jeżeli nie mogłabym siedzieć przy komputerze, bo miałam akurat jakieś problemy zdrowotne.

Tutaj znowu dywersyfikacja, zwłaszcza jeżeli pomyślisz o tym, żeby chociaż jakaś mała część twoich dochodów nie była związana z czasem, który poświęcasz na pracę. Czyli tak jak już mówiłaś – rękodzielniczki mogą zrobić to rękodzieło i je sprzedawać, mogą robić warsztaty, ale mogą też sprzedawać e-booki. Wtedy, kiedy nie możesz tego rękodzieła robić, to jednak mogą się sprzedawać twoje e-booki, więc część takiego dochodu, mimo że ty nie siedzisz przy komputerze, to i tak może się pojawiać.

Następna sprawa – urlopy. Przecież każdy chciałby od jakiegoś czasu pojechać na urlop i żeby dochody się na koncie pojawiały. A nie, że ja sobie jadę na urlop i wtedy nie zarabiam, moja firma ma postój i nic się tam nie dzieje. Więc dywersyfikacja i sprzedawanie produktów, które nie są związane z czasem poświęconym na pracę, to też jest jakiś sposób, żeby na urlopie zarabiać.

Marta: Myślę, że tutaj ważną rzecz na początku zaznaczyłaś, że to może być mała część. Bo to właśnie nie chodzi o to, że trzeba w każde z tych źródeł wchodzić od razu na tym samym poziomie, tylko stopniowo sobie coś tam zaczynać. I kiedy widzisz, że twoje główne źródło zaczyna szwankować albo jest zagrożone, to wtedy masz już do czego przysiąść i wtedy większą część energii przełożyć w to źródło, które do tej pory było gdzieś tam dodatkowe czy poboczne.

A jak ty u siebie dywersyfikujesz źródła przychodów i jak to się w ogóle zmieniało na przestrzeni czasu, chociażby biorąc pod uwagę wspomnianą pandemię? Czy to jakoś analizujesz? Jak w ogóle wyglądał ten rozwój?

Agnieszka: U mnie to jest tak, że mamy dwa główne źródła przychodów. Mówię mamy, dlatego że firmę prowadzę razem z mężem i pracujemy w tej firmie we dwójkę. Nie mamy zatrudnionych żadnych pracowników, nie mamy zespołu. Mówię, że to jest jednoosobowa działalność, ale tak naprawdę dwuosobowa, żeby być tak już precyzyjnym. Więc mamy dwa główne źródła przychodów – sklep z akcesoriami dla domowego barmana i tam mamy dywersyfikację na produkty fizyczne, czyli sprowadzane od kogoś, od różnych producentów. Tu się też zabezpieczamy. Mieliśmy nieprzyjemną okoliczność dla nas. Mieliśmy jednego głównego dostawcę z Wielkiej Brytanii. No i przyszedł brexit, który sprawił, że sprowadzanie produktów z Wielkiej Brytanii zostało nie dość, że obciążone różnymi przepisami, to przestało się to tak opłacać. Więc musieliśmy szukać innych dostawców. Ale na szczęście to nie było tak, że polegamy na tym jednym dostawcy i koniec.

Mamy też produkty cyfrowe, czyli e-booki z przepisami. Te rzeczy sami produkujemy. To są nasze książki autorskie z przepisami, więc tutaj mamy już w ramach tego jednego biznesu dywersyfikację na kilku poziomach.

Druga sprawa to produkty edukacyjne w ramach marki To się opłaca. Tam mamy kursy, programy mentoringowe, książki i tak dalej.

Ponieważ z biegiem lat, z biegiem prowadzenia sklepu z akcesoriami wiem, jakie tam są okresy, gorące, a kiedy jest troszeczkę przestój. Jak to zawsze bywa w e-commerce – mamy bardzo mocną końcówkę roku, bo ludzie kupują prezenty. Grudzień to jest czas, kiedy trzeba się totalnie skupić na sklepie. Natomiast wiem, że mamy takie okresy, kiedy pracy jest mniej i zadań jest mniej i klientów jest mniej. I te okresy właśnie można sobie wykorzystać na pracę, w To się opłaca. Wtedy mogę tutaj przycisnąć, mogę zrobić jakąś kampanię sprzedażową, mogę zrobić jakiś nowy kurs, coś nowego stworzyć.

Staram się żonglować między tymi dwoma biznesami tak, żeby żaden nie ucierpiał, a jednocześnie żeby nie zwariować. Przełączanie się między zadaniami tak, że godzinę robię to, godzinę robię tamto, to jest bardzo nieefektywne i sprawia, że w żadnym zadaniu dużo dobrego nie zrobisz. Ja raczej wolę tak, że na przykład cały miesiąc jestem bardzo aktywna tutaj, a potem następny miesiąc jestem aktywna w tym drugim miejscu. Albo tydzień tutaj, tydzień tam. Takimi blokami tematycznymi. Nawet jak blok tematyczny ma jeden dzień. Czyli jeden dzień jestem tu, jeden dzień jestem tam. To już i tak jest lepiej niż gdybym miała jednocześnie robić wszystkie zadania i totalnie to mieszać. Tak to u mnie wygląda.

Marta: I masz wypracowany taki system, żeby sobie ten czas pracy i tę uwagę dzielić między te dwa osobno tematycznie bardzo rozbieżne biznesy.

Agnieszka: Tak, ale to też mi pomaga, dlatego że ja się dzięki temu nie nudzę. I kiedy jestem zmęczona to mi pomaga uniknąć wypalenia. Na przykład kiedy jestem zmęczona treścią edukacyjną i mówieniem o tym, jak prowadzić biznes, jak ulepszać i tak dalej, i tak dalej. Tą częścią To się opłaca związaną też ze sposobem przekazywania, bo ja tutaj jestem bardzo dużo obecna i mam jakieś programy na żywo, pokazuję się ludziom, pokazuję się na stories itd. Kiedy jestem z tym zmęczona, to wiem, że za chwilę mogę przerzucić siły i np. iść do kuchni i robić e-booka kulinarnego i wymyślać nowe przepisy. Albo robić jakieś sesje zdjęciowe produktów do sklepu czy na nasz Instagram drinkowy. I to jest zupełnie inny sposób pracy.

I żonglowanie tymi tematami też sprawia, że ja się nie nudzę, że się nie wypalam, że mogę odsapnąć od jakiejś części. A jak od czegoś się oddalasz, przynajmniej ja tak mam, że jak od czegoś się oddalam, to mi potem jakieś pomysły przychodzą do głowy, bo nie jestem cały czas w tym jednym temacie, tylko sobie z perspektywy mogę na coś popatrzeć i wtedy mi gdzieś tam jakiś pomysł zaświta.

To jest z jednej strony trudne, bo mam dwie różne branże, różne tematyki, ale z drugiej strony mi to daje taki oddech i takie poczucie, że robię różne fajne, ciekawe rzeczy i się w pracy po prostu nie nudzę i dlatego tak sobie to poukładałam. Bo to też nie jest tak, że ktoś mi to narzucił, tylko mogę w każdej chwili z jednego albo drugiego zrezygnować i powiedzieć, że mam dość, nie chcę tak pracować. Ale ja chcę, bo u mnie się to sprawdza.

Marta: Myślę, że to jest też kwestia predyspozycji. Jeżeli ktoś ma coś takiego, że nudzi go, że ciągle i ciągle, i ciągle to samo, to przejście na takie projektowe podejście do tematu może być bardzo fajnym rozwiązaniem. Ale teraz bardzo dużo się mówi o niszy. I to najlepiej jak najwęższej niszy, żeby się skupiać jednak na małym wycinku. Myślę, że u wielu osób w tym kontekście może się pojawić obawa, że takie dzielenie, rozpraszanie uwagi na te różne źródła przychodu może sprawić w efekcie, że tak naprawdę żadna z tych rzeczy nie będzie zaopiekowana w 100%.

Agnieszka: Tak, ja to rozumiem, ale myślę, że to jest trochę tak jak z gotowaniem. Jak się dopiero uczysz gotować, wejdziesz do kuchni i masz ugotować cały obiad złożony z ziemniaków, kotletów i surówki i zaczniesz…

Jak się uczysz, to robisz to wszystko pojedynczo, bo jeszcze nie wiesz, ile czasu ci zajmą te kotlety, ile ci zajmie gotowanie ziemniaków i ta surówka. I robisz wszystko po kolei. Zajmuje ci to mnóstwo czasu. A jak już trochę więcej umiesz i masz doświadczenie – wiesz, ile się czasu gotują ziemniaki – to wiesz jak po kolei poukładać te klocki. Kiedy ziemniaki się gotują, to wiesz, że nie ma co do nich zaglądać co minutę, bo one 15 minut muszą i tak stać na gazie, więc spokojnie sobie postoją, a ty możesz w tym czasie pokroić warzywa na sałatkę. I tak jest moim zdaniem z dywersyfikacją, z tymi różnymi branżami, różnymi pomysłami na biznes. Wiem, że mam martwy sezon w marcu w moim biznesie, bo z mojego doświadczenia wynika, że w marcu nie mam za wielu klientów, to ja nie mam co siedzieć i się zmartwić tym, że ich nie ma. Oni i tak przyjdą. Wiem, że przyjdą, więc ten marzec wykorzystam na budowanie mojego dodatkowego źródła dochodów. Tego nie ma co robić na samym początku. Rozdrabnianie się na początku – zakładam biznes i będę miała trzy nogi i każdej poświęcę czas od razu – jest bez sensu, bo faktycznie żadna nie będzie dobrze zaopiekowana i będziesz miała trzy nisze i w żadnej nie będziesz dobra.

Ale jak już masz jedną niszę i już masz ten jeden typ klienta i dokładnie wiesz, czego ten klient potrzebuje, co ten klient kupuje, zanim do ciebie przyjdzie, co ten klient kupuje, jak od ciebie odejdzie i wiesz, jak lepiej spełniać potrzeby tego klienta, kiedy ten klient przychodzi, a kiedy nie, to wtedy możesz sobie zacząć budować w ramach tej niszy to dodatkowe źródło dochodu. Wykorzystując te momenty, kiedy wiesz, że i tak się nic nie będzie działo. Jak masz duże doświadczenie, to możesz te ziemniaki zostawić bez opieki na 15 minut i nic się nie stanie, te kotlety też możesz zostawić i nic się nie stanie i wiesz, że ten obiad jesteś w stanie ugotować pół godziny. A jak nie masz doświadczenia, zaczynasz, to ze wszystkim jest ci trudniej. I tak też jest moim zdaniem z prowadzeniem biznesu i z dywersyfikacją.

Marta: myślę, że to jest bardzo dobra rada, którą warto sobie wziąć do serca. Żeby najpierw, jak zaczynasz, skupić się na głównym przedmiocie działalności, a jak już masz dopracowany ten core, to wtedy szukać jakiś miejsc, żeby się rozszerzyć, trochę rozpychać. I to też jest fajne, bo jak wiesz, że masz już bazę, która działa, to masz większy luz w głowie, żeby sobie testować potem różne rzeczy. Bo to już nie jest być albo nie być, tylko właśnie jakiś dodatek. I jest taki większy luz, żeby sobie sprawdzać, czy to wyjdzie, czy nie wyjdzie, nie ma już takiej presji wielkiej na to. Jakbyś miała komuś poradzić – od czego zacząć budowanie tej drugiej albo trzeciej, kolejnej nogi przychodów?

Weźmy sobie takie dwie sytuacje. Załóżmy sobie, że mamy Kasię, która jest na etacie, ale ma chęć i przestrzeń na to, żeby poza tym etatem jeszcze sobie coś podziałać. I jest Zosia, która prowadzi klasyczny biznes usługowy, jednoosobową działalność gospodarczą, nie ma pracowników, na przykład jest graficzką i robi zlecenia graficzne dla klientów. Jak byś podeszła w obu tych sytuacjach do tematu.

Agnieszka: No to Kasia ma paradoksalnie i łatwiej, i trudniej. Łatwiej z tego względu, że jeżeli jest na etacie, to wie, od której godziny do której pracuje, i na początek warto zacząć od tego, żeby wyznaczyć w jakich godzinach może poświęcić czas na budowanie tej drugiej nogi.

Jeżeli mamy tą działalność jednoosobową, to nie zawsze mamy takie godziny stałe, ustalone i musimy gdzieś, że tak powiem wepchnąć to budowanie drugiego źródła dochodu. Natomiast na etacie już wiemy, że np. pracuję od 9.00 do 17.00 i co sobotę będę poświęcała 5 godzin, bo akurat takie mam możliwości rodzinne. Na jednoosobowej działalności sensowniej by było dopasować to do tego, kiedy akurat nie mamy klientów. Czyli wykorzystywać czas bez zleceń na to, żeby sobie tą drugą nogę budować. Ale oprócz czasu oczywiście jest ważne, co będziemy robić. I tutaj tak jak wspomniałam wcześniej, najlepiej wyjść od klienta, jeżeli go mamy. Bo jeżeli mamy etat, to nie mamy klientów i nie możemy zastanowić się, czego potrzebuje nasz klient. Więc tutaj nam pozostaje zastanowić się:

  • co potrafię,
  • co umiem,
  • co mogę zrobić,
  • kto może zapłacić za to, co ja mogę zrobić.

Mamy często różne talenty, różne zainteresowania, jesteśmy w jakichś grupach społecznych, mamy kontakt z różnymi ludźmi, którzy potrzebują rozwiązania jakichś problemów i możemy sobie dorobić albo możemy otworzyć drugą nogę biznesu, będąc na etacie, właśnie wykorzystując te nasze różne umiejętności, niekoniecznie związane z tym, czym się zajmujemy. Ale może też związane z tym, czym się zajmujemy. Wyobrażam sobie takie sytuacje, że ktoś pracuje w jakiejś agencji reklamowej, umie projektować grafiki i będzie sobie (jeżeli nie ma zakazu konkurencji w umowie) przyjmował klientów jako freelancer i robił to samo co na etacie, tylko że po godzinach.

No ale powiedzmy, że jesteśmy już tym przedsiębiorcą. Co może być tą drugą od nogą i jak do tego podejść, jak to znaleźć? Zaczynamy od tego, że zastanawiamy się, czego potrzebuje jeszcze nasz klient, no bo już mamy klientów.

  • co on jeszcze kupuje?
  • z jakich usług korzysta?
  • z jakich usług chciałby korzystać?
  • z jakich produktów korzysta?
  • co mogłoby naszą ofertę uzupełnić?

Mówiłam o sprzedawcy samochodów, moim znajomym. On pewnie właśnie od tego zaczął – najpierw sprzedawał samochody, ale potem zaczął rozwijać swoją ofertę, o to, czego klient kupujący samochody jeszcze będzie potrzebował. I tak możemy robić właściwie w każdej branży.

Jak piszesz teksty, to zastanów się jakie inne teksty albo jaki inny klient może chcieć te same teksty. Bo możesz sprzedawać tą samą usługę innym klientom w inny sposób. Na przykład do tej pory współpracowałeś z klientami indywidualnymi, teraz budujesz drugą nogę, nawiązując współpracę z agencjami i pracując jako podwykonawca dla agencji. Możemy pójść w totalnie inną drogę, na przykład w edukację. Jesteś już specjalistą, ekspertem, wiesz, że możesz uczyć innych swojego zawodu albo uczyć swoich klientów robienia czegoś prościej – bo nie każdy chce zlecić zrobienie grafik grafikowi, może ktoś chce się nauczyć robić grafiki. Ty nie musisz szkodzić grafików, ale możesz jako grafik wypuścić kurs, jak sobie samodzielnie zrobić grafiki na landing page, taka bardzo wąska nisza.

Możemy zrobić w ten sposób, że szukamy innych źródeł klientów, innych typów klientów, albo mamy usługi, to szukamy jako drugiego źródła dochodów produktów i tak dalej. Tych możliwości jest naprawdę sporo. Dlatego ja zachęcam zacząć od siebie i od przejrzenia swoich kompetencji:

  • co jeszcze umiem robić?
  • co lubię robić?
  • co robię dobrze?
  • co ludzie mówią, że robię dobrze?
  • z czym do mnie przychodzą jak do eksperta?

Czasami mamy tak, że nie zdajemy sobie sprawy z jakichś naszych talentów. Znajomi do nas przychodzą zawsze jak do eksperta od kwiatów i okazuje się, że nagle znamy się bardzo dobrze na kwiatach, bo po prostu mamy kwiaty w domu. Wyhodowaliśmy ich tyle, że każdy kto ma jakiś problem z kwiatami wie, że to do Kasi trzeba uderzyć, bo ona się na tym zna, prawda? Więc zajrzeć w siebie, swoje kompetencje i od tego zacząć. Tutaj będzie najprościej.

Natomiast jeżeli ktoś jeszcze w ogóle totalnie nie wie, od czego zacząć i jakie te dodatkowe dochody mogłyby być, to zachęcam do zrobienia quizu, który przygotowałam. To jest kilka krótkich pytań, na które można odpowiedzieć i tam znajdzie się podpowiedź, jakie te źródła dochodów w twoim przypadku mogłoby być. Bo fajnie, żeby dodatkowe źródła dochodów pasowały do nas, do naszej osobowości, do naszego stylu pracy, do tego co lubimy robić. Bo te biznesy budujemy dla siebie. Nie ma co się tutaj porywać na robienie jakiegoś nowego źródła dochodu, kiedy to by do nas nie pasowało.

Jak zaczynałam i rozważałam sobie, jak mogę jako copywriterka zarabiać więcej, to sobie myślałam, że dobrym krokiem mogłoby być na przykład zatrudnianie podwykonawców i stworzenie większej agencji, gdzie ja będę pozyskiwać klientów i kilka osób będzie te teksty razem ze mną pisać. Ale to jest kompletnie nie dla mnie. Ja bym się w takim biznesie nie odnalazła, bo nie do końca lubię być kogoś szefem, być pracodawcą. A i z tego wszystkiego pozyskiwanie klientów najmniej mi się podobało, więc gdybym miała pozyskiwać klientów dla innych, to nie byłaby praca, która po prostu by była dla mnie. Więc szukałam dalej. Uważam też, że warto sobie szukać tych źródeł dochodu, patrząc też na to, co lubimy, co robimy, z czym jest nam po drodze w życiu.

Marta: Bardzo mi się podoba to podejście w przypadku etatu. Jeżeli dopiero szukasz obszaru i pomysłu – o co pytają cię znajomi? Z czym do ciebie przychodzą? Bo to się naprawdę bardzo fajnie sprawdza. A w przypadku działalności? Jak byś zaczęła to budowanie?

Agnieszka: W przypadku działalności sporo opowiedziałam, bo to zaczynamy od tego, co już mamy na pokładzie, czyli od klientów. Możemy nie tylko się zastanawiać, co oni by chcieli od nas jeszcze kupować, ale wręcz z nimi rozmawiać. Mamy do nich przecież dostęp, oni nas znają. Jeżeli to są stali klienci, to spróbować przeprowadzać wywiady i robić rozeznanie, co ten klient jeszcze chciałby ode mnie kupować. I to jest też dobry sposób, żeby właśnie szukać źródła, które będzie dla nas też łatwe do wprowadzenia.

Czasami to jest fajne, żeby sobie wymyślić coś zupełnie od zera nowego, innowacyjnego, ale nie do każdego też to pasuje. Czasami łatwiej będzie nam zbudować nowe źródło dochodu, bazując już na tych klientach, których mamy i zastanawiać się, jak możemy ich wykorzystać albo z nimi rozmawiać i pytać wprost, jak jeszcze moglibyśmy im pomóc, czego oni jeszcze potrzebują. Nie zawsze jest tak, że musimy bazować znowu na swoich umiejętnościach. Może nasi klienci potrzebują czegoś, czego my nie umiemy, ale możemy nawiązać z kimś współpracę albo wręcz sprzedawać to jako pośrednik. Czyli jak ten mój znajomy, który sprzedaje samochody i ma ubezpieczenia. On nie ubezpiecza sam, on nie jest agencją ubezpieczeniową tylko jest pośrednikiem ubezpieczeniowym.

Mamy klienta, który potrzebuje tekstów, bo jesteśmy copywriterami. Wiemy, że ten klient potrzebuje grafik, bo nam powiedział, że do tych tekstów blogowych będzie potrzebował grafik. Więc teraz tak, ja mogę sama zrobić grafiki, albo mogę nawiązać współpracę z kimś, kto te grafiki będzie robił. I tak też o tym myśleć, że właśnie zaczynać od tego, że tych klientów pytać.

No i oczywiście musimy sobie jakoś wygospodarować czas na budowanie tego źródła dochodów. Patrzymy w nasz kalendarz, zastanawiamy się, kiedy mamy gorsze okresy, kiedy mamy przestoje w naszym biznesie (jeżeli mamy) i wciskamy w te okresy budowanie dodatkowego źródła dochodu. No i tutaj musi być oczywiście jakiś konkretny plan. Jeżeli to sobie zostawimy… a może by było fajnie… może bym coś zrobiła… no to się nam raczej nigdy nie uda. Zawsze jest łatwiej robić to, co robimy i to, co znamy i to, co lubimy, niż porywać się na nowe i robić nowe.

Konieczny jest jakiś konkretny harmonogram – robimy to, robimy tamto i dalej krok po kroku działamy. Fajnie jest też przyjrzeć się temu, co się w firmie naszej dzieje, jeżeli tego czasu nie mamy, bo może się okazać, że nie mamy w ogóle żadnych martwych okresów, nie mamy martwych sezonów w naszej firmie. No to co wtedy? A chcemy zbudować to dodatkowe źródło dochodu. Wtedy dobrze jest przeprowadzić sobie taki auto-audyt. Sprawdzić co się w naszym biznesie dzieje i zidentyfikować, czy mamy takie zlecenia albo czy mamy takich klientów, którzy nam zajmują dużo czasu, a nie przynoszą za bardzo pieniędzy, albo są nieperspektywiczni z jakiegoś powodu. Albo już się nie chcemy tym zajmować i wiemy, że dłużej nie chcemy pracować przy tym typie zleceń. Fajnie by było, gdybym mogła ten typ zleceń sobie odsunąć i w to miejsce wprowadzić jakieś dodatkowe źródło dochodu. Wiem, że mogę to zrobić, bo np. kończy mi się umowa z moim ostatnim klientem wtedy i wtedy, albo nie mogę tego zrobić, bo nie będę miała pieniędzy na coś, bo sobie policzyłam, że w moim biznesie 10% przychodów jest z tego typu zleceń i wtedy muszę zabezpieczyć sobie te 10% przychodów. Na przykład buduję poduszkę finansową. Tutaj przygotowujemy się też do tego źródła dochodu, sprawdzamy co się w naszej firmie dzieje.

Jak już sobie te klocki wszystkie poukładamy, to dopiero wtedy zabieramy się za budowanie czegoś nowego, a nie porywamy się od razu, bo stwierdziliśmy, że OK będę sprzedawać e-booki, więc od razu siadam do pisania i piszę e-booki. Tylko najpierw sprawdzamy, czy mamy na to czas, czy mamy pieniądze, żeby nasza firma nie ucierpiała, nasze życie nie ucierpiało. A jeżeli nie mamy, to czy jesteśmy sobie w stanie poradzić bez tego, że część naszych dochodów ucieknie jak sobie odetniemy jakąś część działalności, żeby poświęcić czas na budowanie dodatkowego źródła dochodu. Także tutaj sporo rzeczy najpierw, no i potem harmonogram pracy i działamy.

Marta: Myślę, że właśnie taka analiza rentowności tego, co robimy do tej pory, może wielu osobom bardzo otwierać oczy, bo jak ciągle coś robimy, robimy, robimy, to łatwo jest wpaść w takie przeświadczenie, że ja nie mam czasu, mam tyle tej roboty, trzeba to zrobić…

A jak sobie popatrzymy na te tabeleczki… Excel nie kłamie! I się okazuje, że my pakujemy w coś mnóstwo czasu i energii, ale procentowo to nam przynosi na przykład tyle samo dochodów, co jakaś inna rzecz, na którą poświęcamy mniej czasu. Wtedy łatwiej jest podjąć decyzję, że dobra, ja z tego rezygnuję i tutaj faktycznie uwalnia mi się przestrzeń na to, żeby spróbować czegoś innego.

I widzę tutaj takie w ogóle dwa filtry, przez które możemy sobie popatrzeć. Pierwsza rzecz to jest to, o czym ty już powiedziałaś, czyli to, jak my chcemy żyć i co lubimy, co nam przychodzi z łatwością. A druga sprawa, to można na to też popatrzeć przez pryzmat tego, przed jakimi ewentualnymi zagrożeniami ja bym się chciała zabezpieczyć. Bo jeżeli ja się stresuję tym, że kiedyś choroba albo coś podobnego uniemożliwi mi zarabianie na usługach, to to jest jasny znak, że dla mnie drogą nie będzie szukanie innej grupy klientów na usługi, tylko muszę pomyśleć o czymś innym. O czymś, co nie będzie na bieżąco w trybie ciągłym angażowało mojego czasu. Więc to jest fajne, że możemy do tego bardzo indywidualnie podejść.

Myślisz, że jest jakaś branża, jakaś działalność, w której absolutnie nie da się zrobić żadnej dywersyfikacji na żadnym poziomie, ani na poziomie przychodów, ani to oczko wyżej –pozyskiwania klientów?

Agnieszka: Teraz tak na szybko nie przychodzi mi nic do głowy. Jak sobie myślę o takich różnych dziwnych zawodach, w których myślelibyśmy, że oni już na pewno nie mogą robić dywersyfikacji żadnej… Na przykład prezenter radiowy. Pracuje w radiu, co on może więcej robić? Ale prezenterzy radiowi często są konferansjerami, prowadzą jakieś gale, rozdania nagród, gdzieś tam w różny sposób zarabiają.

Każdy może poza tym spróbować swoich sił jako influencer. Wiem, że to słowo ostatnio ma bardziej pejoratywne znaczenie i nie każdy by się chciał przyznać jako influencer. To powiedzmy, że jesteśmy ekspertem, który buduje swoje zasięgi, swoje kontakty, swoją publiczność w mediach społecznościowych. Niezależnie od tego, czym ty się w życiu zajmujesz. Czy budujesz konto na Instagramie czy Tik Toku, czy będziesz je budowała wokół tego, że jesteś ekspertem od tematu X i dzielisz się tam wiedzą o temacie X, czy po prostu podrzucasz śmieszne rzeczy w temacie planowania ogródka albo w temacie hodowli psa, swojego jednego psa, bo nie jesteś hodowcą. Każdy totalnie ma taką szansę dzisiaj, żeby zgromadzić publiczność wokół jakiegoś dowolnego tematu, który lubi, dowolnego, na którym się zna albo który sobie wybierze, w którym się dobrze czuje.

I szansa na zarabianie, stworzenie sobie dodatkowego źródła dochodu poprzez media społecznościowe i poprzez budowanie swojego kanału zawsze istnieje dla każdej branży i każdego specjalisty. I tutaj też sposobów zarabiania jest całe mnóstwo. Jako twórca internetowy np. na Instagramie możesz sprzedawać swoje produkty, ale możesz również nie sprzedawać swoich produktów, tylko nawiązywać współprace z reklamodawcami, którzy będą chcieli dotrzeć do twojej grupy docelowej, do twojej grupy odbiorców i coś tam na tym twoim kanale zareklamować. I to też jest całkiem dobry sposób na zarabianie. Kolejnym sposobem jest założenie konta na Patronite i zbieranie darowizn od twojej społeczności.

Nie jest tak, że mam taką branżę, w której absolutnie nic się nie da zrobić. Nie wiem, jestem przedsiębiorcą pogrzebowym i nie mam dodatkowego źródła dochodu, bo jednym moim źródłem dochodu są pogrzeby. No nie, bo możesz sprzedawać kwiaty, możesz pewnie oferować transport itd. Myślę, że w każdej branży, chociaż mogę się mylić. Jeżeli ktoś chciałby podyskutować na ten temat i zna taką branżę, w której się na pewno nie da zrobić dywersyfikacji, to chętnie się dowiem na aga@tosieopłaca.pl. Poproszę wtedy o maila, bardzo jestem ciekawa, czy ktoś znajdzie taką branżę.

Marta: Jeszcze na koniec mam do ciebie jedno pytanie, bo do tej pory rozmawiałyśmy o zapleczu, czyli skupiałyśmy się głównie na perspektywie przedsiębiorcy, a jest jeszcze druga warstwa, zwłaszcza w przypadku biznesu online, czyli nasza komunikacja, która wychodzi na zewnątrz. Jak tutaj nie zakręcić tego naszego odbiorcy i nie zamieszać mu tego odbioru i przekazu tego, o czym mówimy. Jak utrzymać konsekwencje w komunikacji i kiedy warto rozdzielić się na dwa „brandy”. Tak jak ty masz – osobno sklep z akcesoriami do drinków i osobno masz tą swoją nogę edukacyjną. Masz dwie osobne marki. Kiedy jest ten moment, że warto tę swoją działalność rozdzielić na osobne kanały, a kiedy spokojnie możemy sobie komunikować pod jedną marką w taki sposób, żeby nie namieszać odbiorcom? Bo wiadomo, że nasz komunikat musi być jasny i zrozumiały.

Agnieszka: Myślę, że tutaj nie ma takiej łatwej jednej odpowiedzi, która by pasowała do każdego przypadku i każdy przypadek trzeba by rozpatrywać indywidualnie. Na pewno jeżeli ty występujesz jako specjalista, jako ekspert, jako freelancer, który robi różne rzeczy, buduje sobie te dodatkowe źródła i sprzedaje różne produkty i one są dalej pod marką osobistą, bo masz różnych klientów, bo twoje źródło dochodu polega na poszukiwaniu różnych klientów albo na sprzedawaniu wiedzy, na edukacji, to sprzedawanie tego dalej pod jednym brandem będzie OK.

Kiedy ja bym sobie dołożyła (i dlatego tego nie zrobiłam) do tego te drinki, byłby taki miszmasz… Ale on by też był problematyczny z innego względu. Jeżeli zbudujesz taką zupełnie nową markę, nową firmę, my mamy cały sklep, to kiedyś w perspektywie możesz ten sklep sprzedać i on nie jest związany z tobą, z twoim wizerunkiem. Jest zupełnie osobnym bytem, który może przejąć w zarządzanie ktoś inny. Druga sprawa taka zupełnie praktyczna, bardzo przyziemna, jest taka, że chcesz reklamować się na przykład na Facebooku. I reklamowałabym na moim profilu osobistym Aga Skupieńska książkę o drinkach, ktoś wszedłby na mój profil i zobaczył… w ogóle o co tu chodzi, nie? To są tak niezwiązane ze sobą branże, tak niezwiązane ze sobą tematy, że potrzebny jest zupełnie osobny profil. Chociażby na potrzeby reklam. Taki, który będzie nazywał się tak jak sklep, wyglądał jak sklep, miał identyfikację wizualną jak sklep. Żeby te reklamy po prostu były skuteczne. Bo jeżeli będziesz reklamować jakieś produkty i to nie będzie brand sklepu i będzie jakiś zupełnie obcy człowiek, to to nie będzie po prostu robiło dobrego wrażenia i klienci, którzy będą na to wchodzili, będą zdezorientowani. Nie wygląda to profesjonalnie.

To wszystko zależy od przypadku. Od tego, co robisz, jak bardzo to, co budujesz, ta druga noga jest z tobą związana. Jakie ty masz względem tego plany, bo może masz tak, że pracujesz na przykład na etacie, ale przychodzi ci do głowy pomysł na stworzenie aplikacji mobilnej albo jakiegoś startupu. I teraz trudno sobie wyobrazić, że miałabyś ten startup tworzyć jako ty, Ania Kowalska i ten startup miałby się nazywać Ania Kowalska i komunikować go. Wiadomo, że fajnie wrzucać na przykład na swój Instagram kulisy powstawania, ale to musi być jednak osobny byt, bo wiesz, że kiedyś na przykład będziesz chciała do tego bytu zatrudniać ludzi, założyć z kimś spółkę, może sprzedasz cały ten zupełnie nowy osobny pomysł…

Wszystko zależy od tego, jaka ta druga noga jest. Jeżeli to jest edukacja, jeżeli to jest coś związanego z twoją marką osobistą, to nie ma powodu, żeby to wydzielać. Ale jeżeli to jest zupełnie osobna tematyka, coś co może mieć większe perspektywy, np. kiedyś na sprzedaż, przejęcie, rozwinięcie się w jakimś innym kierunku, no to fajnie pomyśleć o tym, żeby to była zupełnie osobna działka.

Marta: Dobrym pytaniem, które można sobie zadać jak pojawiają się takie wątpliwości, to jest pytanie o odbiorców. Po prostu wejście w buty tego odbiorcy i przemyślenie czy jedna i druga rzecz mogą zainteresować tą samą osobę. I to już jest jakiś wyznacznik. Czy to jest ta sama grupa klientów, a my działamy tylko różnicując usługi i produkty, ale nadal ten obszar jest jeden, czy jednak to są już tak odległe tematy, że warto to rozdzielić właśnie po to, żeby ludziom nie namieszać. Bo to nie jest tak, że jedna z tych dróg jest lepsza albo gorsza. Po prostu trzeba dopasować do siebie.

Agnieszka: Zawsze najlepiej zacząć od myślenia o odbiorcy, bo nie prowadzimy tego biznesu dla siebie. Prowadzimy go po to, żeby do kogoś docierać, żeby komuś coś sprzedawać. Na końcu tej drogi musi się pojawić ktoś, kto ma pieniądze i nam te pieniądze za coś da. Więc musimy przede wszystkim uwzględnić jego potrzeby, jego spojrzenie i to, żeby on się czuł u nas komfortowo, żeby właśnie nie był taki zdezorientowany, żeby nam ufał.

Jeżeli będziemy mieć taki wielki miszmasz i to wszystko będzie w takim chaosie, to być może to zaufanie gdzieś tam podkopiemy i lepiej budować te zupełnie dwie osobne marki, ale też myśleć o tym, jaka jest zasobność portfela. Popatrzmy na marki odzieżowe. Są koncerny odzieżowe, które w ramach jednej firmy, mają kilka marek, kilka sklepów. Sklepy dla osób, które mają mniejszy portfel, albo dla młodszych i dla starszych, dla biedniejszych, dla tych, którzy wydają więcej na ubrania. Jedna firma, a ma kilka różnych brandów do klientów o różnych potrzebach i tutaj też, tak jak mówisz, najpierw bierzemy pod uwagę klienta i to jak on na to wszystko będzie patrzył i to żeby on też nie był w tym wszystkim skołowany.

Marta: Myślę, że to jest bardzo fajna refleksja na zamknięcie, że niezależnie od tego co i w jaki sposób w tym biznesie robisz, to myśl o kliencie. Zawsze zaczynaj od klienta. To jest zawsze dobry początek do każdego biznesowego działania, no bo umówmy się – bez klientów żadnego biznesu nie będzie.

Agnieszka: Otóż to! O kliencie zawsze trzeba myśleć na samym początku, w środku, na końcu i jeszcze do tego klienta wracać. Klienci też się zmieniają, potrzeby ich się zmieniają, więc co jakiś czas też tych klientów pytać o zdanie, sprawdzać co myślą, weryfikować. Nie mówię klient nasz pan, bo to też nie o to chodzi, ale o tym kliencie zawsze trzeba myśleć.

Marta: Super. Dziękuję Ci Agnieszka bardzo za tą rozmowę. Myślę, że można sobie z niej wyciągnąć wiele wartościowych tipów.

Agnieszka: Ja również bardzo dziękuję.

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *